Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2010, 16:42   #23
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pojawienie się kolejnego wojownika sprawiło, że Jan sięgnął odruchowo po broń. jednak reakcja Aatra i Ymmy wywołały lekki uśmiech na twarzy Rosińskiego. Wreszcie ktoś, kto nie miał zamiaru atakować jak jakiś szaleniec z niedoborem rozumu i nadmiarem ADHD.
Co więcej, wydawał się być znajomym kobiet i dzieciarni, więc sojusznikiem cywili, których mieli od opieką. Czy jednak ich sojusznikiem? ... to już kwestia dyskusyjna.
Na razie jednak nowo przybyły nie zwracał uwagi na trójkę przybyszów z innego świata. W tym i na symboliczne gesty wykonywane przez Chrisa. Zdecydowanie bardziej interesował się Ymmą i jej stanem. A czułe gesty świadczyły, że jest kimś jej bliskim...
Pocałunki i pieszczoty, jakich sobie nie szczędzili, świadczyły o rodzaju łączącej ich bliskości.
Rosiński dyplomatycznie zaczął spoglądać w inną stronę. Niech się tamci sobą nacieszą.

Co będzie potem? Łatwo było przewidzieć, że cywile, dotąd pod ich opieką , opowiedzą swoją wersję wydarzeń. Spencer zapewne zacznie się wtrącać, próbując się z nowym dogadać za pomocą słówek jakie dotąd opanował. Ale Jan wątpił, by miało to znaczenie. Mimo wszystko komunikacja między nimi, a tubylcami nadal kulała. A nieufność do obcych robiła swoje. Jedyna nadzieja w słowach dwóch kobiet.Cóż... Jan wstał i podszedł do noszy, które zrobił. Jako, że już przestały być potrzebne, to rozpoczął ich demontaż. Bądź co bądź, porządna lina wspinaczkowa to rarytas w tym miejscu. I szkoda byłoby jej tu zostawić.

Uśmiechnął się do siebie, zwijając linę. Najważniejsze, że opiekę nad cywilami mają już za sobą. I ciężar został zdjęty z ich barków. Oby ten wojownik przybył z jakiejś istniejącej osady, bo Rosiński miał już po dziurki w nosie tej wędrówki donikąd.

Nadal jednak pozostały otwartymi kolejne kwestie. Czy można zaufać nowo przybyłym? Co takiego uratowani cywile powiedzą o grupce z innego świata ? Czy nie skończy się to tak, że zostaną zabici we śnie przez „przyjaciół” Ymmy? Możliwe. Ale Jan miał dosyć kurczowego trzymania się życia. Jeśli przyjdzie mu tu zginąć, to trudno.

Inną kwestią był powrót do domu. Jak to zrobić? Kiedy? Czy to w ogóle możliwe? I czy ktoś chce wracać do domu? O ile siebie Jan był pewien, to w przypadku Tima miał już wątpliwości. A Spencer wydawał się dobrze zadomowić w tej wczesnośredniowiecznej rzeczywistości. Co kto lubi, jak powiadają. Trzeba to jednak będzie obgadać z pozostałą dwójką, żeby było wiadomo na czym się stoi. Ale trzeba będzie omówić to w jakimś spokojnym miejscu. A to nie wyglądało na spokojne.

Na razie jednak „powitanie” Ymmy i jej męża/kochanka/partnera? się przedłużało.
I trójce przybyszy pozostało czekać, aż skończą się „witać” zaczną rozmawiać. A wtedy przyjdzie czas na poznawanie się i decyzje. I wreszcie będzie można ruszyć dalej.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 30-04-2010 o 18:35.
abishai jest offline