Sytuacja z nowymi rekrutami była raczej jasna, jadą z nami. Moglibyśmy sobie narzekać ile wlezie, ale prawda była taka, że mieli mało ludzi i każda para rak, mogąca trzymać miecz się przyda i nie należy z niej rezygnować. Nawet jeśli ich kompetencje dają wiele do życzenia.
Łuczniczka nie otrzymała od kapłana żadnego rozkazu dotyczącego przygotowań, więc znaczyło to że ma wolne. I gdyby miała ochotę powłóczyć się samotnie po całym obozie najemników pewnie by to wykorzystała, choć fakt iż nikt nie poszedł towarzyszyć kapłanowi w wizycie wzbudził jej niesmak. W końcu jak już go wybrali dowódca mogli by zachować się jak drużyna, dowódca powinien mieć koło siebie jedną osobę do pomocy.
Po chwili dogoniła kapłana.
- Miło widzieć, że choć jedna osoba nie ma prywatnych spraw do załatwiania. - rzucił w jej stronę. - Co sądzisz na temat tej dwójki, co nas zatrzymała w obozie najemników?.
Na wspomnienie o prywatnych sprawach, Zoi uśmiechnęła się złośliwie wyłapując szyderczą aluzje dotyczącą maga i złodzieja, może kapłan nie jest jednak jak nudny i sztywny jak większość duchownych.
- Tak myślałam że docenisz towarzystwo w czasie zapewne nudnego spotkania. No i nie godzi się zostawiać dowódcy bez jakiejkolwiek obstawy czyż nie? Co do tamtej dwójki....- tutaj zawiesiła głos nie do końca wiedząc jak powinna ująć to co chce powiedzieć i jakby decydowała co dokładnie o tym myśli. - Weź ich. Naszej zgrai brakuje zbyt dużo do profesjonalnych łowców by przejmować się takimi rzeczami jak brak doświadczenia czy pobudki. Teraz każdy kto choć trochę umie walczyć jest dobrym dodatkiem. - Z tonu wypowiedzi można by sądzić że skończyła, ale zanim Maldred zdążył przetworzyć do końca jej wypowiedzieć. - Oczywiście jako najczystszy przykład żółtodziobów jaki do tej pory widzieliśmy ich szanse na przeżycie do końca misji są bardzo bardzo małe. … Praktycznie nie istnieją.
Po dotarciu do kasztelana Zoi nie bawiła się w uprzejmości jak Maldred. Stała z postawą prawdziwego najemnika, który ma gdzieś podział klas społecznych, stanęła przy drzwiach pod ścianą i obrzuciła pomieszczenie i samego kasztelana spojrzeniem obojętności. Pozwoliła by kapłan znający się na wewnętrznej etykiecie przejął tu inicjatywę, zwłaszcza iż nie uczestniczyła w ostatnim spotkaniu i nie posiadała wiedzy jakie tematy dokładnie powinni poruszyć.
Ostatnio edytowane przez Obca : 28-04-2010 o 20:55.
|