Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2010, 20:09   #14
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Kamień nie obchodził ją ani trochę. Mógł sobie być i potężnym artefaktem z zamierzchłych czasów, który dałby jej władzę nad światem, ale nie tego teraz pragnęła. Chciała jedynie uwolnić się od tego przeklętego czaru i wbić nóż w serce Czerwonego Czarnoksiężnika. Nie byle jakiego. Tego właśnie, który stał teraz plecami do niej.
~ Plecami! A ja nie mogę nic zrobić...
Zajęła się drobnymi rozcięciami na rękach, przemywając je wodą i przecierając świeżym bandażem. Nie zamierzała nakładać opatrunków, by zadrapania szybciej się zagoiły. Miały jej też przypominać o fatalnym błędzie jaki popełniła w swej pogoni za zemstą. W jej myślach zaczęły pojawiać się obrazy, jak to podchodzi do mężczyzny i przebija go mieczem, jak sztylet także upuszcza mu krwi. W końcu jak stoi nad nim, w rosnącej kałuży krwi, patrząc w gasnące oczy i pierś wydającą ostatnie tchnienie. Cichy, przyjemny szum zwiastujący śmierć, niesioną jej rękami. Jednak jedynym szumem jaki dosłyszała w tej chwili, były krople deszcze opadające z nisko wiszących chmur.

Nim woda dosięgnęła ziemi, dziewczyna stała już pod zadaszeniem, chowając pozostałości opatrunków do niewielkiej torby. Spojrzała z politowaniem na maga, który zdawał się być tak zapatrzony w swoje znalezisko, że nie zwrócił nawet uwagi na deszcz. Ledwie jednak pozwoliła myślom płynąć dalej, nieludzki ryk przedarł się przez dochodzący zewsząd szum. Przytomnie rozejrzała się dookoła, nie dostrzegając w pierwszej chwili nic, co mogłoby ów wrzask wydać. Póki zaś starzec znajdował się między nią a miejscem, w którym mogła przebywać istota zdolna wydać z siebie taki dźwięk, wszystko było w porządku. Sowa także nie zareagowała i choć Shalia była pewna, że to nie burza czy wiatr sobie z niej drwią, postanowiła nie przejmować się zbytnio. Wbiła spojrzenie w plecy znienawidzonego człowieka...

...lecz zanim mogła w spokoju oddać się wyobrażeniom o jego śmierci, pierwsza błyskawica przecięła niebo. I wtedy je dojrzała. Powolne, zniekształcone istoty sunęły w stronę maga. Shalia przyczaiła się w cieniu, obserwując sytuację.
~ Tak, niech go zabiją! A wtedy ja pozbędę się ich i... - nie skończyła myśli, czując w dłoni przyjemną lekkość Moskita.


~ Co do cholery...?!
Choć pragnęła walczyć z tym z całych sił, ciało nie poddawało się jej rozkazom - prowadzone zaklęciem pętającym skrytobójczynię, powoli i z lekkim oporem, w końcu złożyło się do rzutu. Moskit pomknął przez strugi deszczu, z charakterystycznym dźwiękiem. Mijając głowę maga, wbił się z impetem w łeb ożywieńca i zniknął, by zaraz pojawić się w dłoni właścicielki. Dopiero teraz doszło do niej, że i za nią coś jest. Już dawno nauczyła się ufać przeczuciom, rzuciła się do przodu, robiąc przewrót i rzuciła sztyletem. Trafił bezbłędnie, powalając kolejnego nieumarłego.
~ Nie blefował ani przez chwilę... - przeszło jej przez myśl, gdy Moskit znów znalazł się w jej dłoni. Rozejrzała się, oceniając sytuację na dziedzińcu.

Nie zastanawiała się co ich atakuje i dlaczego. To nie miało znaczenia. Sześć trupów sunęło w stronę jej wroga. A nad nimi, gdzieś wśród dachów było coś jeszcze. Przeciwnik szybki i groźny. Miała ochotę zająć się właśnie nim, chciała, żeby mag musiał sam radzić sobie z ożywieńcami. Wiedziała jednak, że nie ma to sensu. Czar, którym była spętana nie pozwoliłby jej zostawić go w niebezpieczeństwie. I tak musiałaby wrócić i go chronić. Każdy sprzeciw wobec potęgi zaklęcia powodowałby tylko spowolnienie jej ruchów, w ostatecznym rozrachunku i tak dając oczekiwany przez maga efekt. Nie było sensu walczyć w ten sposób, równie dobrze mogła skomleć o śmierć. Szybkość i zwinność były jej atutami. Nie mogła sobie pozwolić na ich utratę, bo byłby to jej koniec.
~ Pooglądaj sobie z kim masz do czynienia, starcze...
Moskit zniknął w rękawie, a w dłoniach pojawiły się Błysk i Piekielny ząb. Wszystkie rozważania zajęły jej ledwie kilka uderzeń serca. Nim skończyła myśl, była już na plecach jednego ze zmierzających ku magowi przeciwników.

Pierwszego ożywieńca nawet nie zauważyła. Coś było przed nią, po chwili błysk błękitnego światła - który wydobył się z jej miecza w trakcie ciosu - sprawił, że truchło leżało nieruchomo na dziedzińcu.
~ Jeden.
Rzuciła się ku kolejnemu, będącemu najbliżej. Ten zdążył odwrócić się w jej kierunku i zamachnąć. Shalia była jednak szybsza. Cięła z dołu. Błysk zagłębił się pod ramieniem ożywieńca. Nie dbała o to, czy udało jej się go zabić, najważniejsze, że padł. Spowolniony, dotrze do maga później, dając jej czas na unieszkodliwienie kolejnych.
~ Drugi.
Dopadła następnego. Zajaśniało błękitem, kiedy Błysk zagłębił się w piersi napastnika. Impet, z jakim Shalia wyprowadziła cięcie, popchnął ją do przodu, na zombie. Ten, czując okazję zamachnął się, chcąc rozorać jej pierś pazurzastą łapą. Dziewczyna poczuła tylko tępe uderzenie. Koszulka kolcza, na którą wydała swego czasu sporą ilość złota, sprawdziła się idealnie. Żadne z kółeczek nie zostało nawet rozerwane, cios zwyczajnie nie przebił się przez misternie wykonaną zbroję. Trup nie zdążył zrobić już nic więcej, gdy Piekielny ząb zanurzył się w jego szyi, sprowadzając go do parteru.
~ Trzeci. - wyliczyła w myślach triumfalnie.

Zmrużyła oczy spoglądając w stronę Czerwonego Czarnoksiężnika. Tkał jakieś zaklęcie. Po chwili dojrzała istotę żywiołu kształtującą się na dachu. Teraz wyraźnie już widziała kolejne zagrożenie. Zagrożenie tym większe, że poruszające się niezwykle szybko i zwinnie. Niebieskie oczy dziewczyny zabłyszczały złowrogo. Ten był jej. Dopiero teraz dojrzała coś na kształt czerwonych szat. Jeśli nie może zabić psa z Thay, to zabije chociaż to coś, co kiedyś takim psem było. Nagle poczuła znów coś za sobą. W pełni ufając swoim instynktom, rzuciła się do przodu. Poczuła jedynie świst pazurów za sobą. Szybko oceniła sytuację na placu walki. Poza ożywieńcem, który właśnie ją atakował, pozostał jeszcze jeden brnący uparcie w stronę maga i drugi, niemal pozbawiony ramienia, który próbował podnieść się z ziemi. Miała nadzieję, że z tego, co dawniej było magiem a teraz skakało po dachach zostanie dla niej coś jeszcze, gdy już pozbędzie się chodzących trupów.
 
Amanea jest offline