Udało się! Udało się! - chciał krzyczeć Guun, gdy zrobił kolejny krok przed siebie i nie runął w przepaść. Nie krzyknął jednak, gdyż bardzo skupiał się na tym aby cały czas iść prostu i nie wykonać fałszywego kroku. Oznaczałoby to koniec, runięcie w tak głęboką przepaść, jaka zionęła pod jego stopami oznaczało niechybną śmierć. Podniósł wzrok i starał się cały czas patrzyć przed siebie. Jednak przepaść przyciągała, a od patrzenia kręciło się w głowie. Mocniej chwycił kostur i zaczął nim badać drogę przed sobą. Wiatr wzmagał się z każdym krokiem. Guunowi coraz trudniej było utrzymać równowagę na wąskim na dwie lub trzy stopy, niewidocznym moście.
Chłostany podmuchami lodowatego powietrza, zmarznięty i oklejony niesionym z wiatrem śniegiem brnął przed siebie, ale w zadymce nie widział drugiej strony rozpadliny. Tracił siły i zaczął lekko się zataczać. „Zurro! Ratuj. Daj mi przebrnąć przez tą próbę, Korona jest tak blisko a równocześnie tak daleko. Chyba nie dam rady...” Potknął się i omal nie upadł. W ostatniej chwili podparł się kosturem. Jeszcze jeden krok i następny. Byle do przodu, ku upragnionemu celowi. Tam gdzieś przed nim znajdowały się Tajemne Wrota a za nimi ścieżka do Korony Władzy. Musiał ją zdobyć. Była mu przeznaczona.
Czuł jak zamarza. Jak potworne zimno podstępnie wlewa się w jego ciało i odbiera mu nad nim władzę. Chciał się położyć i odpocząć. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś miejsca na odpoczynek, ale wokół była tylko pustka. Nie było na czym złożyć zmęczonego ciała. Odpędził myśli o odpoczynku od siebie i szedł dalej. Szata zesztywniała na nim, a z kaptura zwisały zamarznięte sople. Jeszcze jeden krok i zamarł. Zimno ustąpiło. Ale tylko częściowo. Nie czuł go na wystawionej do przodu lewej nodze, reszta ciała nadal odczuwała przenikliwy mróz. Cofnął nogę i ponownie wysunął ją do przodu. Czuł jakby przekroczył jakąś barierę, za którą nie ma już zimy. Zrobił krok i oniemiał. Nie było już zamieci, mrozu, śniegu i zimy. Stał skąpany w ciepłym słońcu, a tuż przed nim majaczył zielony, porośnięty roślinnością skraj przepaści.
Jeszcze dziesięć kroków i stanął na trawiastej łące. Ukląkł i ucałował ziemię. „Jak dobrze. Dzięki Zurro, że pozwoliłeś mi przejść tą próbę.Teraz ku Wrotom!” Spojrzał ku górze i w oddali, na końcu wijących się schodów dostrzegł zarys kamiennej bramy, starożytnej, obrośniętej kwitnącymi pnączami. Zaczął wędrówkę pod górę. Po czterystu-sześćdziesięciu-siedmiu stopniach stanął przed Wrotami.
Zbudowane były z połyskującego kamienia i wtopione w otaczające je skały. Guun wygrzebał Talizman i spojrzał na drzwi w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby go umieścić. Na samym środku kamiennej płyty zauważył porośnięte mchem wgłębienie. Przyłożył do niego medalion, który natychmiast wtopił się w kamień i zabłysnął jaskrawym światłem. Na nieskazitelnej do tej pory płycie pojawiły się rysy i już po chwili, z ogłuszającym hukiem, wrota zaczęły się otwierać. Guun wcisnął się w szczelinę i szybkim krokiem skierował się w dół znajdującej się po drugiej stronie, doliny. |