Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2010, 22:23   #19
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Kiedy Taran oglądała nagranie z kamer, a Toht się jej przyglądał, usłyszeliście silne mentalne wołanie, zaraz tez napłynęły obrazy. Dla Taran było to niezwykłe uczucie, pierwszy raz widziała taki rodzaj komunikacji, obrazy były tak żywe, jakby patrzyła własnymi oczami. Kolory, dźwięki, nawet podmuch ciepłego powietrza na twarzy... i strach.

Strach, który przeszywał ją do kości, blokował wszystkie ruchy, i wywoływał zimny pot na ciele, nie wiedział czy był to jej własny pot, czy tylko odczuwała tak silnie, emocje osoby przekazującej ten obraz, ale było to iście przerażająca. Odwróciła się i zobaczyła Deacona, wyglądał na przerażonego, ale ine tak jak ona, albo dobrze to maskował, albo był przyzwyczajony do takich obrazów.

W jej umyśle rozdarł się krzyk, był to głos maga, który powitał ich na statku sithów.
- Zostaliśmy zaatakowani, potrzebujemy wsparcia. - Widziałaś jak tuż przed jego twarzą powietrze rozgrzało się do czerwoności, a zaraz potem cały obraz zasłonił wielki podmuch ognia. Tarcza wytrzymała, ale uczucie strachu się wzmogło.

W polu widzenia przed maga, nadającego obraz, wbiegło trzech magów z gildii, jeden wojownik i dwóch alchemików. Mniej więcej piętnaście metrów przed nimi pojawił się ktoś w szatach maga, o ile tutejsi magowie nosili barwne lub praktyczne szare szaty z przepaskami, określającymi ich specjalizację, to ten był ubrany w czarne szaty. Długi kaptur zasłaniał mu twarz, przy pasie miał dwa wibro miecze. Szedł do przodu, a powietrze przed nim migotało kiedy ataki magów gildii rozbijały się o jego tarczę.

Gdyby Taran, więcej wiedział o magii i jej zasadach, musiała by uznać podziw dla maga. Tarcza przed magicznymi pociskami, zużywała o wiele więcej energii niż same ataki, a patrząc na trójkę magów z gildii byli oni już praktycznie wyczerpani.

Nagle napastnik zatrzymał się.
- Wydajcie obcego. - To nie było stwierdzenie, to był rozkaz. Magowie spojrzeli po sobie, po czym mag przesyłający obraz zapytał.
- Kim jesteś -
- Za późno - Odpowiedział zimnym głosem obcy mag i wyciągną przed siebie rękę. Żar jaki się z niej wydobył był nie do wytrzymania nawet, jeśli był przekazywany tylko poprzez umysł.
Na ułamek sekundy Taran widziała jak tarcze trzech magów się rozpadają, a ich ubrania stają w ogniu, jak ich ciała się zapalają, a potem żar uderzył w dowódcę. Tarcza wytrzymała tylko chwilkę, i nastała cisza.


Deacon oparty plecami o ścianę osuną się na podłogę. Taka potęga była dla niego niewyobrażalna, najsilniejsi magowie mogli mierzyć się z dwójką może z trójkę słabych magów, ale pokonać czterech z tego dwóch wyszkolonych wojowników, i najwyraźniej nawet się przy tym nie zmęczył.

Oraz powrócił na moment kiedy obcy mag uderzył w kogoś w sali z holocornami, potem była już cisza.

Odezwał się jeszcze tylko głos Tarko, wydający dyspozycje dla wojowników, i koordynujący ich rajd do statku sithów. Toht otrzymał tylko instrukcję pozostania na stanowisku.

Po dwóch lub trzech minutach, oczekiwania w ciszy pojawiło się pięciu wojowników i razem z Deaconem zabrali Taran do budynku gildii w celu zapewnienia jej ochrony.
 
deMaus jest offline