Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2010, 13:18   #61
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Wojciech przysłuchiwał się mimowolnie krótkiej rozmowie między tymi, którzy go uratowali. Nie obchodziło go szczególnie jaki mają plan. On miał rozkaz i chciał go wypełnić. Miał osłaniać swój odział ... ale zaraz, przecież jego odział łazi gdzieś tutaj jako żywe trupy. Taka myśl przemknęła mu przez głowę. Nie był pewien tego co działo się przed jego zatrzymaniem .... a raczej schowaniem do spiżarni, ale przypomniał sobie te krzyki ludzi z jego oddziału. Teraz był pewien - wszyscy są martwi.

Rozejrzał się. Ludzie, którzy go uratowali nie budzili zaufania. Zresztą jego towarzysze "posiłku" też nie. Nagle usłyszał strzał z broni śrutowej, który niemalże zabił Jarka. Szybko przyległ do ściany i przyłożył kolbę do ramienia. Armia wydała dużo pieniędzy, by snajperzy nie dawali się tak szybko zabić na froncie. Zresztą szkolenia po epidemii nie przystosowywały do typowych frontów.

Ruszył wzdłuż ściany rozglądając się dookoła. Szedł w stronę Antoniego. W tym czasie ze schodów zbiegła jakaś młoda dziewczyna. Szybko rozpoznał, że to nie trup i że nie ma ona broni. Po rozkazie strażaka dwóch facetów pobiegło za nią. Z dołu dobiegały oddalone głosy tych nieludzi. Zabójców Michała. Wojciech szybko jednak opanował chwilowe wzburzenie. W takiej sytuacji musiał zachować zimną krew, nawet gdy szarpały nim takie emocje jak świadomość utraty najlepszego przyjaciela.

Żołnierz zwrócił się do Strażaka. Miał zamiar mu się przedstawić. Ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć swojego stopnia, numeru żołnierza czy też nazwy jednostki. "Pamięć wróci jak odpocznę" pomyślał. Tymczasem rzucił mu tylko
- Wojciech Kovalski, snajper jednego z ostatnich oddziałów Wojska Polskiego.

Chwilę po tym wszystkim podszedł do niego Antoni. Nie wyglądał jak by ufał strzelcowi, ale to było nic w porównaniu do tego jak patrzył na faceta w uniformie strażnika miejskiego. "Antoni musiał być bezdomnym" pomyślał i uśmiechnął się do siebie w duchu. Tacy ludzie nigdy nie lubili straży miejskiej.
- Weź ta pepeszę, stary - Antoni szepnął do Wojciecha - i chodź ze mną. Obczaimy parter, czy te kurwy nie mają gdzieś innych wyjść.
Wojskowy poczuł się lekko urażony tym, że ktoś nazwał jego Onyksa (którego swoją drogą nie lubił) pepeszą. Ale nie protestował. Rzucił do niego tylko krótkie "dobra" i poszedł za nim.

Przyłożył pewnym ruchem kolbę do ramienia i sprawdził czy przyrządy celownicze są w dobrym stanie. Wynik okazał się jak najbardziej pozytywny. Na kolimatorze nie było nawet najmniejszej ryski. Jednym okiem obserwował pomieszczenie przez celownik, drugim lustrował to co dzieje się obok. Co kilka chwil odwracał nieznacznie głowę za siebie by sprawdzić, czy ktoś nie zakrada się od tyłu. Jednak nawet w tedy kątem oka widział Antoniego. Szedł przy ścianie, ostrożnie stawiał nogi, nie ufając starym i zniszczonym budynkom.

Na górze słyszał szamotaninę, jakieś huki, ale niezbyt go to interesowało. Był tylko on i korytarz. No i ten Antoni. Rozglądając się wokół siebie sprawdzał czy są tu jakieś miejsca do ucieczki, dziury z których można prowadzić ogień czy też na przykład ... wrogowie.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline