Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2010, 17:54   #31
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wszystko to było zagadką. Na chwilę jednak przestał myśleć o tym kto z kim walczy, czy kto z kim sprzyja. Jego domysły i tak nic by im nie dały. Nie mieli po prostu pewności, czy to co do tej pory dowiedzieli się od tubylców było prawdą. Mogli wierzyć tylko swoim oczom, niczym więcej.

Nie angażował się w dialog Spencera i Rosińskiego. Mieli rację mówiąc o zabezpieczeniu sprzętu, tym bardziej, że im dłużej przypatrywał się obojętności tubylców, tym bardziej miał pewność, że obecność ludzi podobnych im była im znana. W bazie mówiono, że od kilkudziesięcu lat, zanotowano w tamtym obszarze kilkanaście przypadków zaginięć. Tim mógł się założyć, że zaginieni trafiali w to samo miejsce co oni, albo przynajmniej jakaś ich część. Pytanie co się z nimi stało, może uda się im spotkać jakiegoś człowieka ze współczesności? Zresztą, póki co przyrzekł sobie mieć się na baczności i nie dac się zabić. Miał dla kogo żyć... Lisa i Johnny... ciekawe czy już ich szukają? Ekspedycja wysłana by ratować ekspedycję? To było co najmniej ironią losu... albo lepiej... igraszką

Odwrócił się do tyłu i przypomniał sobie o rannym, którego nieśli. Jeniec oberwał, także tragarza mieli z głowy. Rosiński rozmontował już nosze, a starszy wojownik leżał na jakimś kocu. Evans podszedł do niego, mijając Alanę i składających jej hołd mężczyzn. Przyklęknął przy rannym i dał mu dłonią znak by się nie ruszał. Odchylił delikatnie rękaw koszuli wojownika. Wczesniej rozciąl go przy opatrywaniu, także teraz miał ułatwiony dostęp do opatrunku. Schylił się najpierw nad raną i delikatnie powąchał, nie czuł żadnego podejrzanego zapachu, więc to był pierwszy znak, że rana goi się czysto. Odwinał delikatnie bandaże i obejrzał rozcięcie. Brzegi rany napuchły nieco i nabrzmiały, zwłaszcza w miejscach, gdzie założone były szwy. Tim, nie był chirurgiem, ale musiał przyznać, że szycie posżło mu całkiem zgrabnie, zwazywszy na warunki w jakich przeprowadzal zabieg.

Gdzieniegdzie w kącikach rany sączyła się przeźroczysta ciecz, ale to było normalne, fizjologiczne objawy. Nie zauważył nigdzie podejrzanych przebarwień czy innych znaków mogących sygnalizować jątrzenie rany. Na wszelki wypadek posypał ranę resztką sulfonamidów, które zostały mu od opatrywania rany. Przyłożył czystą gazę i owinął ranę ponownie bandażem. Nie patrzył rannemu w oczy, ale czuł, że bacznie go obserwuje, na plecach czuł także spojrzenia innych oczu, ale wolał nie wiedzieć co sugerowały. Chciał pomóc rannemu i jeśli ktoś by mu w tym przeszkadzał, źle by na tym wyszedł. Na szczęście tubylcy nie mieszali się do tych czynności. Po skończonej pracy, wstał i wrócił do reszty towarzyszy.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline