Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2010, 18:27   #27
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Visk Mayer

Koncentracja… poprzednie zaklęcie nie wymagało jej aż tyle. Teraz wszystko było jakby twardsze, bardziej… pierwotne. Łączenie pasm mocy było bardzo trudne, jedne do siebie nie pasowały, inne wymagały zbyt wiele wysiłku by je złączyć. Znalezienie i odczytanie tych odpowiednich wymagało czasu… dużo czasu co wcale mu się nie podobało, nie spodziewał się tego. To było jak szukanie odpowiednich liści w wielkim lesie. Tysiące, miliony egzemplarzy, jedne w ogóle nie dawały się ruszyć, a inne ledwo drgały przy silnym dotyku… nie mówiąc już o złożeniu ich w odpowiedni kształt. Coś na pozór prostego okazało się cholernie trudne… Już, już miało się udać… nie! Nić prawie została zerwana, dłoń Viska puściła ciężki liść, który niemal urwał się z gałązki… szczęśliwie tylko niemal. Koncentracja całkowicie go pochłonęła, musiał wykonać wszystko perfekcyjnie. Rzeczywistość przestała się liczyć.

Krzywił się z wysiłku, pot z czoła dotarł do ust, dostawał się do oczu… nie przerwało to jednak skupienia. Udało się! Pasma odpowiednio splecione i ukierunkowane siłą woli Viska spełniły jego życzenie. Ręce uniosły się automatycznie i wskazały miejsce za stertą skrzyń pod schodami. W umyśle zobaczył klapę w podłodze i żywo poinformował o tym wszystkich kompanów. Co prawda nie mógł ich tak nazywać, ale czy w tej sytuacji ma to jakieś znaczenie?

W tej samej chwili dostrzegł to co się działo. Ogień… przeczuwał, że mogą tak postąpić, w takich chwilach nie był zadowolony z trafności swoich domysłów. Same płomienie dało się przeżyć, ale ten istny demon z otchłani piekielnych to co innego. Widząc jak pozostali tępiciele nie marnują czasu chwycił leżącą obok kuszę i założył na plecy. Był nieco zmęczony co dawało się poznać po kroplach potu na jego twarzy i nierównym oddechu. Musiał złapać trochę powietrza przed kolejnym zaklęciem i uspokoić się.

Dostrzegł Dorgara pewnie dlatego, że był największy. Na widok odcinanych dłoni skrzywił się wyraźnie, fakt faktem nie było czasu na zdejmowanie kosztowności, ale dla czarownika i tak to było przesadą. Nie zamierzał na razie zwracać na to uwagi póki nie będzie chciał jego samego pozbawić dłoni, które bądź co bądź lubił. W tej chwili „dzikość” tępiciela była im na rękę, rzucił on w płonącego demona zwłokami i jakby na to nie patrzeć wystawił się na pierwszy ogień. Słysząc jego okrzyk Visk żywo ruszył za nim wyjmując w biegu różdżkę. Nie używał jej jeszcze, ale wolał mieć pod ręką jakieś argumenty.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 03-05-2010 o 18:33.
Bronthion jest offline