Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2010, 18:50   #30
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Coś tu nie pasowało do reszty.
Oczywiście elementy tej układanki wyglądały normalnie. Każdy z nich sam z siebie był jasny, prosty oczywisty...
Jedni Krigar walczą z innymi Krigar.
Grupa Ymmy i grupa Alany.
Powodów mogły być tysiące. Waśń rodowa, kobieta, ziemia, władza, zemsta...
Na Ziemi tak się działo od tysięcy lat, czemu tutaj miało być inaczej?
Tylko do jakiej grupy należało zaliczyć te dzieci, które z radością w głosie biegły w stronę wojów z grupy Alany?
Wszak sam widział, jak skupiają się wokół Ymmy, jak z przerażeniem patrzą na idącego na nich z mieczem Uhtaeda.
I w obozie, i podczas marszu, żadne z dzieci jakoś nie okazywało jeńcowi zbytnich przejawów sympatii.
A teraz co? Szczęśliwe połączenie rodzin?
Witały ojców, czy wujów?
Nie wiedział.

Na dodatek wyglądało na to, że nieprędko się dowie.
I to nie z powodu bariery językowej.
Zachowanie Krigar było co najmniej dziwne - zachowywali się tak, jakby Utlandsk nie istnieli. Trójka obcych była ignorowana. Jeśli tak można było nazwać nieufne spojrzenia, rzucane od czasu do czasu w ich stronę.
Całkowity brak tego, co popularnie nazywa się kulturą.
Ani 'dziękuję', ani 'pocałuj mnie w zadek'.
Co dało by się wyrazić w każdym języku świata.

Janowi, jak się okazało, również nie podobało się zachowanie łysawego woja i jego kompanów.
- Jeśli dojdzie do rozmowy... - Chris żywił pewne wątpliwości. - W dość dziwny sposób tratują kogoś, kto uratował ich, hmmm, księżniczkę. Są jakby mało przyjacielscy.
- Właśnie dlatego nie ufam temu Łysemu. - Jan skinął głową. - Nie zdziwiłbym się gdyby Łyskowi było nie na rękę, że Alana żyje.
- Masz jakieś granaty? - spytał Chris. Co tylko teoretycznie było zmianą tematu.
Jan skinął głową.
- Granaty hukowe i odłamkowe - odparł. - Miały być na odstraszenie niedźwiedzi. I rakietnicę.
- Nie wiem, czy rakietnica odstraszy tamtych.
- Ciekawe, czy on uznaje zasadę, że należy pozbywać się świadków własnej bezradności - Chris uśmiechnął się ponuro. - Gdybyśmy wiedzieli, że nasz drogi Baldhead coś knuje, można by dać mu w prezencie granat. Prędzej czy później domyśli się, do czego służy zawleczka.
- Obawiam się, że gdy już będziemy wiedzieli...- tu Jan na chwilę zamilkł. - Może być za późno.
- Jest szansa, że łysek by sobie przywłaszczył nasze rzeczy w razie, gdyby nas spotkał jakiś 'wypadek' - ostatnie słowo Chris powiedział z pewnym przekąsem.
- To nie szansa, ale fakt... Szef ma pierwszeństwo w łupach.
- W takim razie pozostałoby mieć nadzieję, że tym małych, kulistych przedmiotów z metalu nie da dzieciom do zabawy...
- Raczej w to wątpię... ale może użyć steyra jako maczugi. Chyba że - Jan spojrzał na dzieci - wydusi z dzieci zeznania... lub z kobiet.
- Alana sama mu opowie, w jaki sposób Utlandsk wykończyli Hirviö za pomocą grzmiących kijów.
- Zawsze można zabezpieczyć broń - uśmiechnął się Jan. - Nie wystrzeli nie odbezpieczona.
- Nie zawsze można - odpowiedział Chris. Na przykład gdy się do kogoś strzela. - Gdybym był na miejscu Baldiego i chciałbym się pozbyć Alany, to najpierw zaprosiłbym nas na ucztę. Byłoby wielkie przyjęcie pod hasłem 'jesteście wielcy przyjaciele', a w nocy zabiłbym Alanę i zwaliłbym na Utlandsk.
- To możliwe... O ile dożyjemy uczty - odparł Jan.
- Jeśli chce się pozbyć Alany w mądry sposób, to tak. Dożyjemy.
- Fakt. Przynajmniej nie odejdziemy z tego świata z pustymi brzuchami.
- Wdowy płaczące na grobach naszych przeciwników będą świadectwem, że nie odejdziemy sami - zażartował Chris.
Jan uśmiechnął się tak jakoś kwaśno... Bowiem pomyślał nagle o innych "wdowach". Mruknął cicho. - Ciekawe czy już nas grzebią...w domu.
Chris nie odpowiedział.
Po nim żadna panna płakać nie będzie. Przynajmniej aż tak. Ale rodzina? Trudno było powiedzieć. Może będą mieli nadzieję, że jednak uda mu się wykręcić z kolejnych tarapatów, w jakie udało mu się wpakować. Był jednak ciekaw, kiedy się dowiedzą. Miał nadzieję, że nie stanie się kolejną tajemnicą wojskową.
 
Kerm jest offline