Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 22:16   #65
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nie znalazła nic ciekawego podczas oględzin paskudnych stworów i chociaż fascynowała ją magia, której używali, tak jawnie skierowana tylko do mężczyzn, to przecież z martwych trucheł i tak niczego się już nie mogła dowiedzieć. Mówiąc krótko: martwe potwory były nudne i zupełnie nieprzydatne. Już nawet miała kierować się ku wyjściu z jaskiń, gdy zatrzymano ją i wskazano inną grotę, w której gospodarze "magazynowali" wszystko, czego zjeść nie mogły. Olbrzymi obszar, pełen śmieci, broni, gnijących ubrań i wszelkiego innego dobra. Jak długo musiały żyć te istoty! Już to samo w sobie było niesamowite, przecież statki nie mogły tu przybywać aż tak często. Dziesiątki lat? Setki? W tym czasie musiały dostosować swoją moc do tego, że na okrętach zazwyczaj byli sami mężczyźni. Niesamowite! Fascynujące! Niemal zapomniała o magicznych skarbach, które przywołane przez nią kamienne stwory wydobywały ze sterty, zapomniała o niedawnej śmierci i nawet o przepełniającej ją tu mocy. Fascynacja trwała niestety tylko do czasu opuszczenia podziemnych korytarzy.

Zanim udała się na statek, rzuciła pierwsze zaklęcia, korzystając jeszcze z mocy tutejszych skał. Poprosiła również Wulfa o przeniesienie na statek worka z kamieniami i piaskiem, potrzebnym nie tylko do identyfikacji przedmiotów, ale i do lepszego samopoczucia samej Meg. Z żalem opuszczała wyspę, czując się trochę źle, że żal jej właśnie ziemi i skał a nie poległych tutaj ludzi, niestety nie mogła nic poradzić na tę część własnej natury. Życie nauczyło ją już, że okropne i brutalne rzeczy zdarzają się nader często, a oni przecież nie byli lepsi, zabijając tutejszych "gospodarzy". Prawo silniejszego lub sprytniejszego. Smutek także ją ogarnął, ale z powodów całkiem innych niż Marie. Pozostała nadzieja, że okropność podróży niedługo się skończy. Znowu stawała się markotna i tylko uśmiechem oraz potwierdzającym ruchem głowy odpowiedziała na pytanie Brana.
- Sprawdzę wszystkie te przedmioty, ale dopiero na statku. To zajęcie na przynajmniej jeden dzień. Tymczasem lepiej ich zanadto nie dotykać.

Specjalnie poczekała, aż wypłyną ponownie na otwarte morze. Dzięki zajęciu, jakim była identyfikacja magicznych przedmiotów, Megara przynajmniej przez jeden pełny dzień wciąż czuła się dobrze, czerpiąc moc z wniesionych do kajuty kawałków skałek i piasku, który to wysypywała bardzo powoli, ziarenko po ziarenku, na każdy skrawek badanych rzeczy. Wolała uniknać pomyłek, zwłaszcza, zwłaszcza, że część magii, mimo że stała i niezmienna, była już bardzo stara, ukryta między śmieciami przez wiele, wiele lat. Nie dawała się łatwo podporządkować i zidentyfikować. Skończyła wieczorem, ale nie podzieliła się informacjami z towarzyszami, póki nie nastał ranek i jeszcze raz nie wysondowała swoją magią zaklętych mocy. Zresztą tamtego wieczora była i tak zbyt poruszona ceremonią i pieśnią Marie. Dziewczyna wygladała w sukience zupełnie inaczej i nawet Meg musiała zwrócić na to uwagę, uśmiechając się do niej pocieszająco. Wydawało się, że śmierć marynarza zasmuciła ją bardziej niż tych, którzy znali tego mężczyznę przez znacznie dłuższy czas. Taka chyba była po prostu natura Myszy, dopowiedziała sobie w głowie.

Zebrała wszystkich około południa, rozkładając na deskach podłogi wszystkie znalezione przedmioty, wcześniej zawinięte w solidne płótno, obłożone glifem strażniczym. Megara nie była bardzo ufna, a w jednej z rzeczy odkryła klątwę, więc wolała się zabezpieczyć przed ciekawskimi, takimi jak na przykład Mysz, której humor nagle mógł się przecież zmienił. Nic złego się nie wydarzyło, więc zaczęła opowiadać o tym co odkryła. Najpierw położyła na środku karwasze i sztylet.
- To najsłabiej magiczne przedmioty, zaklęta w nich moc jest prosta, ale wzmacnia ich przydatność i trwałość.
Odsunęła najzwyczajniejsze z magicznych zabawek, ujmując w dłoni miecz.
- Ten miecz również obłożono podobną magią, ale wpleciono też zupełnie inne nici. Jeśli się nie mylę, chroni częściowo przed zimnem, zwłaszcza obrażeniami przez nie zadanymi.
Odłożyła stal, tym razem biorąc do ręki delikatniejsze znacznie pierścienie. Pokazała je wszystkim dokładnie.


Najpierw położyła na dłoni ten czerwonawy, pieszczotliwie muskając go wskazującym palcem.
- To trochę przeciwieństwo magii miecza. Chroni przed ogniem, w trochę mniejszym stopniu niż miecz przed zimnem. Jak jest skuteczne... nie przekonamy się, póki jego nosiciel nie zostanie poparzony.
Pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, ale krótki tylko. Statek się kołysał, a morze dookoła było wyjątkowo paskudne. Potrząsnęła głową i wzięła w dłoń drugi z pierścieni, który z tajemniczą miną założyła na palec. Drugą dłonią podniosła z desek sztylet i przejechała nim po odsłoniętym przedramieniu. Pozostała tylko biała ryska.
- To jeden z dwóch najmocniejszych przedmiotów, z tych, które znaleźliśmy. Daje właścielowi skórę prawie tak twardą jak mocna, utwardzona skórznia. Myślę, że to powinien wziąć ten, kto będzie najbardziej narażony na bezpośrednie obrażenia.
Zdjęła pierścień i odłożyła go razem ze sztyletem. Wzięła ostatni z przedmiotów, amulet.


- To najmnocniejszy i najsłabszy przedmiot jednocześnie. Może uratować komuś z nas życie, bowiem ma właściwości lecznicze, powolne, ale bardzo skuteczne. Niestety ma bardzo poważną wadę. Zmienia właścicielowi... ekhem... kolor włosów. Nie wiem na jaki, ale za to bardzo skutecznie. Tylko silna magia potrafi zdjąć potem tę klątwę i jednocześnie amulet. Należy go więc używać tylko w krytycznych sytuacjach.
Odetchnęła, zmęczona troszkę tym długim monologiem. Rzadko tyle mówiła i musiała się jeszcze przyzwyczaić, do obcowania z innymi ludźmi.
- Podzielcie to najrosądniej, moja rola się tu zakończyła. Dopiero w użyciu w pełni sprawdzi się ich przydatność. I sama nic nie potrzebuję z tych rzeczy, dysponuję własną magią i ona musi być mi tarczą i orężem.
Podeszła do Brana, nagle w trochę lepszym nastroju i delikatnie przesunęła dłonią po jego torsie.
- A jeśli chcesz uprzyjemnić mi życie, rycerzu, opowiedz mi trochę romantycznych historii. W dzieciństwie bardzo mnie bawiły te zasłyszane w Ravenrock.
Uśmiechnęła się i chociaż jej uroda znów przygasła, wciąż potrafiła przykuć uwagę. Megara przyzwyczajając się już do obecności pozostałych spadkobierców, pozwalała sobie na coraz więcej.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 27-04-2010 o 22:20.
Lady jest offline