Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2010, 20:18   #17
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Greg odetchnął z wielką ulgą, widząc, że jego działania nie poszły na marne, a tłum ochoczo zareagował gaszenia pożaru, który wybuchł jeszcze przed chwilą. Już miał się zrywać z resztą imigrantów, gdy na twarzy pastora Martina dostrzegł chwilowe... zadowolenia tą sytuacją? Nie... musiało mu się przewidzieć. Jak pastor mógł się cieszyć z poparzonego człowieka i spalonego kościoła? Tyle, że... widział dokładnie. Przez krótką chwilę, ale widział. Z zawodu był policjantem dochodzeniówki, toteż musiał być wyczulony na takie pojedyncze poszlaki. Wtedy też uderzyła w niego myśl, że pastor tak naprawdę tworzy swój własny, nowy świat. Świat grzechu i zła, w którym tylko On jest wybawieniem dla innych.
Nie było jednak teraz czasu, aby roztrząsać tą sprawę. Mieli na głowie zupełnie inne problemy, takie jak palący się kościół, toteż Greg ruszył z resztą tłumu starając się trzymać dośc blisko pastora. W końcu to on przewodził całej tej akcji. Jednakże i tutaj napotkał coś niezrozumiałego dla siebie. Po co pastorowi ochroniarze? Aż tak się bał o swoje życie? Przed kim miałby się niby bronić? Przed tłumem łaknących wiary owieczek? To wszystko wywoływało u niego coraz gorsze odczucia i sprawiało, że miał jak największą chęć znaleźć mechanika i zwijać się jak najszybciej z tego miejsca.


Gdy zdołali dotrzeć do palącego się kościoła, pierwszym co ujrzał Greg był łańcuszek ludzki, którzy zaczynali już gasić pożar. Dobrze, że przynajmniej oni potrafili zareagować tak jak należy. Greg zbierał się powoli, by chwycić za jedno z wiader, jednakże wtedy nastąpiło coś, czego na pewno się nie spodziewał. Lud zamarł na moment, wsłuchując się w słowa pastora, by po chwili zacząć się modlić. Modlić się do cholery przy płonącym kościele! Greg widział już sporo rzeczy. Ludzi którzy potrafili nawet nie mrugnąć okiem po zabójstwie człowieka, jednakże w normalnym mieście ludzie popukaliby się w łeb i wrócili natychmiastowo do gaszenia pożaru. Greg nie miał jednak zamiaru wychylać się przed szereg. Nie w głowie było mu też ogłaszanie swojego zdania, tak jak to uczynił mężczyzna, który dzierżył teraz w swojej łapie aparat. Greg postanowił, że nie będzie padał na kolana i wznosił modłów. Nie był teraz na to czas. Jeśli tłum chciał się modlić, to niech się modli. Ich wybór. Greg wyczuwał jednak, że jeśli na miejsce pożaru przybiega najpierw pastora, a dopiero później burmistrz, lub ktokolwiek z władz miasta - to znak, że w mieście rządzi ktoś inny, niż typowy, zachłanny polityk. Tak więc, postanowił, że przemknie się jakoś wśród tłumu, by nie zostać wytkniętym jako "bezbożnik", który wcale nie jest lepszy od tych zepsutych władz.

- Ciszej... nie teraz... - Rzekł spokojnie do Henrego, zajmując miejsce blisko niego. Spodobał mu się przez to, że jako jedyny postanowił w przerwać modlitwę pastora. Z jakim tylko skutkiem? Greg dyskretnym gestem głowy, wskazał mu pastora otoczonego przez czterech krępawych ludzi. Jak się domyślał, nie służyli mu zapewne tylko do dobrej prezencji, a spotkanie z nimi nie mogło się skończyć dla nikogo dobrze. Przykro byłoby widzieć mężczyznę z aparatem, który dostał w jakiejś uliczce New Caanan porządny oklep, tylko za to, że chciał zareagować na dziejący się tu proceder. Greg zdawał sobie zbyt wielką sprawę, jak mogło się skończyć zadzieranie z pastorem, który z miłosierdziem miał bardzo mało wspólnego. Określiłby go raczej mianem "Bożego bicza na grzeszników".
 
Araks3 jest offline