Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2010, 08:51   #31
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Hank
Zafascynowany patrzył jak ściana ognia mknie po plamie oliwy. Rozlewająca się kałuża oliwy była tylko stopę przed ogniem. Wstawał właśnie zza beczki wciąż celując w drzwi jakby jakiś szaleniec miał wskoczyć w morze ognia. Płomienie ogarnęły jego niedawne ukrycie, przez kilka uderzeń serca klepki beczki dawały odpór płomieniom, by znienacka puścić. Kolejna fala ognia ogarnęła półki z kiełbasami i dzbankami ze smalcem. Hank odskoczył ratując buty i stopy przed oczyszczającym z wszelkiego plugastwa ogniem. Zawadził i o świńska póltuszę i wypierdolił się o worek ze zborzem.
I natenczas korzystając, że przestał celować w drzwi wbiegł wariat. Powiewając płonącym płaszczem i rozsiewając iskry przy każdym kroku.
- Piekło i szatani – warknął Hank gasząc płomyki na nogawkach. Kumple ruszyli do ataku obrzucając piekielnika czym popadnie, skrzyniami, krasnoludem, czym kto mógł.
Za ścianą płomieni klęcząc, cholera wie, który nie potrafił poznać w tym rozgardiaszu. Srał to pies, wstał i przymierzył. Nie strzelał w pierś, bez sensu, płonące blachy dawały mu zbyt wielką osłonę. Wstrzymał na chwilę oddech i delikatne ściągnął spust, raz drugi trzeci… Pierwszy bełt ześlizgnął się po hełmie, a kolejne…
Trafienie w twarz powinno wyłączyć człowieka co najmniej na chwilę, a tyle zabrało by przerzucenie dechy z rozpieprzonej półki przez jezioro płomieni.
 
Mike jest offline