Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2010, 23:08   #36
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Żmija patrzył jak Drowka i człowiek odchodzą w kierunku skrytowieży. Uśmiechnął się pod swoją drewnianą maską , wszystko szło po jego myśli. Jego plan był bardzo prosty, zachowywał się jak zapatrzony w siebie nie znający słowa porażka idiota. I chyba mu to wychodziło, niech myślą o nim jak o kimś kto jest zbyt zadufany w sobie by trzeźwo myśleć. Żmija nigdy z góry nie zakładał wygranej, zawsze balansował na granicy sukcesu i porażki. Zabieg jaki stosował teraz na swych „towarzyszach” rzadko był używany przez zabójcę, jednak zawsze działał jak powinien. Skrytobójca miał plan, tak był on ułożony już w jego głowie, kroczek po kroczku wystarczy teraz dalej zgrywać idiotę, i udawać ,że nie obserwuje się swoich pleców. Cóż ale aktualnie było trzeba zrealizować pierwszy punkt planu, a mianowicie objęcie dowodzenia nad tą godną pożałowania grupą. Wzrok zamaskowanego odnalazł sierżanta który dowodził grupą gaszących budynek mieszczan.
Cóż za wspaniały nieskomplikowany głupiec, na odpowiednio wysokim stanowisku. To będzie najprostsza cześć tej całej gry”. Żmija powoli podszedł do sierżanta, odkaszlnął i postukał go w ramię.

- Sierżancie musze z panem porozmawiać. Jest to sprawa nie cierpiąca zwłoki.- wesoły głos zamaskowanego strażnika, zaskoczył gaszących wieśniaków . Jak ktoś mógł być tak radosny w tej sytuacji? Przecież przed chwilą omal nie spłonęli żywcem!
Sierżant przytaknął i poszedł za Żmiją do pobliskiego zaułku. Gdy odeszli na trochę, ten położył rękę na ramieniu sierżanta tak że ostrze ukryte w rękawie Żmii dotykało lekko twarzy towarzysza.
-Wie pan co? Myślę że ani ja ani pan nie chcemy aby któremuś z nas coś nie stało. Nieprawdaż?- Zapytał Żmija swym zwykłym wesołym tonem.
-Tttto prawda.- Zająknął się sierżant który do najodważniejszych ludzi na ziemi nie należał.
-Obydwaj też chcemy aby dowódca tej grupy był inteligentny i znał się na rzeczy.
-Owszem.
-Więc tak. Pan zarekomenduję mnie na stanowisko dowódcy tejże grupy i zrobimy wszystko aby to stanowisko otrzymał. Czyż nie?
- Zapytał Żmija a nóż ukryty w jego rękawie naparł trochę mocniej na twarz sierżanta.
-Occzywiście.
-No, miło mi że się rozumiemy.
- Powiedział żmija po czym poklepał sierżanta po ramieniu. Ostrze odsunęło się od twarzy sierżanta ale Żmija wciąż trzymał rękę na jego ramieniu. Spojrzał swojemu przełożonemu w oczy i zaczął wesoło kontynuować:
- A zatem zrobimy tak. Po pierwsze pochwali mnie pan przed Kapitanem za inteligencję, spryt i dobre oko, dzięki któremu odkryliśmy bardzo ważne poszlaki, takie jak brak szafeczki nocnej, czy podmieniony kurz na butelkach. Bo ręczę za to ze się nie pomyliłem co do tego. To pierwszy aspekt którym postawimy mnie wyżej nad innymi, chyba nie musze tłumaczyć by w pana raporcie ich zasługi było trochę umniejszone? A właśnie co do innych, przydało by się zadbać o to by Kapitan nie postanowił ich mianować dowódcami, prawda? – słodki głos który uderzył w uszy sierżanta, sprawił że ten ze strachu nie mógł wydobyć słowa z ust.

Zamaskowany kontynuował lekko naciskając sztyletem ukrytym w drugim rękawie, na brzuch sierżanta. Żmija nie mógł pozwolić na to by jego przełożony zapomniał o tych ostrych elementach garderoby zabójcy.
- A zatem, liczę ,że taki inteligentny człowiek jak pan Sierżancie, wymyśli coś za co będzie mógł nawrzeszczeć i zganić w raporcie pozostałych świeżo upieczonych strażników. Zgań ich za to że pobiegli za podejrzanym bez wcześniejszego rozkazu, za to że zostawili miejsce zbrodni bez ochrony, w sumie tu mógłby pan podkreślić me wzorowe zachowanie. A naszą szanowną mroczną elfkę i mroźnego maga? Przecież posługują się magią a nie pomogli gasić pożaru który mógł zagrozić miastu, i tylko ja biegałem z wiadrem i pomagałem ugasić ogień. Liczę na pana inwencję, i ufam ze się na niej „Nie zawiodę”. – ostatnie dwa słowa były mocno zaakcentowane. Tymi słowami można by przebijać pancerze i podrzynać gardła.

Żmija zabrał ostrze z brzucha strażnika, poklepał go jeszcze raz po ramieniu i pozwolił mu wrócić do gaszących. Sam rozejrzał się po zaułku, by upewnić się ,że nikt ich nie widział. Na szczęście nie było tam nikogo, na szczęście dla owego przypadkowego obserwatora. Żmija opuścił zaułek i podszedł do rzędu gaszących już praktycznie niewidoczny płomień. Podszedł do jednego i bezceremonialnie wyrwał mu z rąk wiadro, którym chlusnął na spalone szczątki domostwa. „ Teraz nie zarzucą mi że nie pomagałem”. Chwyciwszy wiadro ustawił je dnem do góry i zasiadł na nim. Pogwizdując wesoło czekał na powrót pozostałych strażników, wciąż bacznie obserwując sierżanta. „Cóż jak wrócą, ten idiota powinien zrobić im tu niezłą jazdę. Jak się nie postara to cóż, będę musiał go chyba odwiedzić prywatnie”. A więc skrytobójca czekał.
 
Ajas jest offline