Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2010, 22:53   #12
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Kapitan Mac Nammara w swoim stylu przedstawił wszystkim zgromadzonym ich zadania, Baldrick wraz z Vilain'em i Kingston miał zbadać miejsce zbrodni. Co prawda Terrence wolałby zjawić się tam bez obstawy, ale na to staruszek na pewno by nie pozwolił. W gruncie rzeczy nie robiło mu to jednak wielkiej różnicy, gdyż i tak nie miał zamiaru wymieniać się z nimi swoimi spostrzeżeniami.

Podczas jazdy Terrence nie odezwał się do swoich współtowarzyszy nawet jednym słowem, zresztą oni również nie wyglądali na zbyt rozmownych. Być może zastanawiali się nad śledztwem, a może tylko nad swoimi własnymi problemami, to już mało Baldrick'a obchodziło. Policjant rozsiadł się wygodnie na przednim siedzeniu i z niemrawym wyrazem twarzy wyglądał przez okno. Nowy York zdawał się być mniej zatłoczony niż zwykle, o ile można tak powiedzieć o metropolii w której żyje ponad osiem milionów ludzi.

Kiedy wreszcie dostali się na miejsce Baldrick wyglądał na wyjątkowo znudzonego, już z daleka zauważył upierdliwą dziennikarkę, która wałęsała się ze swoją ekipą. Niedaleko stał również jego stary przyjaciel Theodor Stabler, jeden z najlepszych patologów jakich to miasto kiedykolwiek widziało. Takie przynajmniej było zdanie Terrence'a.

Agentka Kingston postanowiła wziąć na siebie namolną panią dziennikarz, natomiast Baldrick szybko opuścił Vilain'a i skierował swe kroki w kierunku znajomego patologa.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=FtpY5_HASM8[/MEDIA]

- Co za pieprznik - rzucił już na początku Stabler - Mówię, ci. Do Święta Dziękczynienia się stąd nie wygrzebiemy - rozejrzał się w około jakby chciał jeszcze raz ogarnąć umysłem miejsce zbrodni - Zresztą ja już swoją robotę skończyłem. Nie ma tam ani kawałka więcej ciała. Od godziny ryłem nosem beton w poszukiwaniu „ludzkich resztek organicznych", jak to nazywają nasze procedury. A teraz, nieważne niedziela czy nie, muszę się koniecznie napić. Jak będziesz chciał pogadać, to zadzwoń. Angie znów wyjechała.

Już na pierwszy rzut oka wyglądał na strapionego, zwykle był pogodny i wesoły, tymczasem teraz sprawiał wrażenie mocno czymś przytłoczonego. Z nieco niechlujnego ubioru można by wywnioskować, że znów pokłócił się z żoną, choć z drugiej strony równie wiarygodna była wersja z kolejnym pogorszeniem się jej stanu zdrowia. Baldrick dobrze wiedział, iż Angie od lat zmaga się z różnymi dolegliwościami, choć nigdy nie dopytywał o to swego przyjaciela.

- Jasne Theo, stary chce mieć jeszcze dzisiaj raport, ale jakoś to załatwię - uśmiechnął się po czym dodał - W gruncie rzeczy jest niedziela, dzisiaj musimy się napić.

- Nie inaczej - odrzekł Stabler choć bez większego entuzjazmu - Nie zerkniesz na miejsce zbrodni?

- Taki miałem zamiar, ale widzisz tego kolesia? - Terrence wskazał palcem na Marlona, który już zaczynał myszkować w zaułku - Jeżeli ludzie Mendozy jeszcze nie zniszczyli wszystkich śladów to za kilka chwil wyręczy ich w tym poczciwy Vilain.

- Przesadzasz, Vilain zna się na rzeczy...

- Jasne - wtrącił Baldrick - W dodatku jest tu jeszcze Kingston, a ją mogę znieść jedynie w seksownych ciuchach, jak widzisz, dzisiaj się nie postarała.

- Próbowałeś być kiedyś bardziej... uprzejmy Terry? - Stabler zaczął powoli pakować swój sprzęt - Wiesz, że policjanci powinni ze sobą współpracować? Zresztą nieważne, jeśli nie masz zamiaru badać tamtego miejsca to mogę powiedzieć ci coś o naszej ofierze.

- Zaczynaj.


- Jak dla mnie totalna masakra, pokroili dziewczynę na jakieś szesnaście, może nawet więcej kawałków - na twarz Stablera powrócił znajomy uśmiech, jakby rozmawianie o pracy, nawet tak ciężkiej, poprawiało mu humor - Dziewczyna na 100 % została zabita gdzieś indziej, za mało tutaj krwi, ktoś musiał ją przywieźć w to miejsce już po fakcie.

- Jak wyglądają cięcia? Zrobiły to jakieś szczeniaki?

- O ile zabójcą nie był Doogie Howser to nie, to była robota profesjonalisty, kogoś kto dokładnie znał się na medycynie.

- Domyślasz się czym ją tak załatwili?

- Jak dla mnie wygląda to na sprzęt medyczny i to nie byle jaki, komuś bardzo zależało by każde cięcie było wykonane z najwyższą precyzją. Mówię ci Terry, robota profesjonalisty.

- W porządku, będę musiał dokładnie przyjrzeć się wszystkiemu co udało się tutaj zebrać - zrobił krótką pauzę - Kończysz już?

- Nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć - odpowiedział Theodor - Nawet nie powinno mnie tu teraz być, ale mnie udało im się najszybciej ściągnąć. Teraz marzę tylko o jakimś chłodnym piwku.

-
Właściwie to Kingston i Vilain powinni sobie sami poradzić z raportem - na twarzy Baldricka pojawił się znajomy nieco złowieszczy uśmieszek - Nikt nie zauważy jeśli wymknę się z tobą, ta sprawa i tak nie wygląda na zbyt ciekawą.

W innych okolicznościach Stabler zapewne starały by się namówić swego przyjaciela do pozostania na miejscu i dokładnego zbadania zaułka, jednak tym razem zdawało się, że nawet ucieszył się z takiej decyzji Baldrick'a. Być może na prawdę potrzebował szczerej rozmowy. Stabler wezwał taksówkę i już po dziesięciu minutach znaleźli się pod jednym z wielu barów w dzielnicy Soho.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline