Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2010, 18:23   #137
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Debatowali. Khazad mało gadał, wolał czynić. Choć rana na piersi wciąż doskwierała i bolała falami, straszliwie i niemiłosiernie postanowił nie tracić czasu.
-Ponoć tyżeś mnie połatał?- zwrócił się do malucha. -Wiedz, że nie zapominam o takich rzeczach.- zapewnił niziołka, po czym zwrócił się do Profesroka.
-Co dalej mam działać?- Stary wejrzał na krasnoluda w dość dziwny sposób, jakby zdziwiła go ta chęć brodacza.
-Co się dziwisz? Wczoraj prawie żem ducha nie wyzionął. Szkoda życia na siedzenie na dupie...- zapewnił starszego człowieka, który de facto był jego pracodawcą. Taka postawa Waltera musiała być dla Starego godna pochwały. Może.

-Jestem zadowolony z tego co mi zaprezentowałeś dzisiejszej nocy. Udowodniłeś swą lojalność i to że warto cie mieć przy sobie. Nasz rozkład dnia będzie wyglądał tak. Rano przenosimy się wszyscy Ja, Klaus Ingrid oraz ty na nową melinę. Dla każdego z was mam sprawy którymi się zajmiecie. - rzekł staruszek. Goi skinął głową dając do zrozumienia, że rozumie i człek może kontynuować.
-Dla ciebie przypadają dwie: Pierwsza to rozpoczniesz handel proszkiem. Znasz tu ludzi zwłaszcza takich co lubią poimprezować. Twoi mniej lub bardziej stali klienci to pierwsza grupa odbiorców. Druga to ludzie których znasz, i wiesz że ten towar będzie dla nich idealny. Pamiętaj bądź co bądź jest on używką z górnej półki, zarówno jakoś jak i ceny. Trzy potencjalni hurtownicy ta grupa interesuje mniej najbardziej.- podkreślił, aby krasnolud dobrze zapamiętał.

-Zaliczam do nich właścicieli melin, karczem, burdeli. Tylko takich których znasz i wiesz że będą chcieli tym obracać. I potrafią to zrobić po cichu. Chętnych powinno być sporo. Jak również ludzi którzy handlują innymi używkami takimi jak ty grzyby i tak dalej. Ten towar pozwoli im awansować do wyższej ligi. I tak samo ważna grupa podróżujący kupcy - może nawet najważniejsza.- zrobił kolejną przerwę aby i to krasnoludowi dobrze w pamięć wpadło.
-Jesteśmy pierwszym miastem za granicą z imperium naszym naturalnym atutem jest możliwość sprzedawania różnych dziwnych rzeczy.... Wyszukaj tych najbogatszych i zaproponuj im umowę. Każdemu hurtownikowi dasz porcję testową. Jedną którą ma wciągnąć bądź zjeść. Warunek jej otrzymania to skonsumowanie tego od razu. Przez niego bądź w przypadku szanowanych kupców przez kogoś kogo wskaże. Plus taki że od razu doceni nasz towar i dowie się o jego jakości. A jak sam to wciągnie będzie słabszy w negocjacjach. Jeśli ktoś zamówi naprawdę dużo, czyli więcej niż masz przy sobie. Odbiór następnego dnia w miejscu które wskażemy.
Dostaniesz na dobry początek 300 porcji. Za bezpieczeństwo towaru odpowiadasz osobiście.
-

Khazad cały czas uważnie słuchał, pykając fajkę. Smak tytoniu w ustach pozwalał mu się skoncentrować na tym co mówił Stary, a nie na bólu. Profesor objaśnił Walterowi jak stoją z cenami za wyższej jakości narkotyk. Brodacz nie był głupi, znał się świetnie na cenach i ich negocjowaniu, ale wolał usłuchać ran starca. Człek chciał by khazad sprzedawał minimalnie dziesięć sztuk, za dziewięć i pół korony. Za dwadzieścia sztuk rabat rósł do osiemnastu koron. Ostatecznie jednak uznał, że detalicznie też może handlować tak by jedna sztuka narkotyku była równo warta jednej, złotej monecie. Walter kiwnął głową. Rozumiał, zalecenia. Człowiek poinformował też Goia, że prowizja z sprzedanego narkotyku będzie równo warta dwudziestu procentom zarobionego złota. Profesorek oznajmił swemu pracownikowi, że rano powinien poradzić sobie sam, jednak od południa może będzie mu towarzyszyć już jakiś dodatkowy osobnik. Krasnolud zasugerował mu by była to Ingrid, bo to ona zapracowała sobie na zaufanie brodacza, jednak ostateczna decyzja będzie i tak należała do Starego. Były jeszcze dwie sprawy. Pierwsza dotyczyła zabitego Rudgera. Walter miał zapewnić osobnikowi pochówek. Taki miał zamiar. Zgodnie z wolą tamtego, Goi postanowił spalić jego zwłoki późną nocą, za murami miasta, lub w miejscu rzadko uczęszczanym. Druga sprawa dotyczyła zastępstwa luki po Rudgerze innym khazadzkim najmitą. To Walter miał takiego wybrać i zaproponować mu pracę. Nie wszystko na raz.

***

Pierwszą osobą, do której Walter się udał był Karl Brenner. Człowiek o silnym charakterze i niemałych wpływach w mieście. Krasnolud nie raz doręczał mu dość spore porcje grzybków, gdy człek zabawiał się z dziwkami. Karl był drabem i brutalem. Sam świetnie władał mieczem i szablą, ale ostatnimi czasy zaniedbał zdrowie i wpadł w rzekę wódy. Pił coraz częściej i więcej. Ochrona była dla niego niezbędna. Silnoręcy Karla znali jednak dobrze krasnoluda i nie robili mu większych problemów przy wejściu do jego domostwa. Brenner był ciemnym blondynem mierzącym grubo ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. Kiedyś był dobrze zbudowany, teraz jego twarz była nieco wysuszona, wychudzona. Znał Waltera od strony interesów. Miał do niego sporo zaufania, bo krasnolud nigdy go nie oszukał i zawsze miał dla niego różne atrakcyjne promocje.

-Witaj mój stary przyjacielu.- przywitał się grzecznie uśmiechając szeroko. -Przybyłem do Ciebie mój drogi, by zaoferować Ci coś zupełnie nowego. Coś co może spodobać Ci się dużo bardziej niż moje grzybki.- zaczął kusząco.
-Rzecz jasna, nie będziesz bazować na moich słowach, choć zawierzasz mi, to jednak nie każę Ci wierzyć mi na słowo. Sam spróbuj a się przekonasz.- rzekł zadowolony khazad. Brodacz sięgnął ręką do kieszeni i wyjął z niej niewielki kawałek poskładanego papieru. Brodacz otwarł kilka warstw papieru i w końcu Karlowi ukazała się porcja białego proszku, który nie pachniał zachęcająco.
-Spróbuj i powiedz, co o nim sądzisz.- rzekł kładąc kawałek papieru z proszkiem na blacie stołu, po czym sięgnął po swoją piersiówkę i położył ją obok, by człek w razie gdyby się zdecydował, mógł popić przełkniętą substancję.

Karl zerknął tylko na swego wieloletniego dostawcę, po czym złapał za szklankę stojącą na stole. Człowiek nalał swej gorzały do szklanicy i wsypał biały proszek do środka. Kilkoma energicznymi ruchami ręki zamieszał zawartość i wypił duszkiem. Nawet się nie skrzywił. Krasnolud założył ręce na piersi i czekał. Wiedział, że na efekty będzie musiał poczekać kilka chwil.
-Nic nie czuję...- rzekł posępnym tonem Karl.
-Spokojnie. Poczekaj kilka minut.- uspokoił go Walter. Krasnolud zakaszlał krzywiąc się przy tym i przestąpił z nogi na nogę.
-Usiądź zatem.- zwrócił się do khazada. Brodacz usiadł i rozejrzał się po wystroju domostwa swego stałego klienta. Zapanowała cisza. Na czole Karla pojawiły się pierwsze krople potu, zaś jego źrenice mocno się rozszerzyły.
-Co u Ciebie w ogóle słychać? Jak idą interesy? Do przodu?- spytał Karl.
-Bywało lepiej. Ten towar zapewni mi lepszy byt.- wskazał rozwiniętą kartkę, leżącą na stole, w której przed chwilą jeszcze znajdował się proszek.
-Ano chyba, że tak. Dobra wiesz co? Jest fajnie. Będę to kupować, ale z grzybków nie zrezygnuję. Także wpadnij do mnie za dzień, lub dwa.- oznajmił kupiec. Walter uśmiechnął się i skinął mu głową. Pierwszy klient był załatwiony.

***

Kolejnym stałym klientem brodatego przemytnika była Lady Zuzu. Burdel mama "Chwili zapomnienia". Kobieta nie tylko sama korzystała z używek, które zapewniał jej Walter, ale i dawała nie raz klientom, którzy przychodzili zabawić się z jej podopiecznymi i chcieli za drobną opłatą dodatkowe wrażenia. Była to wypudrowana kobieta w wieku około pięćdziesięciu lat. Ubierała się zawsze w pstrokate suknie i gorsety. Nieustannie towarzyszył jej barczysty ochroniarz Arto. Khazad nie raz słyszał, że to on przynosił jej sporo przyjemności nocami, gdy Zuzu udawała się do swej prywatnej izby znajdującej się na samym końcu jej przybytku. Brodacz pokłonił się przed nią dworsko. W głównej izbie, gdzie ona siedziała stało kilka wygodnych foteli z skór sprowadzanych z dalekiej Bretonii. Zuzu siedziała wygodnie rozłożona na jednym takim fotelu, gdzie zawsze przyjmowała gości. W powietrzu unosił się intensywny zapach mieszaniny perfum, olejków i kadzidełek. Nie miała szlacheckiego rodowodu, ale uwielbiała, jak tak ją traktowano.

-Lady Zuzu...- zaczął Walter, przysiadając na jednym, wolnym fotelu.
-Od kilku lat zapewniałem Ci artykuły, z których jakości zawsze byłaś zadowolona. Dopasowując się jednak do wymagań moich klientów podniosłem sobie poprzeczkę i załatwiłem coś, z czego możesz być niezmiernie zadowolona.- wyjaśniał, a ona słuchała.
-To proszek, który należy wciągnąć nosem, bądź wypić rozmieszany z napojem. Zaklinam się na krasnoludzki honor, że będziesz jeszcze bardziej zadowolona niż z grzybków, w które Cię zaopatrywałem. Nie będę jednak rzucał słów na wiatr. Mam porcję przy sobie, abyś sama pani mogła spróbować.- rzekł do kobiety oczekując jej decyzji. Zuzu milczała. Spojrzała tylko na kartkę i na swego ochroniarza. Człowiek błyskawicznie rozpoznał jej spojrzenie wiedział o co jej chodziło. Wielkolud wskazał khazadowi drzwi.
-Przyjdź za godzinę, lub dwie.- burknął Walter zaś uśmiechnął się, oddał pokłon w stronę Zuzu i wyszedł. Widocznie chciała osobiście sprawdzić z pomocą swego przydupasa sposób działania proszku. Walter miał w głowie poukładany plan działania.

***

Ostatnim i najbardziej zaufanym klientem Waltera był jego rasowy kuzyn. Bruni Silverfist. Krasnolud był rzeźbiarzem i nierzadko korzystał z grzybków Waltera, które zmieniały jego percepcję i dodawały mu masy wyobraźni, dzięki czemu jego dzieła były perwersyjne, abstrakcyjne i zarazem atrakcyjne. Goi zastał starego znajomka i stałego klienta w jego pracowni, obok domu. Bruni był wyjątkowo niski jak na khazada, jego wielki brzuch i krótkie ręce sprawiały wrażenie, że brodacz jest jakąś kpiną natury, jednak talent, którym go obdarowała ta sama natura nadrabiał wybraki fizyczne.
-Cześć!- krzyknął do Bruniego w ich rodzimym języku. -Moje grzybki, już Ci się skończyły? Nie ważne, mam coś dużo lepszego. Po tym towarze, wyrzeźbisz popiersie Imperatora nawet na niego nie patrząc!- zapewnił klienta Walter. Jak na krasnoluda miał niezłe gadane. To była podstawa jego profesji.


-Trzymaj.- rzekł wyciągając z kieszeni próbkę, której Bruni miał spróbować.
-Spróbuj i powiedz czy Ci się podoba. Gwarantuje, że zapragniesz więcej...- zapewnił znajomka.
-Taa? Dawaj no to ścierwo.- rzekł gromko, głosem przepełnionym entuzjazmem. Khazad wysypał zawartość opakowania na język i popił czerwonym winem krzywiąc się przy tym na twarzy. Smak proszku był drętwy, gorzki i palił w język.
-Jak Ci się spodoba, to wiesz gdzie o mnie pytać.- uświadomił rasowego kuzyna.
-Nie trza będzie, jak gadasz, że dobre gówno to się skuszę. Jak cenowo?- spytał Bruni.
-Dogadamy się, kiedy odwiedzę Cię z większą ilością, ale nigdzie w mieście tego nie dostaniesz. Nawet jeśli, to nie taniej niż u mnie.- zapewnił go Walter i opuścił jego zakład i udał się w jeszcze jedno miejsce, choć tam miał zamiar nie sprzedawać a kupić rzadki towar.

***

Sklep Rurika syna Gutrima był dobrze znany w mieście. Można tu było znaleźć nie tylko rzadkie przedmioty krasnoludzkiego pochodzenia. Rurik handlował nie raz z elfami i niziołkami z ich krain. To właśnie w tym sklepie Walter miał zamiar znaleźć pistolet skałkowy. Rurik był dumnym przedstawicielem krzepkiego ludu. Ruda, zadbana broda sięgała mu okolic brzucha. Zawsze nosił swoją kolczugę, którą odziedziczył po ojcu, który z kolei miał ją po dziadku sklepikarza.
-Jak interes?- spytał rasowego kuzyna.
-Aj, aj! Jakoś idzie. Szukasz czegoś konkretnego?- spytał Rurik. Walter podszedł do lady i rozejrzał się dookoła. Wiedział, czego szukać. Khazad zakaszlał i skrzywił się nieco z bólu, po czym wskazał ruchem ręki Garłacz zawieszony na ścianie.
-Takie cacko. Ile za nie chcesz.- rzekł w końcu.
-Sto złotych karli. Dla Ciebie pięć mniej.- odpowiedział krótko charakterystycznym tonem, który zniechęcał do dalszych negocjacji. Walter skinął głową.
-Jak już będę tyle miał, to go wezmę. Jak możesz to schowaj go dla mnie, bo kiedy tu wrócę to tylko kwestia czasu.- skomentował po czym pożegnał się z Rurikiem i wyszedł.


Do "Chwili zapomnienia" Walter miał dość daleko, więc szedł pośpiesznym krokiem. Gdy dotarł na miejsce, zdziwił się nieco, że Arto i lady Zuzu, jeszcze nie było. Była za to jakaś młoda kurewka, która widać wyczekiwała brodacza.
-Lady Zuzu, jest bardzo zadowolona z twojego towaru, będzie chciała więcej.- rzekła.
-Nie można z nią porozmawiać?- spytał zdziwiony Walter. Dziewka rozłożyła ręce w geście bezradności.
-Niestety jest zajęta...- zaakcentowała ostatnie słowo. Jak widać jej młody ochroniarz był całkiem sprawnym młodzieńcem. Albo dawał radę kilka razy, ją zadowolić, albo co lepsze robił to jeszcze jeden raz. W każdym razie liczył się efekt i pozytywna odpowiedź burdel mamy. Goi kiwnął głową i opuścił "Chwilę zapomnienia". Pozostawała jeszcze kwestia zabitego Rudgera, ale tym Walter miał zająć się osobiście. Chciał nocą, spalić ciało, jak życzył sobie tego jego martwy znajomek. Brodacz udał się do Heinricha i zdał mu raport z obecnej sytuacji. Musiał chwilę odsapnąć, napić się trochę gorzały, nabić fajkę i mógł ruszać w dalszą drogę.
 
Nefarius jest offline