Matt „Grzeczny” Burgen
Ciemne plamy latały mu przed oczyma, ale on wciąż widział zarys Krogulca. To w sumie mu wystarczało. Zawsze wystarczało. - Wystarczy Matt, zrozumiał.
Levan pojawił się znikąd. A może zawsze tu był? Grzeczny poddał się jednak radzie kislevity. Tak było wygodniej. Na tę chwilę miał póki dość. Jeszcze będą inne okazje podziękować Krogulcowi. Ot, choćby odwiedzając go w tej jego wypełnionej po brzegi dziwkami norze. Tam mógłby zapomnieć o Erice, którą wciąż widział przed oczyma. Erica. Tak. Jak wrócą do karczmy musi z nią szczerze porozmawiać. Musi… - Masz noże w ciele… - powiedziała kolejna niewiasta w ich małym gronie morderców. Spoglądając nań jakimś takim innym, niepodobnym do Ericki wzrokiem. - Takie tam, nożyki… - wydyszał ciężko. Nie było mu lekko, ale życie z natury rzeczy ciężkie bywało. „Jak boli, znaczy że żyjesz” brzmiało znane w mieście przysłowie. Żył więc. Mógł się tym życiem cieszyć. Mógł… wszystko.
Obiecał sobie, że zaraz po powrocie do oberży porozmawia z Ericą. Musi. Może jeszcze mogli… Zresztą, nieważne. Może nie…
Czy dziś chciał umrzeć? Nie… z całą pewnością nie…
Czemu więc wciąż o niej myślał? Czy może dla tego, że po powrocie do karczmy na pytanie o nią karczmarz uciekł wzrokiem a „Profesorek” pokręcił głową? Tupik coś wciąż miał do omówienia, ale Grzeczny nie potrzebował niańki. Pozbył się noży z ciała sam. Choć słabość nachodziła go kilkukrotnie. Słyszał wrzawę dochodzącą z biesiadnej, gdzie starzy i nowi ludzie Tupika cieszyli się życiem. Sam nie podzielał ich radości. Po tym co spotkało Ericę życie nie miało prawa być takie samo jak wcześniej. Kiedy w końcu osunął się na ławę na której siedział, już po opatrzeniu ran, nawet sam nie był w stanie powiedzieć czy stracił chęc do życia, czy zwyczajnie zasnął.
Wiedział tylko jedno. Do „Divy” jeszcze wróci. Musieli tam wrócić. By zwasalizować Krogulca i narzucić mu swoją hegemonię. W mieście nie było miejsca dla dwóch szefów równych sobie. On to rozumiał, rozumiał i Tupik. Musieli tam wrócić i dokończyć sprawę.
Matt zaś miał jeszcze jeden, własny powód do powrotu. A miał on oblicze Ericki… |