Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2010, 20:42   #11
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Już dawno dostrzegł dziwny stan przyrody w okolicy budowli.
~Gdzie zwierzyna?~ łysy mag usłyszał w głowie. Lilian była wyjątkowo bystra jak na zwierzę. Dostrzegała wiele rzeczy i faktów, które umknęłyby nie jednemu człowiekowi. Nefarius również zauważył dziwny, nienaturalny spokój wokół twierdzy. Czy bał się? Lata życia w Thay przeobraziły strach w przezorność. Nie czuł strachu od dawien dawna. Legendy i opowiastki mieszczan z Teziir nie robiły na nim wrażenia. Nawet, jeśli w budowli czaiła się jakaś przeklęta, nieznana siła to jego wrodzona chęć do zdobywania wiedzy i tak go tam pchała, aby poznał sekret tego miejsca.
~Leć dookoła, sprawdź brzeg i podnóża muru Baszty.~ nakazał chowańcowi po czym usłyszał głośny trzepot sowich skrzydeł. Ptak pofrunął zgodnie z poleceniem swego pana dookoła budowli, jednak nic nie dostrzegł.

Nefarius zatrzymał się przed drewnianym pomostem badając wzrokiem jego stan. Nie wyglądało to jakby mogło doprowadzić go do śmierci. Nie znał się na pułapkach, ale jednego był pewien. Z magii nikt tutaj nie korzystał przez ostatnie dni, przynajmniej w okolicy pomostu. Nefarius zmrużył oczy i ruszył. Skrzypiące deski zdradzały jego obecność w całej okolicy.
~Nic nie ma.~ usłyszał w głowie charakterystyczny głos swego chowańca. Sowa przeleciała mu nad głową i usiadła na murze, obserwując dziedziniec z góry. Obserwując swego pana kroczącego w głąb Baszty. Czarownik oparł kostur o bark i zawiesił ręce na biodrach. Jego starczy, ale ciągle nie najgorszy wzrok dostrzegł masę skrzyń i kufrów, rozładowanych nieopodal wejścia na dziedziniec.
-Byli tu?...- spytał sam siebie.

Myślał głośno. Może i za głośno. Kroków spowitej iluzją kobiety nie miał prawa usłyszeć. Ona była tak blisko. Niemal na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło szybkim i precyzyjnym ciosem noża trafić w witalny punkt jego ciała. Już czuła satysfakcję z prawie wykonanego zadania. Wtedy zdradził ją jej profesjonalizm. Z niewielkich ran na dłoniach, które spowodowały kolce krzewów pod murem Baszty ciekła krew. Siedząca na wysokości sowa nie mogła dostrzec kobiety, ale dostrzegła niewielkie krople krwi na podłożu kilka kroków za swym panem.
~Zraniłeś się panie?~ mag usłyszał w głowie. Czarownik wejrzał zdziwiony w stronę, gdzie siedział jego chowaniec.
~Nie, dlaczego?~ spytał.
~Uważaj!~ usłyszał nagle. Nefarius mimowolnie pochylił się nieco i zrobił krok w przód.

W powietrzu świsnął dźwięk ostrza.
-Agrr!- krzyknął mag, gdy na jego ramieniu pojawiła się krwawiąca rana. Czarnoksiężnik upadł na plecy i skierował kostur w miejsce gdzie przed chwilą stał.
-Arte Firmum Asatai!- krzyknął i z głowicy laski wystrzelił promień ognia. Mag szczerząc zęby z złości skierował broń łukiem w bok, tworząc z ognistą falę. W końcu usłyszał szybkie, kroki uciekającej osoby.
~Gdzie?!~ spytał chowańca. Sowa uważnie lustrowała dziedziniec, lecz przez długą chwilę nic nie mogła dostrzec. W końcu jednak zadziałał jej niezwykle czuły słuch. Ktoś stal lekko dotknęła kamiennego muru, jakby ktoś oparł się zbroją o ścianę.
~Pode mną mistrzu! Pod murem!- usłyszał mag. Płomień buchający z jego kostura zniknął. Czarodziej, ponownie wartko oparł kostur o bark i rękami wykonał słowa wyzwalacz czaru.

Nagle z jego dłoni wystrzeliła skrząca błyskawica. Czar pędził wprost na ukrytą kobietę. Była szybka jak kocica. Udało jej się. Elektryczna siła nawet jej nie musnęła, lecz gdy uskoczyła przed zaklęciem jej niewidzialność przestała działać. W końcu ją zobaczył. Zdziwił go fakt, że była to kobieta, ale nie było czasu na pertraktacje. Postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Prawicą sięgnęła po krótki miecz schowany w pochwie i rzuciła się w szaleńczy bieg w stronę maga. Wiedział, że jeśli nie zdąży przed nią, to zginie. Sięgnął ręką za pas, gdzie tkwiło kilka zwojów. Rozwinął jeden błyskawicznie i przeczytał jego zawartość. Magiczne runy, stanowiące treść zalśniły i po chwili zniknęły z pergaminu. Ona była zaledwie dwa kroki od niego. Nefarius cofnął się o krok i przewrócił na plecy. Poczuł na szyi zimną stal... Czarnoksiężnik otwarł oczy i widział jak ona stoi nad nim, przykładając mu ostrze miecza do karku. Wystarczyłoby jedno pchnięcie by zakończyć jego żywot. Nie pchnęła... To oznaczało jedno.
-Zadziałało!- warknął triumfalnie mag. Czar, który rzucił był szybszy niż jej kroki i ostrze...

Nefarius dotknął wskazującym palcem lewej dłoni tępego boku mieczyka i odsunął jego ostry kraniec od swego gardła. Na jego twarzy widniał złowieszczy i złośliwy uśmiech. Mag podniósł się z ziemi i otrzepał szatę z kurzu i pyłu. Następnie jak gdyby nigdy nic wejrzał na ranę na ramieniu. Złowrogi i pochmurny wzrok padł na niewzruszoną twarz niedoszłej zabójczyni.
-Harda suka, co?- spytał zachrypniętym głosem.
-Kto Cię posłał za mną aż tutaj?- dodał niezwykle zaintrygowany odpowiedzią. O jego pobycie w Baszcie wiedział praktycznie tylko Gorm, chyba, że jego stary nauczyciel wspomniał o misji i zamiarach wysłania Nefariusa, komuś innemu.
-Mów natychmiast.- dodał gniewnym tonem. Wbijała w niego zimne spojrzenie. W duszy czuła szalejącą nienawiść i nieposkromiony gniew. Stała nieruchomo, tylko jej oczy śledziły ruchy maga. Wciąż nie mogła uwierzyć, jak udało mu się uchylić przed jej ostrzem.
- Gówno Ci powiem... - powiedziała powoli i dobitnie, powściągając gniewne warknięcie.

Czarodziej zdawał się zignorować jej jakże przewidywalną odpowiedź. Łysy mag rozejrzał się dookoła jakby szukając wzrokiem ewentualnych towarzyszy kobiety.
-Powiesz... Prędzej czy później powiesz. A teraz... Teraz powiem Ci jak działa mój czar, który na Ciebie rzuciłem.- rzekł uśmiechając się fałszywie.
-Moje zaklęcie spowodowało, że nie będziesz mogła na mnie podnieść ręki, skrzywdzić mnie ani tym bardziej zabić... Ale to nie wszystko!- dodał uniesionym tonem uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Moje zaklęcie sprawiło, że od tej pory jesteś moim sługą, jeńcem, niewolnikiem, pierdolonym przydupasem!- krzyknął agresywnie.
-Od teraz służysz mi i chronisz mnie swoim ciałem. Nakazuję Ci dbać o moje bezpieczeństwo, do póki nie uznam tego za stosowne...- rzekł mężczyzna. Na jego twarzy znów pojawił się fałszywy uśmiech.
-Jeśli nie dopilnujesz zadania umrzesz w męczarni... Takiej, o jakiej nigdy nawet nie słyszałaś. Wierz mi na słowo, nie chcesz się przekonać na własnej skórze...- przestrzegł ją, po czym rozejrzał się raz jeszcze dookoła.
-To, kto Cię tu przysłał?- ponowił pytanie.

Słowa Czarnoksiężnika wstrząsnęły dziewczyną. Była przygotowana na najgorsze, oczekiwała śmierci. Samo to w zasadzie jej nie przerażało - osoba, którą była kiedyś już dawno umarła. Najgorsze było konanie u stóp psa z Thay, kiedy to on miał być ostatnią rzeczą którą zobaczy w życiu. Okazało się jednak, że może być coś gorszego.
- Suka na rozkazy skurwysynów z Thay? - wycedziła przez zęby.
- Blefujesz. - była o tym przekonana, to było niemożliwe. Nie mogła dać ujarzmić się w ten sposób. Dla niej to było gorsze niż śmierć, gorsze niż wieczna agonia. - Zabiję Cię. Przysłały mnie elfie wróżki, które uznały, że trzeba trochę posprzątać.- Nefarius uśmiechnął się podle i delikatnie dwoma palcami dotknął raz jeszcze jej miecza, którego nie schowała. Mężczyzna uniósł broń w górę, na wysokość swojej piersi, po czym zrobił pół kroku i dotknął lekko ciałem śmiertelnie ostry kraniec.
-Pchnij.- rzekł pogodnym tonem wiedząc, że zaklęcie nie pozwoli jej ranić maga.

Nie zastanawiając się i nie wahając, pchnęła wkładając w to całą duszę. Ale nic się nie stało. Miecz ani drgnął. Ostrze nie rozcięło szaty, nie drgnęło nawet, nie przesunęło się ani o krztynę. Warknęła cicho, zirytowana.
~ Więc to prawda... - przeszło jej przez myśl, ale mag mógł jedynie dostrzec błysk zrozumienia w oczach, gdy dotarło to do niej.
Cofnęła rękę i schowała Błysk do pochwy, Piekielny ząb także wrócił na swoje miejsce. Odgarnęła kosmyki jasnobrązowych włosów, które wymknęły się z upiętego kucyka.
- Nie będę służyć żadnemu z pomiotów Thay, staruchu. - powiedziała bez cienia uczuć i zmrużyła lekko oczy - Zabić Cię nie mogę, ale mogę odejść.
Nagle, jakby dopiero teraz coś do niej dotarło, rozejrzała się uważnie. Dziwnym było, że wciąż jeszcze nikt nie wyszedł do nich. Podobno w Baszcie miało być znacznie więcej osób... Nefarius uśmiechnął się.
-Nie założyłem Ci na nogi łańcuchów. Droga wolna, idź. Za dekadzień będziesz błagać żeby ktoś Cię dobił, albo zapragniesz mojego widoku jak stęskniona kochanka.- rzekł do niej obojętnie i wejrzał na siedzącego na murku chowańca.

Te słowa dały jej do myślenia. Mogła iść i błagać o śmierć. A mogła stawić czoło zaklęciu maga i zrobić, co tam chciał. Poznać wroga. A może kiedy już wykona, czego on oczekuje, to zaklęcie minie i będzie mogła go zabić?
~ A co jeśli nie? Wtedy wszystko na marne. - zapytała samą siebie.
Znała jednak odpowiedź. Zamknąć dumę w najgłębszym zakamarku umysłu, za masywnymi drzwiami, tak, by nie przeszkadzała. I dać się upokorzyć. To na pewno lepsze niż skomlenie o śmierć. Czym wtedy różniłaby się od tych, których zabijała? Dziewczyna ściągnęła łopatki, prostując się i zsunęła z twarzy prowizoryczną maskę. Na jej ustach pojawił się nieznaczny uśmiech, który jednak nie złagodził zimna bijącego od niebieskich oczu.
- Zapomnij. Czego chcesz?
-Pytania, na które odpowiedzi mnie interesują, już Ci zadałem...- odrzekł bez ogródek nie mając zamiaru się powtarzać. Wzruszyła lekko ramionami.
- Odpowiedziałam. Wróżki lubią figle...- Mag zignorował po raz kolejny jej głupią odpowiedź. Uznał, że w końcu zacznie mówić a on miał sporo czasu. Sporo czasu i pracy. Ciekaw był, gdzie podziali się Thayanie, którzy mieli przygotować Basztę do otwarcia tu enklawy. Mag odwrócił się do kobiety plecami i ruszył w stronę wejścia do głównej budowli. Shalia przewróciła oczami i powlokła się za starcem.
 
Nefarius jest offline