Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2010, 14:36   #42
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Masz ci los! Chwili spokoju nie miał ten nasz biedny tropiciel z tymi babami. Britta już po krótkiej interakcji zapragnęła aby tropiciel udowadniał jej swoją męskość, doszukując się w nim jakiś babskich cech. Zaprzestała tych prób dostrzegając ich nieskuteczność. Widząc, iż nie każdej będzie dane wycofała się i unikała Helfdana. Może zawstydzona, a może planując kolejną próbę poderwania go. Jak się okazało znalazła wyśmienitą okazję już drugiego wieczoru. Próba zagonienia go do rzeki by zobaczyć jego nagi zadek jak się kąpie chłopina spełzły na niczym. Gdyby nie żal i zrozumienie tego, co się dzieje w serduszku wojownicy pewnie rozsadziłaby go wściekłość. Babsko wymierzyło w niego strzałę… desperatka.

- Nie teraz dziewko! Naprawdę najmniej, na co mam teraz ochotę to na amory z tobą. Powiedział legając niedaleko kapłana wielce zmęczony i struty. Leżał tak łapiąc oddech, odpoczywając i wpatrując się w gwieździste niebo. – Koniec świata, jak już byle łajno próbuje cię zeżreć. Rzucił do towarzysza niedoli. Po kilkunastu minutach jednak zebrał się w sobie i wstał z trawy. Podszedł do rzeki i z żalem stwierdził, że fala dokonała spustoszenie w jego pułapce na raki jaką założył. Żyłki z żywcem na nocne drapieżniki też były pourywane… Przyjdzie im jutro na śniadanko jakieś suche racje z juków powyciągać.

Smród rzeczywiście mocno kół już w nozdrza. Nie pozostawało już nic innego jak zrzucić łaszki i oddać się kąpieli. Oj zimna woda była aż dreszcz go przeszedł. Nim nagi zadek zniknął w toni rzeki tropiciel rzucił jeszcze wpatrującej się w jego zabiegi z ubocza Bricie – jak chcesz mi umyć plecy to wystarczy grzecznie zapytać. Nie czekając odpowiedzi wskoczył do rzeki i przepłynął kilkadziesiąt metrów by chłód od mięśni odegnać. Po chwili chłód zmienił się w przyjemne orzeźwienie. Woda obmywała posklejane włosy i rozmiękczała skorupę pozostawioną po tym czymś. Już przy brzegu dokładnie się zaczął szorować by bród zmyć z różnych zakamarków. Może i swoim nieokrzesaniem przypominał krasnoluda jednak co do higieny osobistej to było zgoła inaczej. Wody i mydła nie unikał i od kąpieli nigdy nie stronił. Gdy uporał się ze swoim brudem zabrał się za ubrania, które wymagały nie mniej czyszczenia. Po kilkunastu minutach był już świeżutki i czyściutki. Nie licząc brudnych myśli na widok takich gąsek wygrzewających się przy ognisku. – Trza te delicje poprzykrywać, bo nam wojacy na baczność będą stali. Powiedział sam do siebie i poszedł do juków po odpowiednie nakrycia. I czegoś na rozgrzewkę.

Konie już nieco się uspokoiły po zajściach jednak nie pogardziły dłonią tropiciela uspokajająco klepiącą je po karkach. Nawet wałach kapłana nie krzywił się na smakołyki ze słodkich buraków, jakie ten miał przy sobie. Złośliwa bestia nie podgryzała go ani wtedy, gdy ją karmił ani gdy szedł do innych wierzchowców. Może tylko szturchała łbem domagając się jeszcze… jednak musiał się zadowolić pogłaskaniem po chrapach. Upewniwszy się, że z końmi wszystko w porządku wrócił do reszty. Ptaszysko usadowił się na jednej z gałęzi i teraz uporczywie układał skrzydła na lewym skrzydle. Z taką pieczołowitością jakby od tego zależało jego życie. Helfdan mu nie przeszkadzał.

***

Gdy skończyły się popierduchy z nimfami i zamieszanie ze przenosinami obozu noc nie była już taka młoda. Jednak jak na wieczór pełen wysiłku chyba sen nie chciał gościć w tym towarzystwie. Helfdan zastanawiała się nad tym, co zaszło i nad tym co usłyszał. Chlapnął kubek czy dwa wina coś tam pożartował jednak nie do końca wrócił mu dobry humor. Warty podzielone, plany na jutro ustalone - podobnie jak paladyn i jego wesoła drużyna on też pierwej do Podkosów się wybierał.

Nie do końca przeschnięta koszula drażnić go zaczęła na tyle, że postanowił wygrzebać z juków zimowy, wełniany sweter. Gdy się przebierał poczuł na plecach delikatny dotyk. – Co to? Zapytała, nimfa muskając palcami podłużne blizny przecinające jego plecy.


- Ktoś zostawił mi wiadomość, żebym o czymś nie zapomniał. Stwierdził nie odwracając się.

- A o czym? Zapytała już nieco zmienionym głosem, bardziej kokieteryjnym… muskanie zmieniło się już w wodzenie paznokciami po jego karku.

- Nie, pamiętam. Obdarzył ją jednym ze swoich szelmowskich uśmiechów obracając się i przyglądając jej twarzy.
- Kłamiesz. Skinieniem głowy przyznał jej rację. – A to pamiętasz skąd masz? Zapytała obracając w palcach dziwny pierścień zawieszony na jego szyi.

- Być może. Odpowiedział niezwykle wylewnie.

- Dziwny z ciebie człowiek Helfdanie. Stwierdziła oddając mu pożyczony koc. – Chyba nie będzie mi to już potrzebne, nieśmiały kapłan nas nie widzi.

- Może się jeszcze do czegoś przydać… Przynajmniej tak nakazywało mu sądzić doświadczenie gdy znajomość z wertykalnego układu przeradzała się w bardziej horyzontalny

***

Wrócił do obozu, gdy księżyc sugerował, iż to właśnie nadeszła jego kolej na objęcie warty. Może i nie mieścił się w definicji paladyna, jako zdyscyplinowany, solidny czy rzetelny człowiek. To jednak na szlaku jego niefrasobliwość zdawała się być tylko pozorna. Nawet dla kogoś patrzącego nań nieprzychylnie.
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 29-04-2010 o 15:33.
baltazar jest offline