Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 22:21   #107
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Walka rozwinęła się na dobre. Wszystko to wyglądało niczym olbrzymia i nieobliczalna burza, ciskająca grzmotami, wyrywająca wiatrem drzewa i zatapiająca całe połacie ziemi, obfitym deszczem. W środku oka cyklonu byli oni. Walter, Levan i Grzeczny. Ostrza tych dwóch pierwszych lawirowały w powietrzu niczym rozjuszone osy, którym ktoś wsadził do ula patyk. Broń żądliła każdego, kto znalazł się w jej zasięgu. Wycie rannych i umierających były dla krasnoluda niczym muzyka. Bez dwóch zdań, Walter był prawdziwym sadystą. Ból jaki powodował innym dodawał mu pary i dociskał żuchwę do szczęki. Każdy raniony sztyletem osobnik zdawał się jeszcze bardziej zachęcać do walki khazada. Goi słyszał kiedyś opowieść o straszliwych monstrach, mieszkających daleko za górami, wyznających plugawe bóstwa chaosu. Być może miał w sobie coś z takiego właśnie barbarzyńcy, służącemu chaosowi.

Chciał rozlewu krwi. Kręciło go to i podniecało. Najwięcej jednak wrażenia na khazadzie robił potężny młot Grzecznego, którym mężczyzna operował niczym jaki tytan. W jego ręku broń ta stała się śmiertelnym niebezpieczeństwem dla każdego potencjalnego wroga. Gdyby Walter taki miał... Nie było jednak czasu na tego typu refleksje. Nie miał takiej broni i musiał sobie poradzić tą, która tkwiła mocno w jego prawicy. Ostrze sztyletu było umorusane świeżą posoką. Walterowi było jednak wciąż mało. Gdy usłyszał dźwięk tłuczonego szkła i krzyki kilku osób naraz uśmiechnął się pod nosem. Był niemal pewny, że to sprawka Tupika. Niziołek miał łeb na karku i choć stał daleko od epicentrum walki, to trzymał rękę na pulsie, miał spory wpływ na jej kontrolę. Khazad wartko schylił się po leżący na ziemi miecz. Klęczący obok osobnik z rannym udem, do którego należała broń złapał Waltera za jego kurtę chcąc w amoku walki przyciągnąć do siebie.

Krasnolud nie dał mu żadnych szans. Potężny kopniak wymierzony prosto w odkrytą klatkę piersiową zdusił w rannym już osobniku dech i powalił go na plecy z pewnością wyłączając z potyczki na długą chwilę. Nie było czasu na dobijanie człeka. Kolejna dwójka skurwysynów próbowała zajść Grzecznego.
-Patrz!- krzyknął Goi zwracając na siebie uwagę jednego z nich. Drab trzymał w dłoni niewielki toporek. Broń być może była prowizoryczna, odebrana jakiemuś drwalowi. Khazad wiedział, ze jeśli dojdzie do zwarcia między nimi, to może się to dla niego źle skończyć. Brodacz zrobił krok do tyłu przełożył sztylet do lewicy, a miecz do prawej dłoni. Krasnolud niespodziewanie wziął zamach i cisnął krótkim ostrzem.

Instynkt nakazał przeciwnikowi zasłonić się przed prowizorycznym pociskiem. Mężczyzna stanął w pozycji podobnej do gardy, dokładnie zasłaniając korpus rękami. Pech chciał, ze miecz trafił go tępym bokiem ostrza nie wyrządzając praktycznie żadnej krzywdy. Walterowi to wystarczyło. Krasnolud błyskawicznie dwoma susami pokonał dystans dzielący go do oponenta. Króciutkie ostrze sztyletu znów śmignęło w powietrzu i po chwili do uszu khazada dotarło zdziwione i przepełnione bólem "O...". Broń weszła w brzuch człowieka niczym w masło, nie napotykając żadnego oporu. Krasnolud uznał, że to może być za mało, by uśmiercić trafionego nieszczęśnika i szczerząc z złości zęby pokręcił trzymanym kozikiem poszerzając ranę jeszcze bardziej. Spodnie osobnika w momencie zalały się czarną krwią.

Walter wiedział co to oznacza. Czarna krew świadczyła, o śmiertelnej ranie. Brodacz wyszarpał agresywnie broń powodując jeszcze więcej bólu u ranionego człowieka. Jego twarz błyskawicznie pobladła. Zdziwione oczy spotkały się z wzrokiem Waltera, ale jego to kompletnie nie ruszało. Wyrzuty sumienia dawno go opuściły. Człowiek uklęknął na brukowaną uliczkę i przewrócił się na twarz, upadając tuż obok krasnoluda. Walter nie podziwiał swego dzieła, nie triumfował. Już szukał kolejnej ofiary, którą mógłby zatłuc z zimną krwią...
 
Nefarius jest offline