Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2010, 11:58   #33
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Aron "Klinga"

Hadi z uwagą i lekkim zdziwieniem wysłuchał niespodziewanego wystąpienia Arona. Szmer jaki przeszedł wzdłuż szeregów żerców, świadczył, że do soldackich wojowników bardziej przemówiły czyny Klingi niż gładkie słówka wiedźmiarza.
Aron czuł, że ma wsparcie w swoich braciach. Zdawał jednak sobie jednocześnie sprawę, że jeszcze wiele musi zrobić, by uwolnić ich spod wpływu przeklętego dzikoklanyty. Wyzwanie kogoś na pojedynek to jedno, ale zwycięstwo w nim to drugie. Walka czy to z Hadim, czy to jednym z jego ludzi na pewno nie będzie należała do najłatwiejszych. Nigdy wszak nie wiadomo jakimi mocami Ciemność obdarzyła tych przeklętych ludzi. Aron jednak nie czuł lęku, nigdy go nie czuł, gdy robił to co umie najlepiej, walczyć. Gdy mierzył z potworami czy sługami Ciemności, jego serce wypełniała wiara i odwaga oraz siła wielu pokoleń wojowników Wolnych Rodzin, którzy polegli w walkach z Ciemnością.
Klinga czuł bliskość przodków, którzy polegli na Wilczych Wzgórzach, tym miejscu gdzie Ciemność musiał ustąpić potędze wolnych ludzi. Żerca czuł jak krew pulsuje mu w żyłach i uderza do mózgu. Uwielbiał to uczucie podniecenia, które towarzyszyło mu gdy zbliżała się walka. Hardo i bez cienia lęku patrzył w oczy dzikoklanyty. Abdul Hadi wpatrywał się w twarz żercy skrytą częściowo za maską. Trwało to kilka chwil. Wiatr przybrał na sile i niósł zapach traw z głębi stepu. Aron poczuł smak wolności na języku. Wiedział, że jeżeli nawet zginie to polegnie w obronie słusznej sprawy. Dość już miał sztuczek, pustych słów i podszeptów Ciemności. Chciał już przeciąć ten wrzód, który tak bardzo chciał przyczepić się do poselskiej karawany.

Bartolomeo Juliusz
Hanzyta z uwagą wpatrywał się w step. Czas płynął, a jego wojownicy nie wracali. Nie podjęli też walki z dzikoklanytami, a to nie wróżyło nic dobrego. Bartolomoe zaczął obawiać się najgorszego. Tego, że Hadi omamił żerców i teraz próbuje przekonać ich do swoich racji. Zastanawiał się czy nie powinien być tam razem z nimi i wspomóc ich w schwytaniu Hadiego. Nie był co prawda wojownikiem, ale nie był też tchórzem. To, że pozostał w obozie dla wielu mogło być dowodem braku odwagi i wycofania się w chwili konfrontacji z Ciemnością. Na szczęście nie tylko on pozostał na miejscu. Obecność Julii, Tyberiusz i Dałmata dodawała mu pewności siebie. Stracił co prawda zaufanie do inkwizytora, ale był to przecież członek jego klanu i nie można było go podejrzewać o sympatyzowanie z dzikoklanytami. Mimo to Juliusz przypomniał sobie plotki jakie krążyły w Elizjum o Rostowie. Wspominano czasami o tym, że zachowanie Dałmata często było niejednoznaczne. Wielu widziało go ponoć jak zamiast walczyć z Ciemnością próbuje się z nią układać. Bartolomeo karcił się w myślach za takie podejrzenia, bo gdyby okazały się one prawdziwe, to oznaczałoby to także, że Azariasz nie jest bez winy. Wszak Dałmat to jeden z najbardziej zaufanych ludzi Ojca Ocalenia.
Hanzyta przerwał swoje rozmyślania, gdy zobaczył, że ludzie otaczający Hadiego rozstępują się i tworzą krąg pojedynkowy.

Aron "Klinga", Uriel Azrael
Hadi milczał długo, cały czas wpatrując się w człowieka który rzucił mu wyzwanie. Aron czuł jak po plecach co i rusz, przechodzi mu zimny dreszcz. Sam nie wiedział czy to tylko jego zmęczone ciało płata mu figla, czy to jedna ze sztuczek Hadiego.
Adbul Hadi wpatrywał się w Arona, nie mówiąc ani słowa. Za to jeden z jego wojowników wyszedł na przeciw Klingi. Wbił harde spojrzenie w żercę Elizjum i schylił się po katanę. W dłoni rosłego, śniadego mężczyzny nie prezentowała się ona zbyt okazale. Mężczyzna zważył w dłoni broń i po chwili z niesmakiem odrzucił ją w bok. W międzyczasie żercy Elizjum utworzyli krąg pojedynkowy, gdyż jasne było, że Hadi przyjął wyzwanie Arona i teraz siła mięśni i stal zadecyduje o prawości lub splugawieniu dzikoklanyty.
- Jeżeli taka wasza wola, by pojedynek zdecydował... niech tak będzie - odezwał się w końcu Hadi, potężnym głosem który popłynął w głąb stepu - Idris będzie mnie reprezentował. Jeżeli wygra pozwolicie nam odejść i już nigdy nie powiecie o mnie złego słowa, a zwłaszcza Uriel Azrael. Jeżeli przegra, złożymy broń i oddamy się wam w niewolę.
Abdul Hadi wycofał się o krok, a wojownik zwany Idrisem stanął naprzeciw Arona w bojowej postawie.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline