Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2010, 23:28   #45
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Droga do wioski minęła bardzo spokojnie. Leniwie wiła się wzdłuż rzeki w cieniu liściastych drzew… chyba buków.

Helfdan już przyzwyczaił towarzyszy do tego, że "przed" mówi wiele, a "po" jest prawdziwym rycerskim draniem. Milczał jak grób na temat tego co zaszło zeszłej nocy. Nieschodzący z jego twarzy uśmiech zadowolenia sugerował co nieco. Pomimo tego, iż wzrok wygłodniałych, zazdrosnych samców palił niczym tryper pindola tropiciel milczał niczym grób. Nic nie wspomniał na temat seksualnych zdolności nimfy… swoją drogą to zadziwiła nawet takiego weterana jak on. Szkoda, że jej dwie siostry nie zdecydowały się dołączyć… jednak nic straconego, będą przecież jeszcze wracać tą samą drogą.

***

- Półgodzinki to by może i nie starczyło gdybyś Brittę posłał ze mną. Zaśmiał się i puścił oko paladynowi. Zupełnie ignorując jakieś niezrozumiałe fuknięcie najemniczki. - Jeżeli w tej wiosce miałby mieć bazę drowy to albo byłby skończonymi idiotami albo ja byłbym pierwszym wypatrywaczem w Pięciu Królestwach… a jestem tylko pretendentem do bycia pierwszym jebaką.

- Mogę jednak rzucić okiem to tu to tam. Zaśmiał się rubasznie jak to tylko potrafi ktoś, kto z całą pewnością zaglądnie „to tu to tam”. - Dwa kwadranse to aż nadto, jeżeli to będzie pułapka to Ptaszysko przyleci do ciebie. Nie nadziej go na ruszt, bo miałbym żal. Jak nie to za spotkamy się przy karczmie. Zaopiekuj się moim luzakiem. Stwierdził podając mu lejce objuczonego wierzchowca.

Spiął konia i ruszył w bok poruszając się kilka metrów od linii rzadko rosnących drzew. Wyrzucił w powietrze jastrzębia miotając za nim jakieś przekleństwo na temat jego lenistwa i przerabianiu go na rosół. Ptak wzbił się w powietrze i już po chwili zataczał kręgi nad wsią ku niewątpliwej radości kurek i innych gąsek srających ze strachu gdzie popadnie.

Wsi dostatnia wsi spokojna. Krótki objazd i uważne przypatrzenie nie budziło obaw. Chłopi jak to chłopi zasuwali w polu z jakimiś sprzętami. Gdzieś jakieś gówniarze przemknęli z kijami w pogoni za skołtunionym kotem. Gdzieś wylazła z obory jakaś postawna kobita. Gdzieś zaryczała jakaś krowa smagana rózgą przez pachołka witką za to, że wlazła w grządki. Przy rzeczce jakieś dziewki na kamieniach prały bieliznę waląc w nią bez litości jakimiś drewnianymi przyrządami, których nazw żaden szanujący się mężczyzna nie znał. Tym bardziej taki męski bohater jak Helfdan. Pomimo tego, iż posiadł on tajemną sztukę oswobadzania białogłowych nawet z najbardziej wyszukanych gorsetów, pasów cnoty czy innych takich wynalazków. To za wszystkie skarby Pięciu Królestw nie przypomniałby sobie jak się nazywa to ustrojstwo do prania chłopskich gaci.


Może w mniemaniu paladyna jego wyprawa była w zupełności bezużyteczna jednak dla kogoś takiego jak tropiciel była nieocenionym źródłem informacji. Wiedzy na temat tego co jest skrywane pod fatałaszkami, a co warto sobie przygruchać. Już wiedział gdzie i którędy należy wjechać do wioski. Wyłonił się z lasu kierując się nieśpiesznie w stronę niewiast. Spocone ciężką pracą pod palącym słońcem. Obryzgane tysiącami kropel wody, w mokrych koszulach. Z podskakującymi cyckami i z wypiętymi zadami… Nawet nimfy nie mogły się równać z takimi zdrowymi, jędrnymi, wiejskimi rzepami. Wysublimowanie i delikatność niczym nie mogła się równać z porządnym dymaniem na sianie w stodole.

- Sami nie wiecie panie paladyn, co żeście stracili… powiedział sam sobie by po chwili głośno zagwizdać ze szczerym podziwem przejeżdżając obok bab. – Nie wiedziałem, tu takie krasawice z rzeczki wyłażą… Uznały go za niegroźnego głupca i wybuchły śmiechem. A powinny wiać gdzie popadnie naciągając mokre gacie ich mężów po same uszy, by wybitnie uzdolnieni łucznicy nie rodzili się następnej zimy. – Oj sikorki, sikorki gdybyście się tak za mnie wzięły jak za to pranie…

Wieś z bliska też nie budziła wątpliwości. Mimo to Helfdan dokładnie przyglądał się wszystkiemu. Rzecz jasna nie tylko cyckom karczmarki. Zwracał uwagę nawet na najdrobniejszą duperele mogącą wskazywać obecność drowów. Póki, co jednak nie dostrzegł nic. Pomimo swoich ponadprzeciętnych zdolności do dostrzegania niedostrzegalnego.

Na resztę czekał przy lekko schłodzonym piwie. Zapytał tylko o to gdzie może znaleźć młynarza…
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 03-05-2010 o 12:39.
baltazar jest offline