Kapitan
Mac Nammara w swoim stylu przedstawił wszystkim zgromadzonym ich zadania,
Baldrick wraz z
Vilain'em i
Kingston miał zbadać miejsce zbrodni. Co prawda Terrence wolałby zjawić się tam bez obstawy, ale na to staruszek na pewno by nie pozwolił. W gruncie rzeczy nie robiło mu to jednak wielkiej różnicy, gdyż i tak nie miał zamiaru wymieniać się z nimi swoimi spostrzeżeniami.
Podczas jazdy Terrence nie odezwał się do swoich współtowarzyszy nawet jednym słowem, zresztą oni również nie wyglądali na zbyt rozmownych. Być może zastanawiali się nad śledztwem, a może tylko nad swoimi własnymi problemami, to już mało
Baldrick'a obchodziło. Policjant rozsiadł się wygodnie na przednim siedzeniu i z niemrawym wyrazem twarzy wyglądał przez okno. Nowy York zdawał się być mniej zatłoczony niż zwykle, o ile można tak powiedzieć o metropolii w której żyje ponad osiem milionów ludzi.
Kiedy wreszcie dostali się na miejsce
Baldrick wyglądał na wyjątkowo znudzonego, już z daleka zauważył upierdliwą dziennikarkę, która wałęsała się ze swoją ekipą. Niedaleko stał również jego stary przyjaciel
Theodor Stabler, jeden z najlepszych patologów jakich to miasto kiedykolwiek widziało. Takie przynajmniej było zdanie
Terrence'a.
Agentka
Kingston postanowiła wziąć na siebie namolną panią dziennikarz, natomiast
Baldrick szybko opuścił
Vilain'a i skierował swe kroki w kierunku znajomego patologa.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=FtpY5_HASM8[/MEDIA]
- Co za pieprznik - rzucił już na początku
Stabler -
Mówię, ci. Do Święta Dziękczynienia się stąd nie wygrzebiemy - rozejrzał się w około jakby chciał jeszcze raz ogarnąć umysłem miejsce zbrodni -
Zresztą ja już swoją robotę skończyłem. Nie ma tam ani kawałka więcej ciała. Od godziny ryłem nosem beton w poszukiwaniu „ludzkich resztek organicznych", jak to nazywają nasze procedury. A teraz, nieważne niedziela czy nie, muszę się koniecznie napić. Jak będziesz chciał pogadać, to zadzwoń. Angie znów wyjechała.
Już na pierwszy rzut oka wyglądał na strapionego, zwykle był pogodny i wesoły, tymczasem teraz sprawiał wrażenie mocno czymś przytłoczonego. Z nieco niechlujnego ubioru można by wywnioskować, że znów pokłócił się z żoną, choć z drugiej strony równie wiarygodna była wersja z kolejnym pogorszeniem się jej stanu zdrowia.
Baldrick dobrze wiedział, iż
Angie od lat zmaga się z różnymi dolegliwościami, choć nigdy nie dopytywał o to swego przyjaciela.
-
Jasne Theo, stary chce mieć jeszcze dzisiaj raport, ale jakoś to załatwię - uśmiechnął się po czym dodał -
W gruncie rzeczy jest niedziela, dzisiaj musimy się napić. - Nie inaczej - odrzekł
Stabler choć bez większego entuzjazmu -
Nie zerkniesz na miejsce zbrodni? - Taki miałem zamiar, ale widzisz tego kolesia? -
Terrence wskazał palcem na
Marlona, który już zaczynał myszkować w zaułku -
Jeżeli ludzie Mendozy jeszcze nie zniszczyli wszystkich śladów to za kilka chwil wyręczy ich w tym poczciwy Vilain.
- Przesadzasz, Vilain zna się na rzeczy... - Jasne - wtrącił
Baldrick -
W dodatku jest tu jeszcze Kingston, a ją mogę znieść jedynie w seksownych ciuchach, jak widzisz, dzisiaj się nie postarała. - Próbowałeś być kiedyś bardziej... uprzejmy Terry? -
Stabler zaczął powoli pakować swój sprzęt -
Wiesz, że policjanci powinni ze sobą współpracować? Zresztą nieważne, jeśli nie masz zamiaru badać tamtego miejsca to mogę powiedzieć ci coś o naszej ofierze.
- Zaczynaj.
-
Jak dla mnie totalna masakra, pokroili dziewczynę na jakieś szesnaście, może nawet więcej kawałków - na twarz
Stablera powrócił znajomy uśmiech, jakby rozmawianie o pracy, nawet tak ciężkiej, poprawiało mu humor - D
ziewczyna na 100 % została zabita gdzieś indziej, za mało tutaj krwi, ktoś musiał ją przywieźć w to miejsce już po fakcie.
-
Jak wyglądają cięcia? Zrobiły to jakieś szczeniaki?
-
O ile zabójcą nie był Doogie Howser to nie, to była robota profesjonalisty, kogoś kto dokładnie znał się na medycynie.
-
Domyślasz się czym ją tak załatwili?
-
Jak dla mnie wygląda to na sprzęt medyczny i to nie byle jaki, komuś bardzo zależało by każde cięcie było wykonane z najwyższą precyzją. Mówię ci Terry, robota profesjonalisty.
-
W porządku, będę musiał dokładnie przyjrzeć się wszystkiemu co udało się tutaj zebrać - zrobił krótką pauzę -
Kończysz już?
-
Nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć - odpowiedział
Theodor -
Nawet nie powinno mnie tu teraz być, ale mnie udało im się najszybciej ściągnąć. Teraz marzę tylko o jakimś chłodnym piwku.
- Właściwie to Kingston i Vilain powinni sobie sami poradzić z raportem - na twarzy
Baldricka pojawił się znajomy nieco złowieszczy uśmieszek
- Nikt nie zauważy jeśli wymknę się z tobą, ta sprawa i tak nie wygląda na zbyt ciekawą.
W innych okolicznościach
Stabler zapewne starały by się namówić swego przyjaciela do pozostania na miejscu i dokładnego zbadania zaułka, jednak tym razem zdawało się, że nawet ucieszył się z takiej decyzji
Baldrick'a. Być może na prawdę potrzebował szczerej rozmowy.
Stabler wezwał taksówkę i już po dziesięciu minutach znaleźli się pod jednym z wielu barów w dzielnicy Soho.