Kanciasty miedziany krążek wędrował między palcami Aglahada. Po raz kolejny swoją trasę zaczął od małego palca po to, by minąć serdeczny, środkowy oraz wskazujący i zatrzymać się na kciuku. Po raz kolejny po podbiciu kciukiem, krążek wyskoczył w powietrze po to, by wylądować na otwartej lewej dłoni chłopaka. Tym razem rozproszył go hałas na korytarzu, a moneta upadła na podłogę, wydając przy tym z siebie długie, lecz ciche brzdęknięcie. Kontrastowało ono z głośnym i niezgrabnym szuraniem prawdopodobnie nieco za dużych butów. Aglahad aż podskoczył, gdy zobaczył tacę z jedzeniem.
- No nareszcie!
Co jak co, ale wystarczyła mu krótka głodówka, by docenić luksus regularnych posiłków. Zarówno po obiedzie jak i kolacji zasnął niemal natychmiast, z rękoma na brzuchu i błogim uśmieszkiem pod nosem…
***
W spojrzeniu i głosie kobiety, było jednak coś, co nie pozostawiło miejsca na dyskusje. Coś huknęło! Czarni rycerze?! Trzeba uciekać!
***
- Ucie…! – Aglahad urwał w połowie, biorąc głęboki wdech, otworzył oczy i niewyraźnie dokończył urwany okrzyk - …kać? Eee…
Spojrzał półprzytomnym wzrokiem w kierunku poświaty, potem na Trzmiela i głupio się uśmiechnął… przecież tam nie mogło być żadnych dzieci. Jeszcze raz spojrzał w tamtym kierunku i wykrzyknął za Ravem – Dzieci!
- Dzieci! Widzieliście je?! Dzieci Bidneya! – oczywiście że widzieli. – Musimy im pomóc.
No ładnie, trzęsły mu się ręce i darł się jak jakaś dziewczyna, nie ubliżając Amarys. Chwycił się nogawki, by zapanować chociaż nad dłońmi.
- Jeśli tu zostaniemy dłużej, to nie kładę się spać, tylko poczekam, aż się znów pojawią – Te słowa Ravere sprawiły, że Aglahad spojrzał na niego z jeszcze większym szacunkiem niż dotychczas. Sam miał ochotę schować się pod koc i nie wyłazić spod niego aż skończy się ich kara. Coś w nim jednak drgnęło.
- Nie możesz nie spać całej nocy. Będziemy się zmieniać!
Ostatnio edytowane przez Keth : 02-05-2010 o 23:40.
|