Latający wierzchowiec Karthaga wznosił się unosząc ze sobą smokowca który uczepił się uprzęży jedyną wolną ręką. A miałem taki prosty plan zgrzytnął zębami Może nieco ryzykowny..
- Uff! - sapnął gdy wiwern wykonał niespodziewany zwrot, nieomal nie zrzucając swego nadprogramowego pasażera. No dobrze, zupełnie szalony plan, ale jednak prosty. Zabić czarownika i ruszać dalej, a tu znowu wszystko się komplikuje.
Latające straszydło zawisło na chwilę w powietrzu bijąc wściekle skrzydłami i wpatrując się w niewielkiego z tej odległości barbarzyńcę. Poprzez wichurę docierały jedynie strzępki wyzwisk i gróźb jakimi Trhud próbował sprowokować bestię do ataku. Ech, jeżeli mam to coś zabić to najlepiej żeby wylądowało, nie mam zamiaru skończyć jako mokra plama na dnie tej cholernej doliny. A gdyby tak... zaraz cóż to? Zmrużył oczy wpatrując się w pozornie pustą przestrzeń. Jego smocze zmysły wychwyciły rozwiewające się z wolna pasma magicznej energii, a po chwili i sylwetkę przeklętego czarnoksiężnika. Na demony! Zniknął! Szybko ocenił odległość do wylotu jaskini i znowu zaklął. Nawet jeżeli nie ryzykował wślizgnięcia się za Laurą to z pewnością słyszał hasło... Co teraz?
Wierzchowiec nie zamierzał dawać mu jednak czasu do namysłu. Zaryczał potężnie, jakby w odpowiedzi na rzucone mu wyzwanie i ruszył ciasną spiralą w dół. Porzuciwszy wszelkie plany ataku Elrix schował broń i oburącz ścisnął pas siodła. Wkładając wszystkie siły w utrzymanie się przy cielsku bestii nie zauważył zwisających luźno lejców, dopóki te nie wyrżnęły go w twarz. Odruchowo złapał za ich koniec i ku jego zdumieniu wierzchowiec zmienił kierunek lotu. No, to mi się zaczyna podobać wyszczerzył się smokowiec. Łapiąc lejce zębami wspiął się na grzbiet skrzydlatego stwora i już po chwili siedział w bogato zdobionym siodle. A teraz zobaczymy czy to dużo trudniejsze od konnej jazdy...
- Heja! - zakrzyknął i roześmiał się w uniesieniu pomimo wiatru wciskającego mu słowa z powrotem do gardła.
Po kilku próbach udało mu się nawet wyrównać tor lotu, ale jeszcze chwilę potrwało zanim zdołał zidentyfikować język zrozumiały dla wiwerny. Do diabła z tymi bydlętami, ledwo rozumieją podstawowe polecenia.
Mimo pewnych oporów jego nowego środka transportu udało mu się zatoczyć powolne koło tuż nad wojownikiem.
- Trhud! - ryknął - Czarnoksiężnik poszedł za dziewczyną! - nabrał tchu by przekrzyczeć łopot skrzydeł - Może jest już nawet w środku!
Nie czekając na odpowiedź skierował bestię w stronę wejścia do tuneli gigantów. Oby nie było za późno! modlił się wytężając wzrok w nadziei spostrzeżenia półprzezroczystej sylwetki czarownika. |