Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2010, 15:23   #91
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
30 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


-Spokojnie, chodź za mną.- zwrócił się do roztrzęsionej kobiety. Nya nie protestowała, choć jej się spieszyło udała się za kupcem bez słowa sprzeciwu. On poprowadził ją na zaplecze, a tam przez drewniane drzwi wprowadził ją do mieszkalnej części domostwa. Młodzieniec przeszedł kilku metrowy hol i wszedł do gościnnego pokoju. Gdyby zaklinaczkę sprowadzały inne sprawy, pewnie z podziwem przyjrzałaby się wystrojowi. Cort wskazał jej ręką wygodny fotel, na którym od razu usiadła.
-Spokojnie.- rzekł jeszcze raz sięgając po dzbanek z wodą. Człowiek nalał do szklanicy krystalicznie czystej wody i podał Nyi.
-Wilkołaki? To straszne... Kiedyś słyszałem o tej klątwie. Tak korzeń Belladony. Tak to jest to czego potrzeba twojemu znajomemu.- był pewien.
-W mieście jest kilku ważniejszych kupców. Żaden z nich nie handlował nigdy tego typu rzeczami... Tylko mój brat, kiedyś sprowadzał zioła...-

Mężczyzna dostrzegł nadzieję w oczach Nyarli. Pokręcił jednak głową i przełknąwszy ślinę usiadł na fotelu obok niej.
-Od lat jesteśmy skłóceni. Gdy nasi rodzice się rozstali wybrał ojca, ja zaś zostałem z schorowaną matką. Nie rozmawiamy ze sobą... Wręcz udajemy, że się nie znamy, gdy przypadkiem widzimy się na mieście...- Na jej twarzy znów pojawił się wyraz smutku i żalu. Cort wstał energicznie i przeszedł długość pokoju z trzy razy przygryzając opuszek wskazującego palca. Zastanawiał się nad czymś zerkając ukradkiem na siedzącą kobietę. Wyglądał jakby na prawdę chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak.
-Dobrze. Zaczekaj tutaj. Udam się do niego. Postaram się jak najszybciej wrócić. On ma w zwyczaju obsługiwać tylko stałych klientów, więc mogła byś mieć problem z kupieniem czegokolwiek...- zapewnił ją.
-Czuj się jak w domu.- rzekł, po czym złapał ją za dłoń i pocałował. Wyszedł. Usłyszała trzask drzwi.

***

Piasek między palcami stóp był przyjemnie chłodny. Podobnie jak wiatr o charakterystycznym zapachu wód oceanu. Czuła pustkę. Tak bardzo chciała by w dalekiej podróży za ocean towarzyszył jej ktoś bliski jej sercu. Chciała, ale tego kogoś nie było. Rozejrzała się dookoła, jednak nie mogła go dostrzec. Spuściła głowę w dół pełna smutku i żalu. Potężny klif majaczył w oddali, by wejść na jego szczyt, musiała opuścić plażę i przejść trawiastą łąką grubo ponad milę. Chciała mieć lepszy punkt, z którego mogła oglądać okolice, ale z drugiej strony nie chciała nawet na krótką chwilę zostawiać oceanu samego sobie. Było jej żal samotnie rozbijających się o brzeg fal. Było jej żal skrzeczących mew, które latały jej nad głową i siadały od czasu do czasu na piasku, przyglądając się spacerującej niewieście. Podniosła głowę, by zobaczyć oddalony klif, skąpany w blasku zachodzącego słońca. Wtedy dostrzegła niewielki kształt na najbardziej wysuniętym punkcie. W miejscu, które tak dobrze znała, jakby nie raz tam była. Ktoś tam stał i na nią czekał, nie była pewna kim jest ta osoba.

***

Trzask drzwi wyrwał ją z snu. Poczuła się głupio, ale miała świadomość, że straszliwe zmęczenie, do którego jej organizm nie przywykł musiało w końcu nad nią zwyciężyć, zaś wygodny fotel gwarantował idealny wypoczynek. Po chwili do izby wbiegł Cort. Młodzieniec trzymał w ręku skórzany mieszek, zaś szeroki uśmiech na jego ustach oznaczał jedno.
-Mam!- oznajmił jej. -Wybacz, że tak długo to trwało, ale nawet mi trudno było dogadać się z bratem... Ale chyba się pogodziliśmy... Dzięki tobie piękna Nyarlo...- rzekł pogodnie wręczając kobiecie mieszek.
-Nie trać czasu. Każda chwila jest ważna. Idź do swego towarzysza i przyrządźcie mu wywar. Odwiedź mnie kiedyś, porozmawiamy na spokojnie...- pożegnał ją, odprowadzając do drzwi. Los do niej się uśmiechnął. Miała w końcu to czego szukała. Wartko opuściła dzielnicę handlową kierując się do bramy i chaty Chrisa.

Gdy dotarła na miejsce, była zadowolona, że tak szybko udało jej się zdobyć korzeń. Wartko otwarła drzwi do chaty i weszła do środka. Chris był już na miejscu. Towarzyszyła mu jakaś kobieta. Ludzka, dość urodziwa odziana w elegancką, nieco skąpą suknię. Podpierała się na kosturze, najbardziej charakterystycznym dla czarodzieja.
-Jesteś?- spytał po czym dostrzegł trzymany w jej ręku mieszek -Masz korzeń? Świetnie! Sprowadziłem tu kapłankę Shaundakula, by przygotowała wywar i zajęła się jego ranami dokładniej.- wyjaśnił półelf wskazując ręką stojącą obok łóżka kobietę. Była nieco starsza od Nyarli, ale nieznacznie. Miała jasną suknię i długie, czarne włosy spięte w kok.

 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 06-05-2010 o 20:57.
Nefarius jest offline