Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 22:56   #108
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
To nie był dobry czas na walkę, przynajmniej Tupik, choć pewnie nie on jeden tak uważał. Nie po to negocjował z Krogulcem sam przed sobą samym tracąc poniekąd twarz. Teraz dopiero rozumiał jak prawdziwe były słowa Mistrza. "Poświęcisz siebie dla nich? Nie łudź się, że oni zrobiliby to dla Ciebie..."
Tak pamiętał rozmowę w świątyni, zanim odszedł z pustą obietnicą zdobycia władzy. Kiedy negocjował z Krogulcem wierzył w to co mówi, wierzył w chwilowe zawieszenie broni, które mogło być zbawienne dla dalszych losów miasta, wierzył w Grzecznego który dostrzegł potrzebę działania na przekór kapłanom, wierzył wreszcie Krogulcowi, choć wiarą chwilową i niepełną. Teraz cała ta wiara poszła się jebać, choć i tu Tupik zaczynał obwiniać siebie. Tuż przed śmiercią był to zresztą naturalny odruch. "Gdybym nie wspomniał o Wasiliju..."
Dylematy moralne Tupika blakły jednak w porównaniu z dylematami nad którymi jego mocno pofałdowany, choć mały móżdżek ostro pracował. A pracował nad walką i targowaniem się z resztą niezdecydowanych ludzi Krogulca, potencjalnych klientów, a bez kolokwializmów, potencjalnych płatnych zabójców do wynajęcia...od zaraz. Przewagę liczebną po stronie Krogulca już jakoś udało im się ograniczyć, teraz należało okazać przewagę... !

Tupik krzyknął bezpośrednio do ludzi których znał od czasów Harapa. W jakimś sensie już opowiedzieli się po jego stronie, wstrzymując się od ataku. Oznaczało to dla Tupika, że teoretycznie już mieli po dwadzieścia Karli...jeśli Tupik mocodawca przeżyje... Należało im jednak dać impuls do działania. I to do działania po właściwej stronie, tym bardziej , że potencjalni przeciwnicy - reszta ludzi Krogulca, była do nich tyłem...

- Dodatkowe dwadzieścia karli za głowę każdego z pachołków Krogulca, zabójcy Harapa!

Halfling zamierzał miotać z procy w Krogulca jednocześnie krzycząc. Te dwie akcje nie blokowały siebie wzajemnie a skoro negocjacje z Krogulcem i tak szlag trafił... Najpierw jednak poleciała kolejna buteleczka kwasu od profesora. Druga i ostatnia. Lampa ostatecznie spoczęła na dachu, była nieco nieporęczna do rzutu a Tupik chciał sobie zachować jakiś ostateczny argument, na zbirów którzy chcieliby dopaść i jego. Miał nadzieję, że tym razem trafi w Krogulca, choć częściowo, na trwałe zostawiając mu ślad na ciele. O ile nie zdołają go zabić, a szanse na przeżycie Krogulca Tupik zamierzał ograniczyć do minimum, jeśli nawet nie na teraz, to na później pozostawiając zbirom kilka słów przemyśleń.

- Pojawia się taki znikąd, na miejsce Harapa i współpracuje z jego zabójcami. Skąd masz tyle kasy kmiocie jeden?!! I skąd żeś wiedział o Harapie, jak nie jesteś stąd, Co??! Za kasę z jego zabójstwa najmujesz nieznanych Ci ludzi jak popadnie, wiesz o sprawkach Harapa bo współpracujesz z jego zabójcami!!!

Waga oskarżeń była ciężka i powinna zaburzyć krew w każdym kto choć trochę szanował Harapa.

- Każdy kto odtąd nie zerwie z Krogulcem to zdrajca wspierający mordercę Harapa !

Jad sączył się z małych ust halflinga. Jego słowa potrafiły doprowadzić do szału, potrafiły rozgniewać jak i uspokoić, miały drogocenną moc mącenia i klarowania. W tej chwili truły niczym najgorszy jad żmii, truły zarówno umysł Krogulca jak i podwładnych mu ludzi. Tupik wiedział, że do pełnego sukcesu potrzebne są trzy elementy: myśl, słowo i czyn. Każdy z nich musiał się zgadzać a wówczas potrójna moc tych elementów była przeogromna. Halfling wierzył w to co mówi, mówił to wszem i wobec a na koniec posłużył się czynem dopełniając całości. Na koniec miast kuli poleciała sakiewka jaką niedbale rzucił lewą ręką.

- Masz zadław się śmieciu jeden, tylko na tym ci zależy !

Sakiewka na pół pękata, zawierająca jakieś piędziesiąt okrągłych Karli, rozsypała się niemal w powietrzu częściowo obsypując zawartością Krogulca.
Wyraz niedowierzania nie znikał z jego oczu a wyraz triumfu z oczu Tupika. Niezależnie od dalszych losów wiedział, że Krogulec ostro pożałuje tego starcia, a idąc nieco wcześniej ataku na karczmę, czy idąc jeszcze dalej nakazaniu uśmiercenia Magnusa...
Z rąk tego szumowiny przelało się zbyt wiele krwi. Rzezimieszki pamiętający dobrze czasy Harapa, miały ostatnią okazję by się przekonać jakie wartości niesie z sobą Tupik a jakie ich dotychczasowy pracodawca. U niego nie mogli być bezpieczni, wiedząc, że za ich śmierć będzie płacone złoto a nie krew... Za Harapa każdy wiedział, że jak zdechnie bez wiedzy i zgody szefa to i jego zabójcę spotka podobny los. Na zgodę Harapa nikt nie miał co liczyć, chyba że naprawdę zaszedł mu za skórę. Tupik pamiętał jak banda śpieszyła by oddać zaległą składkę. Harap może i był wkurwiony na spóźnienie, ale na pewno złota nie cenił wyżej niż życia. Szczególnie własnego...

Tupik wiedział, że jeśli w tym starciu spotka go śmierć to będzie to dobra śmierć. Taka o jakiej się pamięta i o jakiej się opowiada. Ucieczka właściwie nie wchodziła już w rachubę, pozostawała walka do końca, bez pardonu. Tupik był dumny ze swoich ludzi, z Grzecznego, Levana, był dumny z Waltera z którym nie zdążył jak dotąd zapalić fajki. Miał nadzieję że w tym lub tamtym świecie jeszcze razem zapalą, był pewny, że choć jednej z tych opcji dopilnuje Phaenias i w tym celu w duchu rozpoczął gorączkową modlitwę...
"O Pheniasie pozwól mi zapalić w tym lub tamtym życiu z krasnoludem zwanym Walterem" Tupik miał nadzieję, że jego bóstwo zdecyduje się na pomoc w realizacji pierwszej opcji... Zastanawiał się nawet czy na tamtym świecie będzie miał co jarać... no ale skoro jego bóstwo pilnowało tego skarbu, to raczej nie miał się o co martwić. Phenias nie był bóstwem wojowniczym, na szczęście nie był też opiekunem ogniska domowego jak Esmeralda, ta z pewnością ściągnęła by Tupika do domu...gdyby zdarzyło jej się usłyszeć modlitwę. Phenias był małym natchnieniem Tupika, gdyż lubił wierzyć, że bóstwo jest po jego stronie i słyszy właściwie wszystko...może czasem z przepalenia nie chce mu się tylko działać... Mimo to fakt tak bliskiego obcowania ( a przynajmniej takowe wyobrażenie Tupika) działał pocieszająco. Dobrze było wiedzieć, że bóstwo obserwuje jego starcie i co najmniej mu kibicuje...

Dla Tupika najbliższy obszar działań skupiał się na zasypaniu lawiną kamieni Krogulca. Z tej odległości nie powinien mieć problemów z trafieniem, a ewentualne pudło, musiało odbić się nieszczęśliwie na którymś z otaczających go ochroniarzy. Chciał wywrzeć jak najwięcej szkód w Krogulcu, kwas, kule, chciał by na trwale jego przeciwnik zachował pamiątkę od Tupika. Jedynie ułamek, skrawek uwagi poświęcał całej reszcie, włącznie z dbaniem o własny żywot. Mimo to tak do końca bezbronny nie został, lampa która spoczywała u stóp halflinga, nadawała się idealnie do kopnięcia, w nadchodzących w jego stronę przeciwników. Wiedział jednak, że to nie na nim koncentrować się będzie uwaga przeciwników. Osobiście uważał to za największy błąd Krogulca i miał nadzieję, że wszystkie użyte przez Tupika przeciwko niemu środki, dadzą mu to szybko do zrozumienia.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 27-04-2010 o 23:13.
Eliasz jest offline