Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2010, 10:14   #14
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Niedziela, 4 września 2011r, 11.50 AM, New York City, Kostnica Wydziału Specjalnego N.Y.P.D.

Przemierzając korytarze prowadzące do kostnicy, Walter zatopił się we własnych myślach. Sprawa morderstwa Annie Waterman wyglądała na dość skomplikowaną. Na domiar złego detektyw miał przeczucie, że albo ojciec dziewczyny, wbrew zapewnieniom niewiele wie o swojej córce, albo ukrywa pewne niewygodne fakty. Jaka by nie była prawda, Walter stracił już część zaufania do tego człowieka. Rozmowy z jego żoną i przyjaciółmi Annie na pewno poszerzą jego horyzonty. Z wnioskami z tego przesłuchania musiał więc poczekać. Tym bardziej, że miał wiele pytań odnośnie przeprowadzonej właśnie sekcji. Nie miał za grosz zaufania do skacowanego Clause'a i wolał sam poznać fakty i zapoznać się z dokumentacją. Wieloletnia przyjaźń z Robertem Wisham'em, pełniącym obecnie obowiązki koronera, bardzo mu tutaj pomoże. Robert oczywiście nie był zadowolony, że musi w niedzielne popołudnie odwiedzać kostnicę, ale w imię przyjaźni był gotów to zrobić dla Waltera.

Idąc korytarze wydziały Walter praktycznie nie zwracał uwagi na mijających go ludzi. Do chwili, gdy przechodził obok mundurowych. Wtedy to usłyszał słowa skierowane wyraźnie do niego:
- On cię widzi Walterze. Widzi cię, nawet na ciebie nie patrząc.
Przez ułamek sekundy detektyw pomyślał, że to nie do niego były skierowane te słowa. Nie wytrzymał jednak i krzyknął w stronę policjantów:
- Hej! Który z was to powiedział?
- Ale co? – pyta wyższy z nich –Nikt z nas nic nie mówił detektywie... - mrużąc oczy dostrzega twoje nazwisko na identyfikatorze przypiętym do koszuli – Mac Davell.
Ich miny wyglądają na szczerze zdziwione, więc najwyraźniej mówią prawdę. A jeżeli tak to co to był za głos.
- Nieważne – MacDawell macha rękę i odwraca się, idąc swoją stronę.
- Co to było do jasnej cholery? Przecież się nie przesłyszałem. - zastanawiał się Walter.
Nic podobnego nigdy mu się nie przydarzyło i Walter był wyraźnie zaskoczony. Nie podejrzewał się o żadną chorobę psychiczną, czy nawet przepracowanie. Nie mając możliwości rozwiązania tej kwestii ruszył dalej, jakby nic się nie stało. Jednak jakiś niesmak i poczucie dezorientacji pozostało i kuło detektywa niczym drzazga pod paznokciem.

- Cześć Robert - Walter uścisnął dłoń kolegi - Przepraszam jeszcze raz za to, że ściągnąłem cię tutaj w niedzielne popołudnie.
- Dobra nie ma sprawy. Wiem, że zrobiłbyś to samo dla mnie. Poza tym z tego co zdążyłem się zorientować sprawa jest naprawdę poważna.
- Rozmawiałeś już z technikiem?
- Tak, nie ma się co martwić doktor Walentov, to jeden z lepszych patologów. Na pewno zbadała dokładnie ciało dziewczyny. Z tego co mówiła to musiał to zrobić kompletny świr.
- Zgadza się. Urządził sobie skubaniec sekcję na ulicy. Z tego co wiem, musiał ją pokroić zupełnie gdzie indziej, a w tym zaułku tylko podrzucił ciało.
- Tak, na dodatek bardzo staranie obchodził się ze zwłokami. Spuścił krew, dokładnie umył zwłoki. Musiał używać profesjonalnych środków rozpuszczających tłuszcze. Ma albo kontakty w szpitalu albo kostnicy. Dokładność z jaką poćwiartował tę biedną dziewczynę, wyraźnie wskazuje że gość ma rozległą wiedzę medyczną.
- Czyli na jakieś ślady pod paznokciami, czy na włosach nie ma co liczyć?
- Niestety nie, tak jak mówiłem morderca zadbał o to bardzo starannie. Musi być perfekcjonistą. Doktor Walentov mówi, że musiał to robić z iście pedantyczną dbałością.
- Czy ustalona została bezpośrednia przyczyna zgonu?
- Na tym etapie trudno cokolwiek wyrokować. Ciało było w taki stanie, że mogło to być prawie wszystko, od poderżnięcia gardła po otrucie. Dokładne badania toksykologiczne wykażą czy zostały denatce podane jakieś leki, bądź narkotyki. Wstępne badania krwi wskazują, że występuje w niej jakaś obca substancja chemiczna. Co to jest dokładnie dowiemy się po kolejnych badaniach pobranych próbek.
- Czy wiadomo jaki sposób została spuszczona krew z ciała denatki?
Za wcześnie by o tym mówić, bez dokładnych badań, lecz na pewno były to fachowe dreny i ssaki – wyspecjalizowany sprzęt medyczny. Widać to po zapadnięciu mięśni i śladach na ciele.
- Nie dobrze - zmartwił się Walter - Mamy do czynienia pozbawionym emocji specjalistą. Tacy są najgorsi.
- Zgadza się. Jeżeli uderzy jeszcze raz to może to oznaczać początek długiej serii.
- Wszystko zależy jak bardzo jest pewny siebie. Kapitan Mac Nammara zakazał na razie kontaktów z prasą. Woli nie podsycać nie potrzebnie paniki.
- To chyba słuszna decyzja. Prasa węsząca koło śledztwa to nic dobrego.
- Racja, zobaczymy jak to będzie. Mac Nammara traktuje to śledztwo bardzo poważnie, w przeciwieństwie do niektórych moich kolegów. Wielu traktuje to śledztwo bardzo rutynowo. Kapitan chyba czuje, że mamy do czynienia z czymś o wiele poważniejszym niż zwykłe morderstwo.
- Trudna sprawa. Dobra, ja muszę wracać do żony.
- Ok, to w takim razie trzymaj się. I jeszcze raz dzięki, że przyjechałeś.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Cześć!
Po rozmowie z Robertem, MacDawell ruszył w kierunku windy. Miał zamiar porozmawiać z kapitanem na osobności za nim rozpocznie się oficjalna odprawa. I tak pozostało zbyt mało czasu, by podjąć jakieś czynności śledcze.
W drodze na górę wyjął komórkę i wybrał numer żony.
- Cześć kochanie - usłyszał uradowany głos Sarahy. Wiedział, że za chwilę znowu zgaśnie jej optymizm. - Kiedy będziesz?
- Właśnie dzwonię żeby ci powiedzieć, że musisz przeprosić mamę, bo nie dam rady się pojawić na obiedzie.
- Jak to?
- Mam tutaj urwanie głowy. Nie będę ci opowiadał szczegółów przez telefon. To naprawdę ważna sprawa.
- No tak i bez ciebie oczywiście jej nie rozwiążą.
- Czy ty myślisz, że ja robię to specjalnie, że wolę siedzieć w kostnicy i oglądać niż siedzieć w ogrodzie i sączyć drinka. Nawet popołudnie z twoją mamą jest lepsze niż to.
- Nie zaczynaj znowu...
- To ja zaczynam? Nie wiem czemu nie możesz zrozumieć, że taką mam pracę i że są rzeczy ważniejsze.
- Ważniejsze rzeczy? Ważniejsze od czego? Od naszego życia rodzinnego? Baw się dobrze. Pa.
Po tych słowach Sarah rozłączyła się. Walter wiedział, że tak zareaguje, ale nic nie mógł na to poradzić. I tak pewnie za półgodziny napisze mu smsa z pytaniem "jak się czujesz kochanie?" Tak to już u nich wyglądało i nic nie potrafili na to poradzić. Lecz mimo to nadal się kochali i nie potrafili żyć bez siebie.
Walter wysiadł z windy, schował telefon do kieszeni i ruszył w stronę pokoju kapitana.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline