Antoni nie ufał nowym, a jego twarz to wyrażała. Nawet Rafał Król i ludzie, z którymi koczował na obrzeżach Warszawy potrzebował trochę czasu, by Antoni był w stanie mu zaufać. Taką miał naturę, bowiem w życiu nauczył się, że od ludzi raczej należy spodziewać się kopniaków i pogardliwych spojrzeń, niż czegoś dobrego. Oczywiście zdarzały się wyjątki, jak jedna taka miła staruszka, która zawsze pod Netto dawała mu jedzenie. Antoni nigdy nie prosił jej o pieniądze. Widać było, że starsza pani, ma do niego wiele ciepła w sercu. Antoni nie wiedział czemu. Nie pytał. Dziękował jej tylko za jedzenie i patrzył, jak odchodzi z zakupami. Nawet nie wiedział, jak miała na imię. A teraz - jeśli miała szczęście - była już martwa. Jeśli nie - zapewne szwendała się po ulicach szukając ludzkiego mięsa.
Zadrżał, kiedy kula o mało nie trafiła Jarka. Dziwne uczucie - pomyślał - Chyba zależy mu na nim bardziej, niż sądził.
Przez chwilę, na myśl o tym, że Jarek oberwał zrobiło mu się niedobrze. Kiedy jednak Jaro pogonił za dziewczyną, która pojawiła się na schodach, poczuł taką radość, że nawet pozwolił sobie na lekki uśmiech.
- Król, słuchaj - Antoni pociągnął Rafała za rękaw szepcząc cicho. - Sprawdzę, czy nie ma tutaj innych dziur, którymi mogą nas zajść gdzieś od tyłu. Sam powinieneś wystrzelać wszystkich, którzy spróbują tędy wyleźć.
Spojrzał na faceta w mundurze, który do tej pory się nie przedstawił. Widząc jego broń i zacięty wyraz twarzy wiedział, że będzie w stanie dobrze go osłaniać. Drugiemu facetowi, w mundurze Strażnika Miejskiego niespecjalnie był w stanie zaufać w tak krótkim czasie.
- Weź ta pepeszę, stary - szepnął do żołnierza - i chodź ze mną. Obczaimy parter, czy te kurwy nie mają gdzieś innych wyjść.
Ostrożnie ruszył przed siebie nasłuchując odgłosów dochodzących z budynku. Słyszał szamotaninę na górze, gdzie prawdopodobnie Jaro i ten drugi dopadli tego kurwiszona od kanibali. To jednak Antoni miał w dupie. Teraz liczył się jedynie parter.
Miał zamiar oblukać każdą dziurę, każdy pokój i każdy korytarz na parterze i jeśli zobaczył by gdzieś jakiegoś ludojada ustrzelić jak zdechlaka na ulicy. A gdyby gdzieś znalazł inną dziurę, wtedy się zatrzyma i obgada z "Wojakiem" co i jak.
Obrzyna niósł wycelowanego przed sobą, gotowego do użycia, a resztę broni miał gotową do szybkiego dobycia w razie czego.
Ostatnio edytowane przez Armiel : 29-04-2010 o 09:37.
Powód: edycja pogrubień i kursywy
|