Nie sądził, że bestia go dostrzeże. Zachowywał się całkiem dyskretnie no i potwór był nękany przez innych. Najwyraźniej co trzy głowy to nie jedna, dawało to podzielność uwagi, całe szczęście był ostrożny i szedł łukiem jak najdalej od zagrożenia.
Zeskoczył miękko i dobył broni, chciał solidnie dziabnąć… nie zwrócił uwagi na walący się dom, krew mąciła zmysły i podsycała chęć działania. Doskoczył do bestii i
wbił w jej ciało krótki miecz zadając pokaźne jak na rozmiary broni
rany. Wyciągnął miecz z cielska bestii i
zamierzał wyprowadzić drugi atak swoim nowym nabytkiem, ale…
Kiedy uniósł broń do góry jedna z większym desek walącego się budynku uderzyła mocno w jego ramię. Sztylet wypadł z ręki i wylądował kilka metrów obok.
-
By to jasna cho… !!
Usłyszał wołanie Stormaka, „
Cofnąć się? Teraz nie mam wyjścia”. Niezwłocznie pobiegł w stronę broni, uważał jednak na bestię, starał się ponownie omijać ją szerokim łukiem, nieważne, że dłużej będzie biegł po swoją stal, ważne by przeżyć.