Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2010, 21:28   #138
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen


„Jak coś robisz, rób to dobrze, albo wcale”.

Tupik miał rację. W pewien sposób. Grzeczny nie musiał mu tłumaczyć swego spojrzenia na sprawę. Rozumieli się obaj. Grzeczny wiedział, że tam, na Płatnerskiej, musiał stawić czoła Krogulcowi. Gdyby olali Wasilija żaden zbir w mieście by się do nich już nie przyłączył. Bo niby po co stawać po stronie tych, którzy w dupie mają swoich ludzi? Musieli wpierdolić za swojaków Krogulcowi. Musieli. Inaczej opuścili by ich wszyscy.

Jednak była i druga strona medalu tego wszystkiego. Grzeczny podważył wprost słowo Tupika. Nie zastosował się do jego ustaleń. I choć wiedział, że nie mogli postąpić inaczej, to jednak nie zmieniało niczego. Ci, którzy byli tam na Płatnerskiej widzieli tylko herszta Tupika i Grzecznego, człowieka Tupika, który zdanie swego szefa miał w dupie. W zasadzie Grzeczny ich wszystkich miał w dupie również. Podobnie jak ich zdanie. Jednak jeśli ich banda miała mieć jakiekolwiek zręby karności, jeśli słowo Tupika miało znaczyć dla kogokolwiek cokolwiek, Tupik musiał publicznie go zjebać. To też wiedzieli obaj. Grzeczny jednak powiedział to Niziołkowi, gdy byli chwilę na osobności. Wówczas również dostał od Niziołka prezent, spuściznę po kapłanie Sigmara.

- Masz , włóż to! – rozkazał Tupik. Odpowiedzi Grzecznego domyślił by się każdy. Daleka była od tych grzecznych. Czyli taka jak zwykle. Tupik jednak nawet nie mrugnął. Matt w końcu wziął z rąk malca ciężar. Przypasował kirys, naramiennik i nagolennik. Nic nie pasowało.

- Jak będzie niedopasowane to będzie dupa. – powiedział okiem znawcy oceniając jakość pancerza kapłana.

- Efekt się liczy. Nikt ci teraz nie skoczy. – Tupik w sumie miał rację. Jak zobaczą go w płycie to albo się zesrają ze strachu, albo pękną ze śmiechu. Obie reakcje wyłączą z walki.

- Będziesz musiał mnie z nieposłuszeństwa rozliczyć. – Matt dalej dopasowywał. Nagolennice mogły by w sumie zostać. Reszta wymagała poprawek. Musiał pójść na Płatnerską. W sumie i tak chciał tam pójść.

- Wiem. – więcej Niziołek nie powiedział, ale obaj wiedzieli że to konieczne. I obaj wiedzieli, że gdyby przyszło do następnego razu Grzeczny postąpił by podobnie. Taki już był.


=============================


Dopiero w trzecim zakładzie trafił na majstra, który znał się na robocie. Wcześniej napotkani rzemieślnicy nie gwarantowali jakości usług. Nie mówiąc o tym, że niechętni byli do jakichkolwiek rozmów. Póki co nie nosił się z zamiarem wszczynania kolejnej awantury, zwłaszcza wobec wyraźnego zakazu Tupika, ale pamięć troskliwą skurwielom obiecał. W końcu każdy w mieście prędzej czy później płacił będzie za opiekę. Grzeczny obiecał sobie, że płatnerze z Płatnerskiej płacić będą prędzej.

- Czego ode mnie chcesz? – majster był upocony jak świnia. Nie było w tym nic dziwnego. Żar z pieca rozgrzanego wielkimi miechami był niemal nie do wytrzymania. Trójka czeladników przestała poruszać wielkimi miechami, rzemieślnicy zaczęli kucie. Sypnęły się skry.

- Zbroi mi trza. Mam tę, ale to gówno. – Matt rzucił majstrowi to, co zabrał ze sobą. Zbroję Animositasa i swoją kolczugę. – Potrzebuję czegoś wytrzymałego i pozwalającego na ruchy.

- Wybierz sobie. – majster wskazał na wiszące kirysy, nagolenniki, naramienniki i kolczugi. I inne rycerskie pierdoły.

- Potrzebuję czegoś ekstra. Byłem człowiekiem Harapa a teraz mam nowego szefa i znów dużo … ćwiczę… - Grzeczny nie musiał przypominać w jaki sposób ćwiczenia przebiegają.

- Potrzebujesz czegoś ekstra. Dobra lorika, pancerz z płytek zachodzących na siebie. Wytrzymała jak rycerska płyta, ale i giętka. Tyle, że nie na twoją kieszeń.

- Nie przesądzaj. Pokaż mi ją. – Grzeczny nie musiał nawet nalegać. Majster zmierzył go ciężkim wzrokiem, po czym skinął nań głową i ruszył do składziku na tyłach warsztatu. Młoty znów zaczęły swój dziki rytm.

- To ona. Blaszki jak widzisz zachodzą na siebie. Nie wejdzie pod nie grot ni ostrze, bo każdy ma kołnierzyk maleńki. Tyle, że to kurestwo robi się na zamówienie. I wykonanie go jak się patrzy trochę trwa. Nie mówiąc ile kosztuje.

Grzeczny niewiele mówiąc wyjął pancerz z rąk majstra i spróbował go przymierzyć. Na nic się to jednak zdało. Trzeba było wszystko dopasować, jak mówił majster.

- Dobra. Weź ze mnie miarę i dopasuj. Każ wszystko do „Kuźni” posłać, jak będziesz miał całość. I od razu rób następne. Będę ci ludzi po to posyłał. Ale zrobisz tylko dla moich. Zrozumiano?

- Nie stać cię, mówiłem.

- Harap wrócił. Stać mnie. Będziesz głównym dostawcą, albo trupem. Wybierz sobie.

- Wolę to drugie. Za sztukę biorę pięć setek.

- Dostaniesz trzysta.

- Chyba oczadziałeś. Sam materiał…


- I ochronę gratis. Innym tak łatwo nie pójdzie.

Majster zastanawiał się krótko. Cisza nie trwała więcej niż kilka uderzeń serca. W końcu wysunął prawicę do Grzecznego, którą ten ujął w mocnym uścisku.

- Ci ode mnie powiedzą hasło. „Animositas”. Nikt inny tego nie powtórzy. Tym będziesz dawał pancerz na miarę za te trzy stówy. A mój poślij do oberży jak będzie gotów.

Więcej gadać nie było potrzeby. Matt wstał i ruszył w drogę powrotną. Po drodze miał jeszcze dwa miejsca, gdzie miał zamiar zawitać. Wiedział, że mu się to nie spodoba, ale potrzebował pieniędzy.


======================


Pierwszy lokal na drodze do „Kuźni” prowadził „Tatulo”. Chuj stręczył swoimi trzema córkami. Zresztą podłej urody. Ale haracz płacił, jak każdy. Za czasów Harapa. Teraz mogło być inaczej o czym przekonał się Grzeczny, kiedy tylko „Tatko” na jego widok próbował domknąć lekko uchylone wrota. Matt wszedł z drzwiami poprawiając skurwielowi sierpem, który cisnął nim o ścianę.

- Pojebało ci się dziadzie we łbie. Zalegasz za trzy miechy. Oddasz co do grosza. Co tydzień oddawać będziesz podwójną gażę. No, chyba że zapłacisz wszystko od ręki? – warknął Matt poprawiając mężczyźnie z buciora. Już się nie targował. Pełzł po podłodze a Grzeczny za nim. W końcu mógł miast złota wrócić z kuszą. Na szczęście dlań po powitaniu jakie zgotował mu Matt pomysły na podskoki wyleciały mu z głowy. Trochę zasmucony Grzeczny przeliczył monety z wręczonej mu drżącą ręką sakiewki. Było tego więcej niż za czasów Harapa. Dużo więcej. Widać dziad chciał odłożyć na lepsze czasy. „Lepsze jutro było wczoraj” mawiano w środowisku Burgena. On sam tak mawiał.

Na odchodnym poczęstował „Tatka” kopem w krocze. – Żebyś na drugi raz się tak ciulu nie stawiał. Wrócę za tydzień. Albo kto inny przyjdzie od Tupika. Nie zawiedź go! – warknął, po czym ruszył do kolejnego lokalu. W sumie po drodze do „Kuźni” miał ich trzy. W drugim poszło jak z płatka a trzeci był zamknięty. W oberży Grzeczny zdał Tupikowi relację wskazując na konieczność odnowienia obchodów.

- Znajdę sobie pomagierów i ich wyszkolę wedle swej metody. To będzie nasza siła uderzeniowa. – powiedział Niziołkowi z nim jedynie omawiając losy pancerza Aniego. Dopiero teraz poczuł się naprawdę zmęczony.

Okowita wręczona mu przez Levana uporała się ze zmęczeniem w mig.
 
Trojan jest offline