Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2010, 12:44   #119
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Walka trwała.
Nie wiadomo, co tak naprawdę tu walczyło. Po tych dwu, trzech minutach z perspektywy blisko czterdziestoletniego kieslevity wyglądało, to jak ostateczne starcie sił piekielnych. Dokładnie jak podczas burzy chaosu, której legendami karmiony był młody Levan. To on miał zostać wojownikiem, jeźdźcem stepów strzegącym Kieslev i niczego nieświadome południe. Takie jak to miasteczko, ignoranckie, pełne głupich waśni, sporów o których już za tydzień nikt nie będzie pamiętał. Wojna była jednak nie dla Levana, gardził ślepą karnością. Jego domem był gościniec i choć szybko przestał nazywać przygodą, a raczej śmiertelną układanką, bezkompromisową potyczką z kostuchą. Levan był jak duch.

I tu teraz był jak duch. Na obliczu kieslevskiej zjawy zagościł grymas bólu. Raz jeszcze częściowo poparzona twarz odsłoniła zęby Levana, kiedy przyjął uderzenie pałki na plecy. Jeszcze chwila i byłby w złej sytuacji. Nie mogą mnie obejść. Nie był w stanie dotrzeć do Grzecznego, to tylko kilka kroków, ale nie nadążył za taranem. Nie teraz. Ryknął do krasnala, może on wreszcie oprzytomnieje. Bije się jak najbardziej zapiekły kieslevita, który nawet zwykłą zwadę w siczy traktuje śmiertelnie poważnie. Levan był pozbawiony tej wady, kalkulował, obliczał, planował. Zastanawiał się, którego piona zbić najpierw, czy może lepiej usunąć gońca, czy rzucić się ślepo na króla, bez szans na zaszachowanie go. Gambit Grzecznego nie mógł iść na marne. Gambit, a jeszcze lepiej go zamarkować. Levan trzy kolejne ruchy wykonał jakby niedbale, tak jakby opuszczały go siły. Musiał sprężyć się, by uniknąć nagłych ataków.

Na to czekał. Ognik, który pojawił się na sekundę na obliczu tego z nożem, był znakiem. TERAZ. Levan nagłym wypadem przeciął tego z pałką, nie wiedział jak głęboko, wiedział że mocno. Moment nieuwagi zbira z nożem wystarczył do zadania ciosu, do którego musiał się odsłonić. Już jednak stał z powrotem bliżej człowieka uzbrojonego w nóż, oddalając się nieco od tego z pałką, a zbliżając do Waltera. Ten drugi też jeszcze stał, ale jego oczy zalśniły dziwnym blaskiem, na chwilę zmętniały.

Dość! Koniec tej bezsensownej rzezi. Skończmy to jeden na jednego! Jak przystało na ludzi honoru! Jeśli się nie boisz kurduplu! - kiedy rozległ się krzyk, w którym rozpoznał głos Krogulca, zastanawiał się, kto potraktuje to poważnie. Na pewno nie Tupik, Grzecznego też to pewnie nie zatrzyma. Teraz to Krogulec się bał. Jego oferta była tak absurdalna. Ale jednak ludzie jego usieli wziąć to na serio. Na pewno ten z nożem, który z brzękiem upuścił swój oręż, i trzymał się za krtań. Posoka kapała z opuszczonego rapiera Levana. Kto w takim momencie odwraca wzrok, głupcze.

Levan nie miał zamiaru oddawać teraz pola, ruszył w kierunku tego z pałką, który wciąż nie wiedział co zrobić.
 
Azazello jest offline