Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2010, 23:36   #106
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Pierwszy na rozmowę został zaproszony Codd nie miał szansy zareagować, z drugiej strony nic pewnie w tym momencie nie dałoby się zrobić. Był wojownikiem, ale nigdy nie zamierzał głupio ginąć. Podejrzewał, że przesłuchanie może być brutalne, ale nie bał się tego. Ból dało się znieść. W osobnym pokoju ponownie zapakowano go do urządzenia, które nie pozwalało mu skorzystać z mocy. Od razu spojrzał na blondyna i powiedział wesołym tonem:

-To po pierwsze chciałbym złożyć zażalenie na jakość tutejszej obsługi. Nie dostałem ciepłego łóżka, a jedzenie było niedogotowane. Powinieneś zwolnić kucharza - po tych słowach Jedi uśmiechnął się lekko

- Dobrze, dobrze - odpowiedział spokojnie blondyn. - A zatem jakie było wasze zadanie?-

-Znaleźć domek letniskowy dla członków rady, nic zbyt dużego. Basen, ładny widok, podłączenie do holo-netu. Wszystko byłoby możliwe, tylko ci sąsiedzi ... strasznie głośni i jakieś burdy urządzają -
Jared nie zamierzał podczas tego przesłuchania pomóc blondynowi w żaden sposób, co więcej zamierzał być dla niego jak najbardziej złośliwy, może wtedy nie zdoła zbyt bardzo skrzywdzić pozostałych

Blondyn najwyraźniej wyczuł intencje młodego Jedi, ponieważ roześmiał się, a następnie powiedział: - Myślisz, że dzięki twojemu głupiemu uporowi inni nie ucierpią? Jeżeli nie zaczniesz odpowiadać nie tylko ty zostaniesz zmasakrowany, ale twoi przyjaciele również. A za tę dam ci jeszcze jedną szansę. Jakie było wasze zadanie?- Cóż za prosta sztuczka. W tym momencie ważniejsze było, aby blondyn niczego się nie dowiedział. Więcej istnień zależało od tego ...

-Hmm to może ja ci dam ostatnią szansę. Dołącz do nas ... przejdź na Jasną Stronę - Codd uśmiechnął się szeroko -Zawsze chciałem to powiedzieć -

Jared poczuł silny ucisk na gardło, który uniemożliwił mu oddychanie. - Chyba nie rozumiesz powagi sytuacji - rzekł spokojnie nieznajomy, podczas gdy Korelianin się dusił. - Twoje marne życie jest teraz w moich rękach. Odpowiadaj grzecznie, albo zginiesz przedtem zaznając tyle bólu ile można zadać człowiekowi przed śmiercią. Będziesz błagał, żeby cię wykończyć, a potem zrobimy to samo z twoimi towarzyszami - wszystko to mówił bardzo wolno, co tylko potęgowało ból młodego rycerza, który desperacko starał się chwycić chociaż odrobinę powietrza. Na próżno, czuł tylko rosnący ból. - Możesz oszczędzić cierpienia sobie i innym, jeżeli wszystko powiesz.-

- No to jak? - spytał blondyn, gdy wypuścił Jedi ze śmiertelnego uścisku.

Korelianin popatrzył na niego. Skłamał by sam siebie, gdyby powiedział, że nie czuł strachu. Każdy odczuwał strach, ale należało odsunąć go od siebie, pokonać go. To samo zrobił Jedi. Zebrał w sobie wszystkie siły aby jak najsłodszym głosem odpowiedzieć: -Wolałbym pocałować Hutta -

- A co powiesz na Shistavanena?-

-Wiesz to miało być złośliwe stwierdzenie, że nic ci nie powiem. Nie musisz tego brać na serio - Jedi mówił spokojnie, jakby tłumaczył żart dziecku. Chociaż stwierdzenie to było dość niepokojące. Facet wyraźnie coś planował, tylko co?

- Wybacz, ale my Mroczni Jedi, nie mamy za grosz poczucia humoru. Korel! - ostatnie słowo wykrzyknął, zapewne po to by być słyszanym na korytarzu. Po chwili do pokoju wszedł wysoki, mocno umięśniony Shistavanen, w szatach podobnych do szat Jedi. Jared momentalnie wyczuł ogromną ilość gniewu i nienawiści i to nie skierowanej na konkretną osobą bądź grupę ludzi. Osobnik nienawidził wszystkiego

- Zajmij się naszym gościem - rozkazał blondyn, po czym opuścił pomieszczenie. Wychodząc rzucił jeszcze - Nie lubię widoku krwi.-

Mięśniak tylko uśmiechnął się złowieszczo i momentalnie przystąpił do działania. Pole siłowe zabraniało stosowanie Mocy, uwięzionemu w nim jeńcowi, ale nie broniło dostępu do niego przed ewentualnym napastnikiem. Ogromne pięści spadały na ciało młodego rycerza powodując wręcz niespotykany ból. Korel wiedział dokładnie jak bić, by cierpienie było największe. Pastwił się nad biednym Coddem dobrą godzinę, kiedy to do celi powrócił blondyn. Rozkazał Shistavanenowi przestać, a następnie obejrzał sobie swojego więźnia. Twarz Jareda przypominała krwawą miazgę. Oba łuki brwiowe były rozcięte, zalewając krwią resztę facjaty. Lewego oka nie można było dojrzeć zza opuchlizny, a prawe było mocno przymknięte. Nos złamany, wargi rozcięte. Brakowało też kilku zębów. Przywódca wojsk Separatystów zorientował się również, że Codd ma złamanych kilka żeber, lewą rękę, prawą nogę oraz wszystkie palce prawej dłoni. Przedstawiał nieciekawy widok. Sam Jared ledwo wiedział co się wokół niego dzieje.

- Niezła robota Korel. No i jak? Polubiłeś naszego Shistavanena? - zwrócił się do Jedi, chociaż nie przypuszczał by ten miał jeszcze silę by coś powiedzieć.

Gdy jeszcze zaczynał ćwiczenia, zwłaszcza sztuki walki, pamiętał ból jaki czasami odczuwał. On był potrzebny, żeby czegoś się nauczyć. Ból można było kontrolować, nad bólem można było panować. Z mocą było to nad wyraz proste, ale nawet bez niej. Tortury były bolesne, ale z drugiej strony, gdy przekroczy się pewien próg bólu, przestaje się go odczuwać. Mózg po prostu samoczynnie się odłącza i Corelianin był już w takim stanie. Ograniczyli mu moc, ale istniały inne sposoby. Nie miał siły odpowiedzieć nic zabawnego, ani złośliwego. Spojrzał tylko na blondyna. Coś mówiło mu, że powinien go nienawidzić, powinien chcieć go skrzywdzić. Jakaś jego część miałaby na to ochotę. Była to jednak prosta droga w stronę ciemnej strony mocy, nie mógł przekroczyć tej granicy. Dlatego po prostu w swojej głowie stworzył inny obraz ... obraz domu. Corelli ... i tego jak schleje się jak tylko tam wróci ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline