Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2010, 17:34   #834
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nawrzeszczała na niego, popękała i tak popękane drzewa i poszła sobie. Jednym słowem wszystko poszło tak jak chciał. Nizzre zbyt łatwo podawała się emocjom, w ostatecznej walce mogła wziąć każdą stronę. Szamilowi to było nie na rękę a pozyskanie w niej towarzyszki wymagało za dużo wyrzeczeń i było za pracochłonne. A tak wiedział, że stanie przeciwko niemu. Sto razy bardziej wolał pewnego wroga niż niepewnego przyjaciela. Popsuciem drzew i ukazaniem skrzydeł udowodniła dlaczego wszyscy zabiegali o jej względy. Była bronią, straszliwą bronią i z pewnością wymagającym przeciwnikiem ale tylko pod względem siły, nie pod względem charakteru. W ostatecznej walce była warta tyle ile dobry miecz, nie była stroną w rozgrywce. Idąc sobie nie zmęczyła go i jego towarzyszy walką, dzięki temu zachowali siły na resztę zadania. Samael uśmiechnął się i odprowadził ją wzrokiem, gdy odeszła oparł się o drzewo i czekał.

***

Berithi zaczął mówić, nie, on zaczął walczyć. Chciał pokonać wroga nim dojdzie jeszcze do walki. Pokonać go w jego własnym umyśle. Madre, skuteczne. Barbak niestety mógł się temu łatwo poddać zważywszy na jego załamanie emocjonalne. Cóż… Po coś jednak są przyjaciele. Szamil oparł kusze o drzewo i spokojnie stanął między demonem a orkiem blokując obu drogę do ataku.
-No jak ojczulku? A co ma powiedzieć ktoś kto zawalił w innej dziedzinie życia? W ojcostwie?
-Cóż
- wzruszył ramionami - Demony są kiepskie w tej roli.
-Co ma ktoś taki powiedzieć, mówię czysto teoretycznie gdy jego własny syn chce go zabić.

-Hm! - uśmiechnął się. - Wiedz, że to dla mnie zaszczyt. Że coś, co stworzyłem, ma czelność i odwagę rzucać się na mnie. To świadczy o tym jak dobrym stwórcą jestem. Stworzyłem coś lepszego. Ewolucja. Mgły nie stoją w miejscu jak Biel. To dobrze.
-Szydzisz z Bieli.
-Biel bardzo tego nie lubi
- uśmiechnął się słodko. - Nie szydziłem aczkolwiek z samej Bieli a z podejścia twojego przyjaciela do niej i jej zasad.
-Nie pozwolę na to, przez lata podróżowania z Barbakiem nauczyłem się do niej szacunku. Darzę ją szacunku mimo mojej nie do końca białej duszy.
Berithi roześmiał się.

-Za szacunek jaki jej okazujesz Biel chętnie rozerwie cię na strzępy energii.
-Jak połowa istot w tym planie. Wiesz co, mam ochotę wytłuc z Ciebie... Właściwie wszystko co można i to bynajmniej nie tylko z powodu Twoich słów, bardziej czynów.

Berithi rozłożył wyczekująco ramiona.
-Jeśli jesteś zdolny, to znaczy, że byłem użyteczny.
-Wiesz co jednak przeważyło szalę? Szydzisz z mego przyjaciela, który nie pozwolił mi do końca popaść w coś co nazywasz fioletem. Szydzisz z kogoś kto pokazał mi, że należy w sobie zmieszać i fiolet i biel. A to czy wyjdzie czerwony, zielony czy niebieski to inna sprawa.
-Masz prawo go bronić. Wręcz, wszyscy wiedzą, że to zrobisz - powiedział poważnie.

Szamil wzruszył ramionami.
-Będę więc przewidywalny. Wiesz co jest zabawne? Szydzisz z Bieli mając za plecami Mgły, które nie raz już Ciebie wystawiły na pewną śmierć.
Berithi uśmiechnął się krzywo.
-Dla demonów nie ma innego końca. Nie mamy wolnej woli. Cokolwiek uczynimy za swojej egzystencji, koniec jest tylko jeden i z góry przydzielony nam przez Czarną Zorzę. Zginiemy dla niej, stając się częścią Jej Mgieł, znowu. Kiedy zginiemy - to także Jej wybór. Jak - to ją z reguły nie obchodzi. Nie ma przed tym ucieczki bez wolnej woli, ale ci którzy ją mają nie pojmą tego. Nic nie jest naszym wyborem, nasza energia jest Jej Mgłami. Jestem Jej narzędziem i nie będę nigdy nikim więcej. Mogę próbować. Ale Mgły zdecydowały już i mogę tylko czekać na to co nieuniknione.
-Jakoś się cieszę, że tego nie rozumiem. Może ze mną się zmierzysz? Przekonasz się na własnej skórze kto mnie tym razem wspomoże? Mgły swoim ostrzem czy Biel zdecyduje się, że jednak jestem dość biały by zabić demona w jej imię? A może ani to ani to. Może po prostu wleje Ci tak, że trzy razy zastanowisz się zanim przybierzesz materialną formę.
-Być Może. Wiedz jednak że nie jest to mój wybór ani moja wola. Jeśli skopię ci dupsko, to dla czystej ciekawości sprawdzenia, czy potrafiłbym.
-Pewnie spytasz mega zabawnie czy skończyłem.
-Ja znam przyszłość. Wiem kiedy skończysz.
-Nie wyzywam Ciebie na pojedynek, bo wyzwać mogę kogoś równego mi a nie jakieś ścierwo. Sprawdźmy kto ma czyje poparcie i skończmy ten pojedynek, który zaczynaliśmy już dwa razy.
Szamil dobył lewą ręką noża, prawą cofnął do tyłu, za poły płaszcza.
-Show must go on.

Czekał.
-Nie mam już niczyjego poparcia - odparł poważnie. - Ale nadal mam to czym jestem. Jestem częścią Chaosu, który nie jest miły i delikatny w walce. Przysłano mnie po niego - skinął na Barbaka. - Ciebie mogę skopać z czystej ciekawości. Z czystego odwlekania tego co nieuniknione.
Spojrzał na nóż.
-A tak, do tego przywykłeś. Dobrze.
W jego dłoni pojawił się kłębek mgieł który uformował się w nóż.
-No to dawaj, młody - uśmiechnął się i zaatakował, tnąc po skosie w pierś.
Samael uśmiechnął się, odgiął się do tyłu unikając cięcia. Berithi musiał pójść za siłą ciosu a półdemon chciał mu jeszcze w tym pomóc przytrzymując dłoń z bronią. W tym samym czasie drugą ręką zamierzył się do bezceremonialnego pchnięcia w nerki i pociągnąć nóż w górę rozcinając jak najwięcej materialnej powłoki demona.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline