Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2010, 21:20   #307
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Strzały wbite w masywną szyję bestii, zdawały się nie robić na niej większego wrażenia. Odstające z ran mięso, sącząca się posoka - rany wyglądały poważnie. Mogły zranić dotkliwie człeka, elfa czy też krasnoluda.Jednak wielka, trzygłowa bestia na pewno nie padnie od ugodzenia niewielką strzałą.
Arin dobiegł właśnie na miejsce. Otworzył szeroko oczy i zatrzymał się tuż obok Stormaka.
- Na wszystkie skarby Fearunu ... Jak to tutaj wpełzło !?- przeniósł spojrzenie na krasnoluda.- To ryzykowne, ale jeśli jest to chociaż w części zwierze, powinno chyba bać się ognia ? - rozejrzał się dookoła. Używanie ognia wewnątrz Osady zdawało się mało odpowiednim pomysłem. - Przytrzymajcie go ile możecie ! Coś wymyślę.- nie tracąc czasu odwrócił się i po chwili zniknął w ciemnościach uliczek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kO_9wPHkhpo[/MEDIA]

Vershla stojąca obok krasnoluda przysłuchiwała się słowom Arina. Mogła cisnąć w bestię błyskawicą bądź ogniem. Ryzyko podpalenia , któregoś z budynków było jednak zbyt wielkie, a wizja noclegu w dzikiej kniei zbyt mało atrakcyjna.
Chciała już coś powiedzieć, kiedy dowódca wyprawy zerwał się z miejsca. Zagryzła lekko dolną wargę , po czym chwyciła Stormaka za ramie.
- Powiedz tym kretynom żeby wyszli stamtąd.- wzrokiem wskazała na Sorina oraz Bronthiona, którzy właśnie mknęli w tamtym kierunku.- Przyciśnijcie to bydle do palisady. Inaczej sprawimy sobie tutaj fantastyczne ognisko... - nie czekała na odpowiedź krasnoluda. Ruszyła w ślady Arina. "Psia krew... Nigdy więcej nie pozwolę żeby gildia wpakowała mnie w takie bagno... I musiałam odezwać się do tego pokurcza ! "Zajęta podobnymi rozmyślaniami Vershla nie zauważyła biegnącego w jej kierunku Paula. Zniknęła w cieniu alejki. W jednym z zaułków doszło do czegoś dziwnego. Zauważyć mógł to jedynie Paul, który śledził czarodziejkę swym spojrzeniem.
Jeden z cieni poruszył się nieznacznie. Coś zalśniło na krótko delikatną, zielonkawą poświatą. Cień nabrał kształtów, jego ruchy przypominać zaczęły ludzkie. Trzymając się blisko ściany jednego z domostw, cienista postać prześlizgnęła się do alejki , w której zniknęła Vershla. Ciało , jakby stworzone z mroku zmieszało się w końcu z ciemnościami uliczki.

Każdy z pysków bestii zawarczał groźnie. Pierwsza głowa ,od prawej strony istoty, dostrzegła czającego się na dachu Bronthiona. Wielkie, ociekające śliną kły zalśniły w blasku księżyca. Mięśnie na szyi napięły się wyraźnie, a z ran po strzałach, trysnęło jeszcze więcej krwi.
Atak był błyskawiczny. W jednej chwili stwór szczerzył kły , w następnej w powietrze wystrzeliło tysiące drzazg. Bestia nie zdołała sięgnąć łotrzyka. Potężny cios trafił w dach, w którym powstała ogromna wyrwa. Cała "fasada" domostwa zamieniła się w latające wszędzie deski i odłamki. Większa część bocznych ścian rozpadła się. Upadający przez to dach, pociągnął za sobą ostatnią stojącą, tylną ścianę budynku. W powietrze wzbił się potężny tuman kurzu. na całe szczęście łotrzykowi udało się do tego czasu bezpiecznie wylądować.

Ślepia środkowej głowy zwierzęcia skupione były na Orku. Jego facjata w tej chwili nie była wiele milsza dla oka niż pysk psowatej bestii.
Obnażyła ona swoje kły i zadała równie błyskawiczny cios. Choć siła jego była niesłychana, atakowi zabrakło precyzji.

Za plecami Cadoma i Iliana pojawił się kapłan Tymory. Ślepia trzeciej głowy skierowały się w ich kierunku. Gęsta ślina spływała po kłach i pysku , głośno skapując na ziemię. Tak jak w przypadku poprzednich, i ten atak był błyskawiczny. Choć wspaniała , elfia percepcja Iliana nadążała, ciało zbyt wolno reagowało na otrzymane w ten sposób bodźce.
Na całe szczęście atak nie był skierowany bezpośrednio w rekrutów. Bestia dosłownie skosiła narożnik budynku stojącego obok nich. Wielki fragment budynku, w locie rozpadł się na kilkanaście mniejszych, szybujących pośród kłębów kurzu prosto na iliana, Cadoma oraz Mordimera.

Tymczasem na Galeonie.

- Admirale ! Admirale ! Panie Admirale !- jeden z marynarzy uderzał pięścią w drzwi komnaty Harvela. - W Osadzie podnieśli alarm ! Admira...- drzwi otworzyły się nagle, a szczęki młodego marynarza zatrzasnęły się. Szybki "hak" w podbródek bardzo w tym pomógł.
Harvel minął leżącego marynarza , zapinając jednocześnie klamrę przy pasie.
- Mądrej głowie dojść po słowie ! Nie napierdalaj w moje drzwi jak w te do zatłoczonego burdelu, to dłużej będziesz miał wszystkie zęby ! - zerknął na dowódcę wachty.- Co tam się dzieje ?
Marynarz wraz z Harvelem podszedł do burty i podał mu lunetę. Admirał szybko przycisnął do niej swoje oko.
- No , no... Ładnie się tam jakieś czorty zesrały !
- Jakie rozkazy ?
- Gdzie jest Sorin ?
- Na lądzie...
- Żeby go jaki elf wychędożył w zaropiałą rzyć !
- energicznym ruchem złożył urządzenie. - Nie wiem co tam się zalęgło znowu chłopcy, ale widziałem jak wali się jeden budynek. O tam, widzicie ? Budzić no działowego ! Otwierać luki ! Jeśli ta Osada ma znowu spłonąć to tylko razem z tym cholerstwem !


******
Ilian , Cadom , Mordimer
Rzut na refleks -> ST 17
Nieudany = [Rzut w Kostnicy: 6]
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline