Strzały wbite w masywną szyję bestii, zdawały się nie robić na niej większego wrażenia. Odstające z ran mięso, sącząca się posoka - rany wyglądały poważnie. Mogły zranić dotkliwie człeka, elfa czy też krasnoluda.Jednak wielka, trzygłowa bestia na pewno nie padnie od ugodzenia niewielką strzałą.
Arin dobiegł właśnie na miejsce. Otworzył szeroko oczy i zatrzymał się tuż obok Stormaka.
- Na wszystkie skarby Fearunu ... Jak to tutaj wpełzło !?- przeniósł spojrzenie na krasnoluda.
- To ryzykowne, ale jeśli jest to chociaż w części zwierze, powinno chyba bać się ognia ? - rozejrzał się dookoła. Używanie ognia wewnątrz Osady zdawało się mało odpowiednim pomysłem.
- Przytrzymajcie go ile możecie ! Coś wymyślę.- nie tracąc czasu odwrócił się i po chwili zniknął w ciemnościach uliczek.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kO_9wPHkhpo[/MEDIA]
Vershla stojąca obok krasnoluda przysłuchiwała się słowom Arina. Mogła cisnąć w bestię błyskawicą bądź ogniem. Ryzyko podpalenia , któregoś z budynków było jednak zbyt wielkie, a wizja noclegu w dzikiej kniei zbyt mało atrakcyjna.
Chciała już coś powiedzieć, kiedy dowódca wyprawy zerwał się z miejsca. Zagryzła lekko dolną wargę , po czym chwyciła Stormaka za ramie.
- Powiedz tym kretynom żeby wyszli stamtąd.- wzrokiem wskazała na Sorina oraz Bronthiona, którzy właśnie mknęli w tamtym kierunku.
- Przyciśnijcie to bydle do palisady. Inaczej sprawimy sobie tutaj fantastyczne ognisko... - nie czekała na odpowiedź krasnoluda. Ruszyła w ślady Arina.
"Psia krew... Nigdy więcej nie pozwolę żeby gildia wpakowała mnie w takie bagno... I musiałam odezwać się do tego pokurcza ! "Zajęta podobnymi rozmyślaniami Vershla nie zauważyła biegnącego w jej kierunku Paula. Zniknęła w cieniu alejki. W jednym z zaułków doszło do czegoś dziwnego. Zauważyć mógł to jedynie Paul, który śledził czarodziejkę swym spojrzeniem.
Jeden z cieni poruszył się nieznacznie. Coś zalśniło na krótko delikatną, zielonkawą poświatą. Cień nabrał kształtów, jego ruchy przypominać zaczęły ludzkie. Trzymając się blisko ściany jednego z domostw, cienista postać prześlizgnęła się do alejki , w której zniknęła Vershla. Ciało , jakby stworzone z mroku zmieszało się w końcu z ciemnościami uliczki.
Każdy z pysków bestii zawarczał groźnie. Pierwsza głowa ,od prawej strony istoty, dostrzegła czającego się na dachu Bronthiona. Wielkie, ociekające śliną kły zalśniły w blasku księżyca. Mięśnie na szyi napięły się wyraźnie, a z ran po strzałach, trysnęło jeszcze więcej krwi.
Atak był błyskawiczny. W jednej chwili stwór szczerzył kły , w następnej w powietrze wystrzeliło tysiące drzazg. Bestia nie zdołała sięgnąć łotrzyka. Potężny cios trafił w dach, w którym powstała ogromna wyrwa. Cała "fasada" domostwa zamieniła się w latające wszędzie deski i odłamki. Większa część bocznych ścian rozpadła się. Upadający przez to dach, pociągnął za sobą ostatnią stojącą, tylną ścianę budynku. W powietrze wzbił się potężny tuman kurzu. na całe szczęście łotrzykowi udało się do tego czasu bezpiecznie wylądować.
Ślepia środkowej głowy zwierzęcia skupione były na Orku. Jego facjata w tej chwili nie była wiele milsza dla oka niż pysk psowatej bestii.
Obnażyła ona swoje kły i zadała równie błyskawiczny cios. Choć siła jego była niesłychana,
atakowi zabrakło precyzji.
Za plecami Cadoma i Iliana pojawił się kapłan Tymory. Ślepia trzeciej głowy skierowały się w ich kierunku. Gęsta ślina spływała po kłach i pysku , głośno skapując na ziemię. Tak jak w przypadku poprzednich, i ten atak był błyskawiczny. Choć wspaniała , elfia percepcja Iliana nadążała, ciało zbyt wolno reagowało na otrzymane w ten sposób bodźce.
Na całe szczęście atak nie był skierowany bezpośrednio w rekrutów. Bestia dosłownie skosiła narożnik budynku stojącego obok nich. Wielki fragment budynku, w locie rozpadł się na kilkanaście mniejszych, szybujących pośród kłębów kurzu prosto na iliana, Cadoma oraz Mordimera.
Tymczasem na Galeonie. - Admirale ! Admirale ! Panie Admirale !- jeden z marynarzy uderzał pięścią w drzwi komnaty Harvela.
- W Osadzie podnieśli alarm ! Admira...- drzwi otworzyły się nagle, a szczęki młodego marynarza zatrzasnęły się. Szybki "hak" w podbródek bardzo w tym pomógł.
Harvel minął leżącego marynarza , zapinając jednocześnie klamrę przy pasie.
- Mądrej głowie dojść po słowie ! Nie napierdalaj w moje drzwi jak w te do zatłoczonego burdelu, to dłużej będziesz miał wszystkie zęby ! - zerknął na dowódcę wachty.
- Co tam się dzieje ?
Marynarz wraz z Harvelem podszedł do burty i podał mu lunetę. Admirał szybko przycisnął do niej swoje oko.
- No , no... Ładnie się tam jakieś czorty zesrały !
- Jakie rozkazy ?
- Gdzie jest Sorin ?
- Na lądzie...
- Żeby go jaki elf wychędożył w zaropiałą rzyć ! - energicznym ruchem złożył urządzenie.
- Nie wiem co tam się zalęgło znowu chłopcy, ale widziałem jak wali się jeden budynek. O tam, widzicie ? Budzić no działowego ! Otwierać luki ! Jeśli ta Osada ma znowu spłonąć to tylko razem z tym cholerstwem !
******
Ilian , Cadom , Mordimer
Rzut na refleks -> ST 17
Nieudany =
[Rzut w Kostnicy: 6]