Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2010, 18:55   #13
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Bo każde wspomnienie może Nam pomóc pokonać przeciwności,
A każda umiejętność może być tą, która uratuje Nam życie.
Nikt nie jest zbędny na tym świecie,
Bo gdyby miał być, to by go na nim Nigdy nie było.
Wszyscy mamy coś, co możemy dać innym
I coś, co od innych dostać Chcemy.
Musimy pamiętać, żeby nie zapomnieć.
Bo gdy zapomnimy, będzie już Za późno,
Nawet na to, żeby sobie przypomnieć.
X.



Henry w milczeniu podał mu swoją kopertę i obserwował reakcję Piotra.
„Uroboros – koniec jest początkiem”- przeczytał na głos, by wszyscy słyszeli.
Myśli mężczyzny powędrowały lata wstecz, szukając w kątach tego charakterystycznego dzięki swojej obcości, tak łatwego do zapamiętania słowa: Uroboros.
Twarz jego przybrała poważny wyraz, opuścił nieco głowę, nie wpatrywał się jednak w list trzymany przed sobą, tylko gdzieś dalej, a raczej, gdzieś głębiej.
Przypomniał sobie.
Podniósł wzrok, towarzysze obserwowali go, czekali na jego ruch.
- Uroboros to symbol Majów, lub innej starożytnej cywilizacji z tamtych stron... Jest to wąż, który zjada swój ogon, tworząc w ten sposób koło. Koło życia, to znaczy właśnie "koniec jest początkiem". Bo gdy coś się kończy, coś musi się zacząć. Zawsze. A przynajmniej w to wierzyli Majowie. Ale... Nie wiem, co mogłoby to oznaczać w naszej sytuacji. Wszystko zatacza koło, wraca do pozycji wyjściowej... Świat...?- rozejrzał się po pomieszczeniu, patrząc na liany, mech i wodospad "za dziurą".- Czyżby świat miał powrócić do początku? To... To tak, jakby dzikie dżungle sprzed tysięcy lat miały zmieść wszelki postępek cywilizacyjny, i wrócić do początku, żeby ponownie zacząć od zera... Ale przecież to niemożliwe... To niedorzeczne... To...- zamilkł. ie mógł poukładać sobie tego w głowie, nie mógł tego zaakceptować.
- Nie wiem, co to może znaczyć...- powiedział, oddając list właścicielowi. Czuł, jakby ktoś się z nim bawił. Przecież to bez sensu, to niemożliwe...

Następna była jego koperta. Treść swojego listu również przeczytał na głos.
- Gdzie rodzą się Bogowie?- chwila ciszy, a potem dalsze spekulacje.- Bogowie rodzą się... w kosmosie? Nie, chyba nie... A... Może w... Ludzkich umysłach? W niektórych wyznaniach politeistycznych wierzą, że bogowie istnieją wtedy, gdy mają swoich wyznawców. Gdy ludzie przestają w nich wierzyć, umierają. Ale co niby miałoby dać takie rozwiązanie? Albo jakiekolwiek rozwiązanie, co nam da? Ktoś coś z tego rozumie? Jakieś pomysły?- spytał z nadzieją, patrząc po twarzach obecnych. To wszystko było takie dziwne i nie na miejscu... Lekko podirytowany szybko zrezygnował z dalszego dociekania. Zapomniał nawet o kopercie Maksa, który stał za nim.

Piotr zszedł pierwszy po gruzowisku, i to on jako pierwszy miał okazję zobaczyć w pełni piękno pomieszczenia do którego przeszli. Jakaś sadzawka na środku, wokół pełno kolorowych kwiatów i liści o fantazyjnych kształtach. Były tam też cudowne, świecące błękitnym światłem grzyby, które rozmieszczone były w całym pokoju. Nawet jakieś małe żyjątka, jednak, ku zdziwieniu Piotra, nie były to zwierzęta, jakie znał, chociaż były podobne... Wszystko było piękne, ale tylko przy zbiorniku wodnym. Im dalej od niego, tym szarzej i mniej egzotycznie. Widocznie te rośliny odżywiają sie tylko wodą. Dzięki niej nie straszne im betonowe bloki, ale bez niej nie mają szans istnieć.
Gdy podziwiał to wszystko, coś wyskoczyło z wody i schowało się za przewróconym biurkiem. Szybko odwrócił głowę w tamtym kierunku, zrobił krok w tył. Spostrzegł po swojej lewicy Henry'ego, który wpatrywał się w kryjówkę tajemniczego kształtu. Też to widział.

Przez chwilę obaj stali i wpatrywali się tam, dopiero wtedy dołączył do nich Maks, wyraźnie zdziwiony ich zachowaniem.
- Co jest?- spytał Sowińskiego, próbując wypatrzeć to, co przykuło uwagę dwójki starszych mężczyzn.
- Nie wiem, coś wyskoczyło z wody i tam pobiegło- wyszeptał brodacz.
- To znaczy... To był chyba człowiek, mały... Dziecko chyba...- Piotr nie był pewien tego, co widział, nie mógł być. Właściwie, nie chciał, żeby to było dziecko, dzieci zazwyczaj źle reagowały na jego widok. Ale jeśli to człowiek, muszą mu pomóc. Spojrzał na Henry'ego, szukając potwierdzenia tożsamości tajemniczego kształtu, ten jednak nie wyglądał, jakby miał pojęcie, co to było. Nie zamierzał jednak stać tak bezczynnie. Wyjął klucz z torby i zaczął pokazywać na migi Piotrowi, co planuje zrobić. Chciał chyba, żeby brodacz odwrócił uwagę istoty, zachodząc ją z lewej strony, podczas gdy on zakradał się będzie z prawej. Piotr kiwnął głową, miał nadzieję, że dobrze wszystko zrozumiał.
Poza tym dopiero teraz zrozumiał też, że starszy mężczyzna nie może mówić. Nie jest niemy, bo nie poruszał ustami a jego gesty były kompletną amatorszczyzną, jeśli chodzi o język migowy. Gdyby "mówił" językiem migowym, spróbowałby najpierw sprawdzić, czy któryś z towarzyszy też go zna. Może ma uszkodzone struny głosowe, albo stracił mowę doznając szoku? Podobno to możliwe...
- Tylko nie atakuj, jak nie będziesz musiał- szepnął na ucho odchodzącemu już w swoim kierunku Hanry'emu.
Sam zaś zaczął obchodzić biurko z lewej strony.
- Halo? Jest tam kto? Nie bój się, jeśli mnie słyszysz, odpowiedz. Nic Ci nie zrobię, przysięgam. chcę się tylko dowiedzieć, gdzie jestem. Bo widzisz, to wyda Ci się dziwne, ale...- kontynuował opowieść o tym, jak to obudził się w przedartej pryczy, nie wiedząc nawet, gdzie jest.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline