Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2010, 18:13   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nic, poza pewnymi przypuszczeniami, nie zapowiadało pojawienia się kolejnych jeźdźców, w dodatku - na pierwszy rzut oka - w większej liczbie, niż poprzednio Hirviö.
- No proszę... Kolejni konni Krigar... - powiedział Chris z cieniem ironii, nie spuszczając nowo przybyłych z oczu. W chwili gdy pierwszy z nich wynurzył się z lasu w dłoniach Kanadyjczyka znalazł się gotowy do strzału karabin.
Przyjaciele, czy wrogowie?
Diabli wiedzieli. Wszyscy Krigar wyglądali tak samo - Godric i Uhtraed nie różnili się niczym, przynajmniej dla Chrisa. Może powinien był wcześniej zwrócić uwagę na szczegóły stroju... Może jakieś herby? Emblematy? Barwy?
Ci na dodatek byli konni...
Z jednej strony źle. Jeźdźcy poruszali się szybciej niż piesi i dopadliby ich trójkę zanim zostaliby wystrzelani.
Z drugiej strony konie łatwiej można było spłoszyć.
"Garstka granatów..." - pomyślał Chris, cofając się o parę kroków.

Krigar nie spieszyli się. Zatrzymali się i powoli zsiedli z koni, co trudno było potraktować jako przygotowanie do ataku. Z sobie tylko znanych powodów zdjęli hełmy. I stali bez ruchu, spokojnie, nie wykonując żadnych wrogich gestów. Wpatrywali się w jakiś punkt poza plecami Chrisa.
Ten nie zamierzał się odwracać by się przekonać, co jest obiektem ich spojrzeń.
Spuszczanie z oczu potencjalnych wrogów było co najmniej mało inteligentne. A że coś jest nie tak było widać od razu - słowa wykrzyczane przez Aatra były zdecydowanie pozbawione ciepła i serdeczności.
I pewnie rzuciłby się na tamtych z pięściami, gdyby Selred go nie powstrzymał chwytając chłopaka za rękaw.
Jak wcześniej wspomniała Ymma, Krigar zabijają Krigar... A ich trójka znalazła się po nieodpowiedniej stronie. Przynajmniej jeśli chodziło o liczebność.

Tamci przyjechali tu tropiąc tego pierwszego, czy też przybyli wszyscy razem, chwilowo zjednoczeni dzięki pojawieniu się Hirviö?
Ludzie w wilczych skórach nie żyli, zatem chwila przymierza minęła i miały się zacząć walki? A raczej rzeź, bo trudno było sobie wyobrazić, by dwóch wojów i chłopiec zdołali powstrzymać kilkudziesięciu jeźdźców.

Ku chwilowej uldze Chrisa walka stale się nie zaczynała. Coś powstrzymało jeźdźców przed atakiem na pozostałych Krigar. Obecność Utlandsk? Wątpliwe... Cóż więc?
Łysawy woj, ten, który wyjechał z lasu na czele krigarskiej kawalerii, rzucił wodze swego wierzchowca jednemu z towarzyszących mu Krigar i ruszył w stronę... Alany.

"Kogóż to uratował Tim" przemknęło przez głowę Chrisowi, gdy woj przyklęknął przed Alaną i z szacunkiem ucałował jej dłoń. "Witają ją niczym księżniczkę" pomyślał, gdy przyklęknięcie powtórzyli pozostali jeźdźcy, równocześnie z szacunkiem pochylając głowy.
Tego zatem dotyczyło zdjęcie hełmów... Znak szacunku, hołdu być może...
Mieli zatem w swoich rękach kogoś ważnego.
I co dalej?
Pobawić się w trzymanie zakładniczki? Ciekawe, jak długo by taka zabawa potrwała.
Chce, niech idzie.
Ale dzieci zostaną, chyba że same zechcą iść w ręce wrogów.

Ponownie spojrzał na jeźdźców, chcąc sprawdzić, czy spostrzeżenie jakie dokonał przed chwilą, gdy tamci zdjęli hełmy, było słuszne.
Coś go poprzednio zastanowiło w rysach twarzy jednego z nich...
Ale dopóki pochylali głowy, nie był w stanie potwierdzić tego podejrzenia. A nawet gdyby miał rację...
Jakiż charakter musiałaby mieć dziewczyna, która jedzie z taką wesołą gromadką...
 
Kerm jest offline