Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2010, 23:06   #13
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Niedziela, 4 września 2011r, 11.50 AM, New York City, Siedziba Główna Wydziału Specjalnego N.Y.P.D.


Clause Grand

Po małym szantażyku, Teddy zmiękł, jak wyprany w zmiękczaczu. Kwadrans później stałeś już w sali audiowizualnej, w której rejestrowano sekcje zwłok – w miejscu, po drugiej stronie szyby. Dwaj ubrani w zielonkawe fartuchy technicy przygotowali się do pracy. Kolejny wwiózł wózek ze szczątkami – bo trudno było uznać to, co leżało na metalowym blacie z ludzkie zwłoki. Raczej kawałki mięsa, poukładane tak, by jak najbardziej przypominały ciało młodej dziewczyny. Najbardziej ludzka z tego wszystkiego była głowa dziewczyny. Blada, obmyta z brudów twarz, z zaszytymi nadal powiekami zdająca wpatrywać się w ciebie z jakąś przerażającą świadomością.
Jeden z techników, niższy – w roboczych strojach, włosach skrytych pod czepkami i maskach na twarzy – trudno było ustalić nawet ich płeć odezwał się cichym, spokojnym głosem.
- Technik sekcyjny Patricia Walentov. Niedziela. 4 września 2011roku. Godzina 11.50. Rozpoczynamy sekcję zwłok młodej dziewczyny, wiek 20 lat, rasa kaukaska, zidentyfikowanej przez rodzinę jako Annie Waterman. Moim asystentem jest doktor patologii sadowej Dean Robins. Sekcję obserwuje funkcjonariusz Clause Grand z Wydziału Specjalnego Nowojorskiej Policji.
Prowadząca sesję zrobiła krótka pauzę na zaczerpnięcie oddechu.
- Ciało dowiezione w stanie rozczłonkowania. Oddzielone kończyny górne ofiary podzielono następnie na trzy części główne – dłoń, przedramię i ramię. Kończyny dolne również podzielono na trzy części – stopę, goleń i część udową. Korpus przecięto na pół, oddzielając część brzuszną od klatki piersiowej. Osobną część stanowi miednica oraz głowa. Oprócz obrażeń zadanych narzędziem służącym do rozczłonkowania zwłok nie widać żadnych innych śladów przemocy fizycznej. Sprawdzam linię cięć. Pobieram próbki tkanki i obcych ciał z rany. Metaliczne drobinki, prawdopodobnie fragmenty narzędzia służącego do rozczłonkowania ofiary. Precyzyjne linie cięcia sugerują, że mamy do czynienia ze sprawcą posiadającym znaczną wiedzę z zakresu chirurgii oraz dysponującego profesjonalnym sprzętem chirurgicznym. Kości przecięte w sposób precyzyjny, co potwierdza hipotezę wyspecjalizowanych narzędzi. Na lewym przedramieniu ofiary niewielki, świeżo zrobiony tatuaż. Zaczerwienienia i stan skóry wydają się wskazywać na co najwyżej 8-10 dni. Panie Robins proszę zrobić zdjęcie. Proszę podać mi szkło powiększające. Zajmę się teraz szczegółowymi oględzinami tkanki skórnej.

Przez chwile w sali sekcyjnej słychać jedynie cichy szum klimatyzatora.

- Żadnych więcej znaków szczególnych na ciele – kontynuuje monolog Walentov - Żadnych obtarć i śladów sugerujących przemoc wobec ofiary. Na podstawie zmian patomorfologicznych ustalam datę śmierci na noc z 3 na 4 września ww wczesnych godzinach wieczornych, pomiędzy godziną osiemnastą a dziewiętnastą. Mała ilość krwi w ciele sugeruje wcześniejsze dokładne, wypuszczenie jej z ciała. Zalecam przeprowadzenie kolejnych badań technicznych pod tym kierunkiem. Panie Robins. Proszę teraz otworzyć klatkę piersiową ofiary.

Asystent wykonuje polecenie przy pomocy niewielkiej piły.

- Organy wewnętrzne ofiary w stanie nienaruszonym. Żadnych ubytków. Nie widać śladów patologicznych. Pobieram próbki z wątroby, żołądka i nadnercza do badań laboratoryjnych. Otwieram zawartość żołądka. Treści pokarmowe w niewielkich ilościach. Prawdopodobnie ofiara była głodzona na 48 godzin przed śmiercią. Stężenie kwasów żołądkowych sugeruje stan pobudzenia, jak przy niezaspokojonym łaknieniu i podawane ograniczone ilości płynów. Pobieram próbkę zawartości do analiz. Jelita bez większych złogów, drożne. Pobieram próbkę zawartości jelit do dalszych badań laboratoryjnych.

Po wykonaniu tej czynności Walentov obchodzi stół stając w dolnej części posegregowanego trupa.

- Sprawdzam narządy płciowe ofiary. Żadnych śladów penetracji. Pobieram próbkę do analizy. Błona dziewicza nienaruszona. Żadnych śladów obtarć wokół odbytu sugerujących odbycie stosunku analnego. Pobieram próbki z odbytu do badań. Po oględzinach można stwierdzić z 95% pewnością, że ofiara nie została poddana czynnościom seksualnym.

Beznamiętny, odrealniony głos techniczki nadaje tej scenie jakiegoś surrealizmu.

- Przystępujemy do oględzin głowy. Panie Robins, proszę pomóc mi otworzyć jamę ustną. Pobieram próbki do analiz. Żadnych ciał obcych. Język ze śladem nalotu. Pobieram próbki osadu do analizy. Na języku drobna rana, jak po wkłuciu igły. Powieki ofiary zostały zaszyte. Barwy wokół rany świadczą o tym, że zostało to zrobione po jej śmierci. Przystępujemy do zdjęcia szwów. Panie Robins, proszę o zabezpieczenie nici, jako materiału dowodowego w sprawie. Unoszę powieki. Panowie. Mamy coś ciekawego. Oczy ofiary prawdopodobnie nie należą do niej. Sprawdzam, czy nie nosi soczewek. Nie. Należy sprawdzić w aktach, jaką barwę miały oczy ofiary Kolor tęczówek nie jest zgodny ze zdjęciem dostarczonym przez rodzinę. Zakładam, że oczy należą do kogoś innego. Panie Robins, proszę o zrobienie zdjęć. Jeszcze w zbliżeniu. Proszę o zabezpieczenie znaleziska.
Skora głowy pod włosami czysta, żadnych ran, obtarć i naruszeń struktury kości.
Przystępujemy do dokładnych oględzin...

I tak dalej, w tym tonie przez 30 minut. Zdjęcia, próbki, oglądanie pieprzyków i znamion, blizn. Wszystkiego, co mogłoby pomóc w sprawie.

W końcu padają proceduralne słowa.
- Koniec sekcji pierwszej godzina 12.25. Proszę personel pomocniczy o zabranie materiału badawczego.
Szczątki wywożone są do chłodni, a technicy idą do pomieszczeń socjalnych by doprowadzić się do porządku.
- Detektywie Grand – słyszysz jeszcze głos Walentov. – Dokładny raport prześlę do Wydziału Specjalnego jeszcze dzisiejszego wieczora. Postaram się mieć wyniki analiz próbek na jutro rano.
Wiesz co to znaczy. Walentov potraktowała tą sprawę bardzo poważnie. Najwyraźniej los Annie wstrząsnął tą chłodną, zdystansowaną „doktor Wampir” jak nazywają niektórzy funkcjonariusze tą czterdziestokilkuletnią kobietę.
Mogłeś już opuścić kostnicę i salę sekcyjną i powitałeś to z ulgą. Pozostało ci jeszcze prawie półtorej godziny do odprawy u Mac Nammary o 14.00.



Marlon Vilain

Po rozmowie z mundurowymi, czujny, jak zawsze oglądasz zaułek w którym znaleziono ofiarę. I to jest właśnie to – jest to nie miejsce zbrodni, lecz po prostu ślepa uliczka, w której ciało zostało porzucone. Na czas waszej krzątaniny technicy wycofali się do barierek. Widać, że z ulgą oderwali się na moment od tej żmudnej, niewdzięcznej pracy.
Kręcisz się wraz z Knigston po zaułku. Terrence został by pogadać z jakimś technikiem. Najwyraźniej dobrze się znają. Każde z was lubi samodzielne myślenie. Nie przeszkadzacie sobie wzajemnie zbędną rozmową, by nie rozpraszać w pracy, która wymaga maksymalnej koncentracji uwagi.
Trzeba zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, każdą, nawet najdrobniejszą rzecz walającą się w tym zasyfionym zaułku.
Nie do końca lubisz pracę w terenie. Wolisz siedzieć przed komputerem, oglądać zdjęcia, szukać schematu. Tutaj, poza znanym ci biurkiem i przyjaznym blaskiem monitorów, zawsze czujesz się spięty, troszkę nie na miejscu.
Nie dostrzegasz niczego, co przyciągnęłoby na dłużej twoją uwagę. Nie czujesz tego dreszczyku, który pojawia się zawsze wtedy, gdy natrafisz na coś, co okazuje się być zwrotem w śledztwie. Tutaj, w tym obskurnym, cuchnącym zaułku nic takiego cię jednak nie porusza. Ani ułożenie szczątków, ani znak wymalowany krwią na ścianie, ani śmieci w kontenerach i walająca się obok nich nie wydają się wnosić nic w sprawę. Wiesz, że Jessica, jak też Terrence (szczególnie ten ostatni) są od ciebie lepsi w terenie (za to ty kasujesz ich przy komputerach). Postanawiasz zatem pozostawić ją przy pracy i wrócić do barierek, gdzie technicy palą papierosy i rozmawiają ze sobą. Gdy podszedłeś, któryś z nich podsunął ci papierosa.
Stanąłeś obok nich, jak najmniej starając się rzucać w oczy, i – z wrodzoną ci czujnością budzącą się z uśpienia w terenie – lustrowałeś otoczenie.
Trzech mundurowych piło kawę przyniesioną przez jednego z nich z pobliskiego fast-fooda. Technicy korzystali z okazji by zająć umysł czymś innym, niż grzebanie w odpadkach. Dziennikarze nie dali za wygraną – czyhali za taśmami, jak żądne padliny sępy. Kilka pstrykało wam fotki. Kilku rozmawiało przez telefony. Pewnie szukali u swoich szefów dojść do ludzi w zaułku. Liczyli na wyłączność i inne takie. Po drugiej stronie uliczki ustawił się również tłumek gapiów. Małolaty, żądne krwi, widoku trupów i sensacji. Staruszki, którym marzyła się zapewne chwila ekscytacji przed opuszczeniem tego świata pragną odmiany wydarzeń dnia codziennego. Przypadkowi przechodnie, dopytujący się co się dzieje. Codzienność. I wtedy twój wzrok pada na młodego mężczyznę stojącego pośród tej grupki. Szczupły i wysoki szatyn, pociągła twarz, ślad zarostu na brodzie i policzkach, strój do biegania. Ciemne oczy chłopka i twoje spotykają się na ułamek chwili a wtedy ... młodzieniec opuszcza wzrok, odwraca się i zabiera do odejścia. Coraz szybszym krokiem.
Impuls – taki sam jak przy pracy z materiałem na komputerze – przeszywa twoje ciało. Coś jest bardzo nie tak w postawie chłopaka!
Oddziela cię od niego początkowy dystans szerokości ulicy – jakieś trzydzieści, czterdzieści metrów. A wycofujący się chłopak jest już coraz bliżej kolejnej przecznicy, na której ruch, nawet w niedzielę, jest zdecydowanie większy. Łatwo może tam wmieszać się w tłum. Jessica jest jeszcze w zaułku. Jakieś 50 metrów dalej od „podejrzanego” niż ty.


Jessica Kingston

Po dość zręcznym spławieniu dziennikarskich sępów weszłaś za Marlonem w zaułek. Jest tutaj dość wąsko. Słychać szum powieszonych na ścianach urządzeń klimatyzacyjnych. Obrzydliwe graffiti – w większości nieprzyzwoite wyrazy i nic nie znaczące bazgroły i pseudosatanistyczne znaki. Większość tak stara, że nie mogła mieć znaczenia w śledztwie.
Przyjrzałaś się uważnie tabliczkom ustawionym przez ekipę techników. Obrysy znalezionych szczątków oddziaływały na wyobraźnię. Wyglądało na to, że ktoś zadał sobie trud by podzielić ofiarę na jak najmniejszą liczbę kawałków. Dłużej przyjrzałaś się rozmieszczeniu szczątków w zaułku. Sprawca zadał sobie wiele trudu, by wypełnić nimi ten zaułek zatem musiały zawierać jakieś przesłanie szalonego umysłu. Skrupulatność z jaką to zrobiono sugerowało udział mocnej, potencjalnie obsesyjnej natury sprawcy. Bardzo prawdopodobne, że cierpi on na zaburzenia osobowości związane ze porządkowaniem wszystkiego, nadmierna pedantycznością i natury religijno – okultystycznej. Szczątki porozkładano w taki sposób, że tworzą jakiś znak. Bez wątpienia.



Spiralę wymalowano krwią która zdążyła zastygnąć. Rozmazane linie, namalowane dość precyzyjnie przy pomocy jakiegoś narzędzia – pędzla lub wałka. Symbole spirali często mają znaczenie religijne, co rzeczywiście zdaje się kierować podejrzenia w stronę „duchowych” inklinacji sprawcy i jego motywów.
Zaułek ma jedno wejście od ulicy. Mała ilość krwi na miejscu znalezienia zwłok pozwala wysnuć poszlakę, że sprawca przywiózł tutaj rozczłonkowane ciało, a następnie poukładał w zaułku i odjechał. Do uliczki prowadzą jeszcze dwie drogi. Zamknięte od lat przejście prowadzące do środka jednego z przylegających budynków. Z zewnątrz najwyraźniej nie daje się go otworzyć, a jeden z kontenerów na śmieci zasłania drzwi w prawie jednej czwartej co może znacznie utrudniać ich rozwarcie. Drugim wejściem jest tylne wyjście prowadzące do pubu o nazwie „Pojutrze”. To właśnie, jak ustali Marlon, pracownik tej knajpki znalazł Annie. Po złożeniu zeznań pojechał do domu. Mundurowi zapisali adres, jakbyście chcieli zadać mu kilka dodatkowych pytań.
Obeszłaś wszystkie kąty, dokładnie zlustrowałaś wszystko, co na pierwszy rzut oka dało się podpiąć pod sprawę.
Po chwili masz już pierwszy obraz sytuacji w głowie. Sprawca musiał zaparkować samochód przed zaułkiem i wnieść szczątki ofiary w foliowych workach lub innym tego typu naczyniu. Potem porozkładał rozkawałkowane fragmenty w określonych miejscach, wyjął pojemnik z zebrana krwią i namalował znak na ścianie. Położył również kartę tarota pod odciętą głową – zapewne jako jakieś nieznane przesłanie. Potem wrócił do auta i odjechał. Jeśli mieliście szczęście jest szansa, że gdzieś w najbliższej okolicy jest system monitoringu ulicznego, który zarejestrował pojazd.
Pozostaje kwestia wyboru miejsca podrzucenia zwłok. Przypadkowy zaułek? Celowo wybrany? Ma coś oznaczać? Symbolizować? Dużo pytań i kompletny brak odpowiedzi. Jak na razie.
Jeszcze raz spojrzałaś na miejsca, gdzie stał głowa i zadrżałaś. Na ścianie wyraźnie widać wymalowane sprayem oko.



Jesteś pewna, ze to tez jakieś przesłanie od mordercy.


Walter Mac Davell

Rozmowa z ojcem zamordowanej dziewczyny pozwoliła ci ukierunkować myśli w stronę śledztwa. To zawsze jest taki moment, w którym ofiara przestaje być ciałem w kostnicy i nabiera „realności”. Staje się kimś, kto oprócz imienia miał życie. Miał marzenia, cele, przyjaciół i wszystko inne. Nie, żeby cię to specjalnie obchodziło, ale mimo wszystko, gdzieś w głębi serca, czułeś potrzebę doprowadzenia sprawy do końca.
Przesłuchanie świadka zajęło ci około godziny czasu. Zatem miałeś chwilę, by spotkać się z twoim przyjacielem i załatwić sekcję zwłok Annie.
Wejście do kostnicy znajduje się w budynku C. Podobnie jak przed godziną, nadal trwa tutaj spory ruch. Pokazując swój służbowy identyfikator wchodzisz w końcu z ogólnie dostępnej części komendy do tej gdzie wstęp mają tylko funkcjonariusze. Tędy jest szybciej i ciszej, z dala od niedzielnej bieganiny mundurowych. Jedynie nieliczni policjanci przemieszczają się tą drogą. Mijasz po drodze parę detektywów rozmawiających głośno o sprawie jakiegoś zabójstwa ćpuna – zwyczajnego zabójstwa dokonanego pewnie prze jakiś faszystowskich degeneratów. Kiedyś tez zaczynałeś o takich spraw. Wydaje ci się, że minęły wieki od tego czasu.
Twoje kroki rozbrzmiewają w pustych korytarzach cichym pogłosem. Zza zakrętu wychodzi kolejnych dwóch policjantów w mundurach. Milcząc mijają cię. I wtedy słyszysz, jak jeden z nich mówi za twoimi plecami:

- On cię widzi Walterze. Widzi cię, nawet na ciebie nie patrząc.

Odwracasz się nerwowo patrząc na odchodzących policjantów.

- Hej – nie wytrzymujesz krzycząc za nimi. – Który z was to powiedział?
Obaj odwracają się jak na komendę. Patrzą na ciebie zdziwieni.
- Ale co? – pyta wyższy z nich. – nikt z nas nic nie mówił detektywie.. mrużąc oczy dostrzega twoje nazwisko na identyfikatorze przypiętym do koszuli – Mac Davell.
Najwyraźniej nie bajerują cię. Pierwszy raz widzisz ich na oczy.
- Nieważne – rzucasz od niechcenia i odchodzisz.
- Specjalni – słyszysz głos drugiego. – Łapią świrów, to i sami zachowują się jak świry.
- Co racja, to racja, Stan – zgadza się z nim jego partner.
Dalsza droga do kostnicy mija już bez incydentów. Wysiadając z widny czujesz wibracje telefonu. Dzwoni Robert.
- Hej, Wal – słyszysz jego głos. – Spóźnię się chwilę. Sorki. Zaczekaj na mnie w sali widzeń w kostnicy.
Kierujesz się w tamtą stronę, a kiedy drzwi się otwierają widzisz wychodzącego ze środka Clause Granda. Znając twoje szczęście to właśnie wychodzi z sekcji zwłok Annie.


Terrence Baldrick

Siedliście z Theodorem w barze. Stosunkowo niedaleko od zaułka. W Soho. Bar w stylu jakiejś galerii rzeźb, ale dość znośny. On zamówił pierwszą kolejkę. Przez chwilę piliście w milczeniu. Potem pogadaliście o dawnych sprawach. O Margaret, o tym dlaczego z Theodorem widujecie się tak rzadko od jej śmierci. O jego bratanku. W zasadzie są to tematy dość drażliwe dla was obu, więc przy kolejnej kolejce przechodzicie do sprawy z zaułka.
- Pieprznik, Terrence, mówię ci – powtarza Theodor frazę, która usłyszałeś od niego, kiedy wysiadałeś z samochodu. – Maniak pokroił ją na tyle kawałków, że ich znalezienie i oznaczenie zajęło nam ponad kwadrans. Widziałem już wiele gówna w tej pracy, ale to zupełny syf. tylko raz słyszałem o podobnej sprawie. Sprzed czterech lat z Bostonu. Faceta nazywano „Ludzką Układanką”. Zdołał zabić dwie osoby, krojąc je na drobne kawałeczki. Dużo drobniejsze. Złapali go po kilku tygodniach, bo facet brudził przy tym niemiłosiernie. Popaprana sprawa, mówię ci. Możesz zadzwonić do kogoś z bostonu, kto zajmował się tym przypadkiem. Może ma jakieś sugestie, chociaż pewnie i tak nie będą ci potrzebne.

W pewnym momencie poszedłeś do toalety. Nie była duża, ani specjalnie czysta. Wychodząc z WC usłyszałeś jakiś hałas dochodzący od wysokiego świetlika. Ujrzałeś, że w otwartym oknie siadł szary, dachowy gołąb. Nie przejmując się zupełnie twoją obecnością zaczął gruchać w najlepsze.
Już otwierałeś drzwi, by opuścić WC, kiedy gołąb poderwał się do lotu z łopotem skrzydeł, najwyraźniej spłoszony twoim ruchem. I w tym samym momencie lustro, w którym przed chwilą oglądałeś swoją twarz pękło z cichym trzaskiem. Jeden z kawałków spadł do zamontowanej pod nim umywalki, rozbijając się na kolejne odłamki. Przez chwilę łazienkę wypełnia dźwięk tłukącego się szkła, szybko cichnąc, w przeciwieństwie do twojego rozszalałego gwałtownym wydarzeniem serca.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 02-05-2010 o 17:52. Powód: usunięcie P.S.
Armiel jest offline