Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2010, 00:44   #27
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Żołnierz wrócił do reszty grupy, po odwaleniu czarnej roboty. Niestety, żaden z pozostałych nie chciał tego zrobić. Kobiety i dzieci były już przygotowane do dalszej drogi, choć na ich twarzach cały czas malowało się przerażenie wywołana walką z dzikimi. Evans cieszył się, że nie musiał dobijać wrogów na oczach Alany i dzieci, to mogłoby zostać źle odebrane.
W zasadzie już mieli ruszać, kiedy spomiędzy drzew, wyjechał oddział konnych. Timowi wydawało się już wcześniej, że słyszał parsknięcie konia, ale zlekceważył to, teraz wyjeżdżał wprost na nich oddział konnicy. Stanął między konnymi a kobietami i dziećmi. Zrobił to powoli, nie gwałtownie, nie miał zamiaru prowokować niebezpiecznych sytuacji, dopiero co skończyli walkę. Palec spoczywający na broni, delikatnie przesunął przełącznik bezpiecznika na pozycję SEMI, nie wiedział w końcu czego ma się spodziewać po nieznajomych.
Lustrował uważnie ich stroje i ubiory, byli ubrani podobnie jak ranny i jeniec, który zginął od strzał dzikusów. Mogli być więc z jednego klanu plemienia, choć z tego co Spencer dogadał się z ciężarną, wynikało, że owi Krigar walczyli ze sobą, a także z Hrivo, których to kilkanaście ciał leżało pokotem na ziemi, jako namacalny ślad śmiercionośnej skuteczności broni palnej.
Aatr wyrwał się z grupki i z okrzykiem na ustach pobiegł w kierunku dowódcy oddziału, tak się przynajmniej zdawało Timowi. Komandos obejrzał się do tyłu i obserwował reakcje kobiet, wydawało mu się, że na twarzy Alany zauważył początkowo niepewność, a w chwili gdy ujrzała twarze jeźdźców ulgę. Przynajmniej tak odczytał uczucia malujące się na jej, musiał to przyznać, bardzo ładnej twarzy. Chłopak witał się z jeźdźcem, Tim zauważył podobieństwo w rysach twarzy, może to był jego brat, albo jakaś bliska rodzina? Nie potrafił dokładniej tego określić.
Po powitaniu z chłopcem, wojownik, nie zważając na ich trójkę, podszedł do Ymmy i czule się z nią przywitał. Z gestów i uczucia, zapewne byli małżeństwem. Powitanie zaczęło się przedłużać, a Tim żałował że nie znają ani krztyny jeżyka, którym posługują się Krigar. Systematycznie przyswajał wszystkie słowa, które rozszyfrowywali ze Spencerem i Rosińśkim. Wszystko co mogło im się przydać i przyczynić się do udanego powrotu musiał zapamiętywać. Miał dziwne wrażenie, że tubylcy spotkali już ludzi podobnych im, albo przynajmniej o nich słyszeli. Nie dość, że mieli własne określenie na takich jak oni, to nie wyglądali na zlęknionych czy zaskoczonych ich obecnością. Choć lęku od nich nie wymagał, w końcu mieli przewagą liczebną i choćby drogo ich to kosztowało, to jednak teraz w razie walki, ich szanse były raczej niewielkie.
Drugi z jeźdźców po chwili zeskoczył z konia i podszedł ku Alanie. Zrobił to dość spokojnie, dlatego Evans odsunął się na bok, schodząc mu z drogi, palec miał jednak cały czas na spuście karabinu, w razie czego tamten nie zdążyłby zrobić nikomu krzywdy.
Wojownik Krigar jednak podszedł z szacunkiem do młodszej kobiety i uklęknąwszy przed nią, ucałował jej dłoń. Podobnie pozostali konni, zsiedli i przyklęknęli na kolano, schylając z szacunkiem głowy. Najwidoczniej Alana, była dla nich kimś ważnym. Tim podejrzewał to już w obozowisku, kiedy Ymma, zwracała się do niej z szacunkiem, nieprzystającym ze względu na różnice wieku. Może dziewczyna była córką jakiegoś lokalnego możnowładcy, albo wodza? Nie znał stosunków władzy, czy zależności społecznych, nie mógł wiec nic na ten temat powiedzieć. Kiedy konni oddawali cześć Alanie, Timowi wydawało się, że wśród mężczyzn w rynsztunku bojowym, dostrzegł także kobiecą postać. Delikatniejsze rysy i budowa ciała przy dłuższej obserwacji, zdradzały to od razu. Jednak pochylona w przyklęku, schowała twarz, nie mógł więc ze stu procentową pewnością orzekać czy ma rację. Im pozostało tylko czekać na rozwój sytuacji. Miał nadzieję, że uratowani wstawia się za nimi u przybyszów, miał bowiem dość rozlewu krwi na ten dzień.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline