Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2010, 17:55   #105
Gekido
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
Czas płynął tak wolno. Zdecydowanie zbyt wolno, a Zabrakowi wydawało się, że to kara za coś. Miał wrażenie, że jego pobyt w szpitalnym łóżku nigdy się nie skończy. Czas tutaj ciągnął się niemożliwie. To było zupełnie coś innego, niż kiedy miało się jakieś zajęcie. Chociażby składanie miecza świetlnego, które nota bene będzie musiał powtórzyć, kiedy tylko wróci na Coruscant. Niestety, był daleko od stolicy Galaktyki. Daleko od jakiegokolwiek zajęcia. I bardzo, ale to bardzo blisko nudy. Wręcz w jej epicentrum. Chociaż pewnie jego zdania nie podzielali lekarze, którzy w przeciwieństwie do Jedi, mieli pełne ręce roboty. W końcu rannych żołnierzy wciąż przybywało. Tamir chętnie zwolniłby swoje łóżko, ale niestety nie mógł. Medycy wciąż uważali, że jest stanowczo zbyt wcześnie, by powrócił na pole bitwy. O czynnym udziale w wypędzaniu Separatystów mógł więc na razie tylko pomarzyć. A nawet jeśli marzenie zamieni się w rzeczywistość, to jak będzie mógł walczyć? Jedyną możliwość, którą on widział z nie do końca wyleczoną nogą i bez miecza, było zajęcie miejsca w kokpicie myśliwca i wspieranie wojsk z powietrza.

Wejście żołnierza zwiastowało koniec nudy. Przynajmniej taką miał nadzieję. Wiadomość z dowództwa. Czyżby był potrzebny? Może po prostu dziękują za raport? Tak czy inaczej, Torn nie miał zamiaru zwlekać z odczytaniem wiadomości. A wieści, które zostały mu przysłane, były słodko-gorzkie. Cieszył się, że poza nimi, bitwę przeżyło jeszcze ponad 90 klonów. Zgadzał się, że odznaczenie im się należy. Walczyli dzielnie i ginęli wypełniając jego, mało idealne, rozkazy. Poczuł się jednak dziwnie czytając, że dowództwo zostaje mu odebrane. Co prawda jego regiment już nie istniał, ale mimo wszystko, to ciągle byli jego żołnierze. Może jednak tak będzie dla nich lepiej? Jego pojęcie o dowodzeniu od tamtego czasu nie wzrosło, a kapitan BR, czy Frost, jak chciał go nazwać i nadal zamierzał to zrobić, był w tym na pewno lepszy. Ba! Tamir postawiłby całą flotę na to, że Frost jest lepszym dowódcą niż on, w końcu przeprowadził swoich ludzi przez tyły wroga! Pozostaje mu więc przekazanie dobrych wieści i gratulacji swoim chłopakom. Frost, Bullseye i Drug mieli zostać odznaczeni i wcieleni do 33 Regimentu. Jemu pozostawało mieć nadzieję, że jeszcze zobaczy się ze swoimi klonami. Jego klonami... jedna bitwa, jedna wędrówka, a zdążył się do nich przyzwyczaić. Cóż, będzie musiał się odzwyczaić. I przygotować do składania raportu generałowi. Kolejny raz miał opowiadać i robić za informatora. Cóż, taki już był jego los.

Jedi wszedł pewnym krokiem do sali, w której znajdowała się trójka znajomych klonów. Gestem ręki nakazał im powstrzymanie się przed salutowaniem, zwłaszcza rannego snajpera. Musiał przy tym przyznać, że ich refleks był godny podziwu, gdyż BR stał już na baczność, a jego ręką była w połowie drogi do czoła.
- Mam wieści z dowództwa panowie. - zaczął spoglądając na każdego z żołnierzy. - Po pierwsze, dzisiaj wieczorem przyleci po nas kanonierka, która zabierze nas do sztabu XII Legionu. Po drugie, poza nami bitwę o ZX11 przeżyło jeszcze 96 żołnierzy. Wszyscy żołnierze 30 regimentu, zarówno ci, którzy polegli, jak i ci, którym udało się przeżyć, zostaną odznaczeni. - zrobił krótką pauzę, by przełknąć ślinę. - Z rozkazu generała Galive'a, głównodowodzącego wojskami lądowymi, z żołnierzy 30 regimentu zostanie utworzona kompania, która zostanie przyłączona do 33 regimentu. Dowództwo nad kompanią obejmie pan, kapitanie. - Zabrak uśmiechnął się do BR.
Kiedy trójka klonów spojrzała po sobie, Tamir uchylił nieznacznie usta, by przekazać im ostatnie, co miał do przekazania. Mimo iż nie mieli znajdować się już pod jego dowództwem, chciał dać im coś, co wyróżniałoby ich spośród innych żołnierzy. Nie byliby tylko ciągiem cyferek. Dlatego nim którykolwiek żołnierz zdążył coś powiedzieć, Jedi znów zabrał głos.
- Nim się pożegnamy, chciałbym dać wam coś jeszcze. Tego nie obejmują już rozkazy generała. To mój osobisty dar dla waszej trójki. - wzrok Rycerza przeniósł się na kapitana. - Każdy z was otrzyma ode mnie imię. Nie ciąg cyfr, którzy przywodzi na myśl droida, tylko imię, jakie nosi każdy żywy organizm. Imię, które będzie odzwierciedlało wasze zdolności, czy cechy, które czynią was unikalnymi. - ciepły uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Kapitanie, będziesz nazywał się Frost. Jesteś opanowany i nie podejmujesz pochopnie decyzji. - wzrok przeniósł się na snajpera. - Bullseye, to idealne imię dla ciebie. Nie ma celu, którego nie potrafiłbyś zdjąć, za pomocą swojego karabinu snajperskiego. - na końcu, Tamir spojrzał na medyka. Nie było łatwo wymyślić dla niego imienia. Postanowił więc posiłkować się jego profesją. - Drug. Nawet przy śladowych ilościach sprzętu medycznego, potrafiłeś sprawić, że udało mi się pokonać spory kawałek drogi od jaskini. -
To było wszystko, co Torn chciał im przekazać. Teraz musiał skupić się na przygotowywaniu nudnego raportu. A to oznaczało konieczność skupienia się i przywołania wszystkich zdarzeń, od czasu lądowania. Nieprzyjemnych i bolesnych zdarzeń. Ale cóż mógł na to poradzić?
- Wieczorem będzie transport. - przypomniał. - Do tego czasu wypocznijcie. Widzimy się za kilka godzin. -
Ruszając do wyjścia, usłyszał za sobą chóralne “tak jest, sir!”. Kolejny obowiązek tego dnia został spełniony. Jeszcze tylko jeden i później zobaczymy, co będzie działo się dalej.
 
Gekido jest offline