Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2010, 09:52   #110
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Nagle ogarnęło ich gorąco. Twarz i oczy Levana zapiekły nie tylko od żaru, który niczym piekło rozgorzał dokoła Grzecznego, ale też od bolesnych wspomnień, które sprawiły, że Levan nie był najatrakcyjniejszym z kieslevitów. Poparzona i pomarszczona od blizn twarz skurczyła się nagle, zęby Levana błysnęły bielą. Wyglądało to jakby kieslevita rozgniewał się nie na żarty.

Rozgniewany był tylko na Grzecznego, ale z każdym pchnięciem i z każdym cięciem zapomniał o tym, myślał jedynie o przeciwnikach. Z pierwszymi się udało, potem nastąpił chaos. Chaos był ich sprzymierzeńcem - ludzie Krogulca w żaden sposób nie mogli się teraz zorganizować. Wszelkie próby zatrzymania Grzecznego spełzły na niczym i już nie byli tak skorzy do walki. Taktyka Levana sprawdzała się jak dotąd dobrze. Tam gdzie Grzeczny nie dokończył dzieła ostatecznego rozgrzeszania, pojawiał się Levan i szybko odsyłał drani do ich własnych piekieł.

Na dodatek między żywymi pochodniami i tymi, którym udało się uniknąć tego strasznego losu szalał niezmordowany krasnal. Jego cień rzucany na okoliczne budynki był ogromny, niczym demon pojawiał się z uśmiechem na twarzy i dźgał czymś, co wyglądało śmiesznie w jego potężnych łapskach. Prawdziwy wariat. Było więc ich więcej.

Tupik wiedział jak im pomóc, a Levan wiedział jak to wykorzystać. Te chwile nieuwagi spowodowane przez drugi brzdęk szkła - zapowiedź kolejnej salwy ogni piekielnych, czy błysk monet krążących pod stopami zbirów, w których przeglądało się teraz całe piekło. Pazerność była wielkim wrogiem, każdego człowieka. A to, że zabija, Levan udowadniał z każdym kolejnym pchnięciem w najbardziej witalne punkty wrogów, dla których widok monety był powodem dla odwrócenia wzorku. Chaos pogłębiały sypiące się z dachu kamienie, Levan słyszał je dopiero, kiedy opadały na bruk, czasem w towarzystwie obolałego ciała.

Ciągle było ich dużo, ale teraz było nieco łatwiej nie dać się obejść. Szczególnie kiedy Levan trzymał się dwa kroki za Grzecznym - do niego nikt nie miał śmiałości, zbliżyć się. A jeżeli miał tę śmiałość, to śmiało mógł odmawiać ostatni pacierz. Krogulec wciąż był spokojny, widział go czającego się prawie bez ruchu z tyłu. Był pewien, że jeśli powalą jeszcze trzech, czterech, to nie będzie on tu czekał, a podkuli ogon i zmyje się. Runie jego odwaga, strzaska się zasrana pewność siebie. Łatwo być pewnym siebie kiedy się ma przed sobą dwudziestu chłopa. Teraz już nic nie będzie łatwe chuju!
 
Azazello jest offline