Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2010, 12:50   #125
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Krogulec słyszał słowa malucha stojącego na dachu i wygrażającego mu z góry bardzo dobrze. Podobnie słyszeli jego ludzie, którzy już wszyscy jacy jeszcze stali zaprzestali walki. Kolejny kamień śmignął koło Krogulca mijając go o włos. On zaś wciąż stał w miejscu. Kalkulując.

„Przyjdzie taka chwila, gdy ktoś ci rzuci wyzwanie.” – słowa te pamiętał jak przez mgłę. Wiedział, że to były mądre słowa. – „Poczujesz lekkie ukłucie. To twoja wkurwiona ambicja. Pierdol ambicję! Ambicja tylko boli... nigdy nie pomaga. Zwalcz tą jebaną ambicje w sobie. Bo za rok, kiedy się będziesz byczył jako capa całego miasta, powiesz sobie: Mistrz miał rację!”

Mądrość w nich zawarta porażała prostotą. Tylko łatwiej po stokroć było się mądrzyć w zamkowej komnacie. Nie tu, na ulicy, pośród ludzi, którzy znali go i mieli być jego ludźmi. Teraz było po stokroć trudniej. Krogulec podszedł do jednego z tych, którzy stali pod ścianą. Bez słowa wyjął z rąk stojącego kuszę. Kolejny kamień świsnął koło niego, lecz on znów go szczęśliwie uniknął. Nie było w tym przypadku, wiedział to.

- Dobra mały chujku! Zrobimy to po naszemu! – krzyknął powoli unosząc kuszę do twarzy. Biorąc sterczącego na dachu Niziołka na cel. Nie powiedział nic więcej, ale i Tupik zrozumiał, że oto nastąpił kolejny impas. Mógł czaić się na dachu niewidoczny dla Krogulca, ale wówczas nie mógł go razić kamieniami. „Razić” to było grube nadużycie. Krogulec nie został przezeń trafiony ani razu, co już graniczyło z cudem. To było wręcz niemożliwym. To było…


- Ty Bretońska szmato, gównojadzie o niemytym ryju, jesteś dziwką która puszcza się na prawo i lewo w zależności kto płaci. Zawszona zdradziecka gnido, choć tu po mnie jak mnie chcesz. Walczmy jak przystało na złodziei a nie spedalonych rycerzyków.


Tupik stał, licząc, że w Krogulcu coś pęknie, że rzuci się do ataku. Max tymczasem mamrotał pod nosem jakąś swoją mantrę. Choć nie mógł się skupić wyraźnie czując obecność innych, zupełnie niezrozumiałych dlań mocy. Coś na granicy percepcji i poznania tu było. Było i …

- No kurduplu! Teraz moja kolej! – kusza szarpnęła się w dłoni Krogulca. Tupik uchylił się błyskawicznie.

Za późno. Jak głupiec wystawał na dachu a bełt w końcu musiał go trafić. Miał i tak szczęście. Bełt wszedł w jego ramię. Prawe ramie. Bolało jak skurwysyn, ale wciąż żył. Krogulec poszukał wzrokiem tego, co dał mu kuszę. Nie potrafił go jednak znaleźć. Ruszył ku budynkowi na którego dachu tkwił Tupik. Ruszył niezbyt energicznie, ale i tak się potknął w chwili, kiedy Max dokończył słowa inkanty. Upadł krzywo podpierając się ręką. Podniósł się szybko, ale zrozumiał widać coś jeszcze, bowiem naraz odwrócił się do swoich mówiąc krótko. – Wracamy!

Po czym ruszył ku bramie prowadzącej podcieniem na Młyńską, wiodącą najkrótszą drogą do „Divy”. Pewnie, jakby nie spodziewał się tego, by ktoś jeszcze chciał go zaatakować. Za nim zaś ruszyło kilku z niedobitków jego bandy. Oraz kilkoro z tych, którzy nie wtrącali się do całej potyczki. Ci jednak przystawali niepewni, jakby wciąż nie mogąc zdecydować.

- Nasze karle! – krzyknął jeden z odważniejszych ku Tupikowi, który wciąż stał na dachu. Dostrzegając, iż jego banda gwałtownie się powiększyła…
 
Bielon jest offline