Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2010, 08:50   #143
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Unhappy

Levan nie mógł spać. Za każdym razem gdy wyrywał się ze snu jego myśli niebezpiecznie wędrowały w najmroczniejsze zakamarki nocy. Znowu widział ludzi, których bezsensownie pozabijał w imię walki o pozycję w mieście. Nikt nie wiedział po czyjej stronie walczą w tej wojnie. Może to właśnie tak znienawidzony przez kieslevitów chaos pchał ludzi Tupika w te waśnie. Może był to sposób na zburzenie - takiego a nie innego - porządku, który ciągle zwyciężał w tym mieście. Był to specyficzny porządek, bo oparty na brutalnej sile i przemocy, na wyzysku i kontroli. Ale zawsze porządek. Levan Kryuk sam nie był zwolennikiem rygorów, nie służyło mu podporządkowywanie się. Czy to czyni mnie piewcą chaosu? Nie. Choć pewnie swoimi czynami przykładam się do jego rozwoju.

Dlaczego jednak muszę brać w tym udział? Pomyślał Levan kiedy otworzył oczy. Zauważył, że leży na ławie w sali karczmy, do której wrócili po starciu z Krogulce. Bolały go mięśnie. W stawach czuł, że nie był już dwudziestolatkiem. Jego związane, rosnące na czubku głowy włosy pokrywały już paski siwizny. Podobnie wąsy nie były już tak czarne jak kiedyś. Może najwyższy czas odpuścić sobie? Tylko jak to uczynić w sytuacji, kiedy ginie Wasilij, kiedy dokoła giną inni. Może i Tupik czy Grzeczny nie traktują go do końca jak równorzędnego partnera - i wcale nie miał im tego za złe - ale na pewno na niego liczyli. A on nie potrafiłby tak po prostu odejść. Nie w takim momencie, nie dziś.

Levan przez skąpane w półmroku wpadającego przez okna blasku księżyca przeszedł do pokoju, w którym wcześniej spał. Praktycznie wszystko było tak samo, jak wtedy gdy zerwali się obudzeni przez ludzi Krogulca. Tak jakby wszystkie wydarzenia tej nocy nie miały miejsca. Tak jakby cała ta krew nie wsiąknęła w ziemię. Levan zebrał wszystkie swoje rzeczy. Na szczęście nikt się nie obudził. Zauważył szablę Wasilija leżącą obok posłania Tupika. Nie była to broń rewelacyjna, cechowała się nieco innym profilem niż jego rapier, ale potrafił się nią posługiwać równie sprawnie. Na pewno się przyda. Levan wraz z całym dobytkiem poszedł na dół i próbował spać na tym samym miejscu, na którym dręczyły go koszmary przez pierwszą część nocy.

Rano Levan żałował, że tej nocy nie skończyli z Krogulcem. Nie raz już ścigał ofiary, nie raz polował na uciekinierów i wiedział, że ranne stworzenie jest najgroźniejsze. Nie ma kompletnie nic do stracenia. A oni ranili Krogulca dotkliwie. I nie chodzi tu wcale o tych kilku buraków, których pocięli. Chodzi o dumę. Teraz można było się spodziewać wszystkiego. Nie mogli dać mu czasu, nie mogli pozwolić mu na inicjatywę. Miał nadzieję, że Tupik mu nie odpuści, nawet na jeden dzień. Kiedy udało mu się dopaść Tupika na osobności, powiedział mu o wszystkich swoich wątpliwościach. Trwało to może dwie minuty, ale niziołek wyraźnie się zasępił. Nie skomentował też szabli wiszącej u boku Levana.

- Będę Ci towarzyszył Tupik, będę u Twojego boku, bo czuję że to wszystko przerasta nie tylko Ciebie, ale całe to zasrane miasteczko. Nie możemy bawić się w półśrodki. Nie teraz. Albo wóz, albo przewóz. Albo idziemy na całość, albo grzecznie usuwamy się w cień, zajmując miejsce, w którym mnie było dobrze.

Levan nie musiał nic więcej dodawać. Wiedział, że Tupik wie, że kieslevita może zrobić dla niego wiele, będzie go strzegł i walczył ramię w ramię. Ale musi mieć świadomość, że pewnego poranka może już Levana nie być. Levan siedząc tak z Tupikiem przerzucał wzrok z oczu niziołka na szablę, którą ostrzył. Nie było na niej już krwi, podobnie jak nie było już jej właściciela. Wiedział, że musi iść pożegnać towarzysza i oddać go duchom. Tam mu jest na pewno lepiej.

Nawet widok Grzecznego wbitego w przyciasne części jakiejś zbroi nie rozśmieszył Levana. To znak, że musi się napić czegoś mocniejszego. Od teraz postanowił nie opuszczać Tupika. I zawsze mieć przy sobie rum.
 
Azazello jest offline