Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-05-2010, 15:23   #91
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
30 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


-Spokojnie, chodź za mną.- zwrócił się do roztrzęsionej kobiety. Nya nie protestowała, choć jej się spieszyło udała się za kupcem bez słowa sprzeciwu. On poprowadził ją na zaplecze, a tam przez drewniane drzwi wprowadził ją do mieszkalnej części domostwa. Młodzieniec przeszedł kilku metrowy hol i wszedł do gościnnego pokoju. Gdyby zaklinaczkę sprowadzały inne sprawy, pewnie z podziwem przyjrzałaby się wystrojowi. Cort wskazał jej ręką wygodny fotel, na którym od razu usiadła.
-Spokojnie.- rzekł jeszcze raz sięgając po dzbanek z wodą. Człowiek nalał do szklanicy krystalicznie czystej wody i podał Nyi.
-Wilkołaki? To straszne... Kiedyś słyszałem o tej klątwie. Tak korzeń Belladony. Tak to jest to czego potrzeba twojemu znajomemu.- był pewien.
-W mieście jest kilku ważniejszych kupców. Żaden z nich nie handlował nigdy tego typu rzeczami... Tylko mój brat, kiedyś sprowadzał zioła...-

Mężczyzna dostrzegł nadzieję w oczach Nyarli. Pokręcił jednak głową i przełknąwszy ślinę usiadł na fotelu obok niej.
-Od lat jesteśmy skłóceni. Gdy nasi rodzice się rozstali wybrał ojca, ja zaś zostałem z schorowaną matką. Nie rozmawiamy ze sobą... Wręcz udajemy, że się nie znamy, gdy przypadkiem widzimy się na mieście...- Na jej twarzy znów pojawił się wyraz smutku i żalu. Cort wstał energicznie i przeszedł długość pokoju z trzy razy przygryzając opuszek wskazującego palca. Zastanawiał się nad czymś zerkając ukradkiem na siedzącą kobietę. Wyglądał jakby na prawdę chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak.
-Dobrze. Zaczekaj tutaj. Udam się do niego. Postaram się jak najszybciej wrócić. On ma w zwyczaju obsługiwać tylko stałych klientów, więc mogła byś mieć problem z kupieniem czegokolwiek...- zapewnił ją.
-Czuj się jak w domu.- rzekł, po czym złapał ją za dłoń i pocałował. Wyszedł. Usłyszała trzask drzwi.

***

Piasek między palcami stóp był przyjemnie chłodny. Podobnie jak wiatr o charakterystycznym zapachu wód oceanu. Czuła pustkę. Tak bardzo chciała by w dalekiej podróży za ocean towarzyszył jej ktoś bliski jej sercu. Chciała, ale tego kogoś nie było. Rozejrzała się dookoła, jednak nie mogła go dostrzec. Spuściła głowę w dół pełna smutku i żalu. Potężny klif majaczył w oddali, by wejść na jego szczyt, musiała opuścić plażę i przejść trawiastą łąką grubo ponad milę. Chciała mieć lepszy punkt, z którego mogła oglądać okolice, ale z drugiej strony nie chciała nawet na krótką chwilę zostawiać oceanu samego sobie. Było jej żal samotnie rozbijających się o brzeg fal. Było jej żal skrzeczących mew, które latały jej nad głową i siadały od czasu do czasu na piasku, przyglądając się spacerującej niewieście. Podniosła głowę, by zobaczyć oddalony klif, skąpany w blasku zachodzącego słońca. Wtedy dostrzegła niewielki kształt na najbardziej wysuniętym punkcie. W miejscu, które tak dobrze znała, jakby nie raz tam była. Ktoś tam stał i na nią czekał, nie była pewna kim jest ta osoba.

***

Trzask drzwi wyrwał ją z snu. Poczuła się głupio, ale miała świadomość, że straszliwe zmęczenie, do którego jej organizm nie przywykł musiało w końcu nad nią zwyciężyć, zaś wygodny fotel gwarantował idealny wypoczynek. Po chwili do izby wbiegł Cort. Młodzieniec trzymał w ręku skórzany mieszek, zaś szeroki uśmiech na jego ustach oznaczał jedno.
-Mam!- oznajmił jej. -Wybacz, że tak długo to trwało, ale nawet mi trudno było dogadać się z bratem... Ale chyba się pogodziliśmy... Dzięki tobie piękna Nyarlo...- rzekł pogodnie wręczając kobiecie mieszek.
-Nie trać czasu. Każda chwila jest ważna. Idź do swego towarzysza i przyrządźcie mu wywar. Odwiedź mnie kiedyś, porozmawiamy na spokojnie...- pożegnał ją, odprowadzając do drzwi. Los do niej się uśmiechnął. Miała w końcu to czego szukała. Wartko opuściła dzielnicę handlową kierując się do bramy i chaty Chrisa.

Gdy dotarła na miejsce, była zadowolona, że tak szybko udało jej się zdobyć korzeń. Wartko otwarła drzwi do chaty i weszła do środka. Chris był już na miejscu. Towarzyszyła mu jakaś kobieta. Ludzka, dość urodziwa odziana w elegancką, nieco skąpą suknię. Podpierała się na kosturze, najbardziej charakterystycznym dla czarodzieja.
-Jesteś?- spytał po czym dostrzegł trzymany w jej ręku mieszek -Masz korzeń? Świetnie! Sprowadziłem tu kapłankę Shaundakula, by przygotowała wywar i zajęła się jego ranami dokładniej.- wyjaśnił półelf wskazując ręką stojącą obok łóżka kobietę. Była nieco starsza od Nyarli, ale nieznacznie. Miała jasną suknię i długie, czarne włosy spięte w kok.

 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 06-05-2010 o 20:57.
Nefarius jest offline  
Stary 06-05-2010, 23:11   #92
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany

Nie spodziewała się takiej chęci pomocy. Była wdzięczna już za samą okazaną jej troskę. Tak bardzo brakowało jej kogoś, kto by się nią choć na chwilę zaopiekował. I właśnie trafiła do domostwa mężczyzny, który - mimo tego, że prawie jej nie znał - zapragnął zdjąć brzemię z jej barków. Osunęła się na fotel z ciężkim westchnieniem. Duszkiem wypiła czystą, świeżą wodę. Mieszanka uczuć jaką zafundował jej Cort wykończyła ją do reszty. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Nyarla powróciła nad ocean, do którego tak bardzo tęskniła.

Sen był krótki, o wiele za krótki. Do tej pory, nie licząc śmigającego po niebie punkcika, zawsze była na plaży sama. Teraz pojawił się tam ktoś jeszcze. Nie miała pojęcia kto. Po przebudzeniu czuła jak zimna, czarna pustka wewnątrz niej wypełniła się przejmującym do szpiku kości poczuciem tęsknoty. Cortelius wpadł do pokoju, z uśmiechem wciskając jej niewielki woreczek. Z początku nie docierały do niej jego słowa. Po chwili jednak zrozumiała co do niej mówił.
~ Udało się!
W przypływie wdzięczności rzuciła się handlarzowi na szyję. Poczuła jak łzy ulgi zapiekły ją pod powiekami. Powstrzymała je i uścisnęła serdecznie mężczyznę.
- Przyjdę przed wyjazdem. - zdołała wykrztusić, gdy zamykał za nią drzwi. Drogi przez miasto praktycznie nie zauważyła.

Niemal wpadła do chaty, przyciskając do siebie woreczek z cennym korzeniem. Na słowa Chrisa pokiwała jedynie głową, łapiąc ciężko oddech po forsownym marszu. Oddała mu zdobycz i podeszła do kapłanki.
- Jestem Nyarla. - powiedziała cicho - Proszę pomóż mu. - szepnęła zbolałym głosem.
- Zrobię wszystko co w mej mocy, reszta należy do Shaundakula.
Zaklinaczka skinęła głową i usiadła na krześle, przy stole. Oparła się o blat, chcąc obserwować poczynania kobiety. Nim jednak kapłanka zabrała się do pracy, zmęczenie i nawał emocji ponownie zepchnęły dziewczynę w otchłań snu.

Uniosła ociężałą głowę i przetarła oczy. Strzaskane Niebiosa stał przy niej, uśmiechając się ciepło. Wyciągnął dłoń i musnął chłodnymi palcami jej policzek. Wstała bez słowa, będąc tak blisko niego, że niemal czuła ciepło jego ciała. Niepewnie wyciągnęła ramiona, by objąć elfa. Poczuła jego dłonie, pewnie przesuwające się po jej talii, na plecy. Przyciągnął ją do siebie, a ona oparła głowę na jego piersi z cichym westchnieniem. Pogładził ją po długich włosach i przytulił do nich policzek. Trwali tak chwilę w milczeniu...

Uniosła ociężałą głowę i przetarła oczy. Strzaskane Niebiosa leżał na posłaniu blady i mizerny. Chris czuwał przy nim, Rurik i Kayl siedzieli w kącie rozprawiając o czymś cicho z Mariusem. Demon leżał zwinięty w kłębek u jej stóp. W powietrzu unosił się ostry zapach wywaru. Nyarla zdała sobie sprawę, że to, co działo się przed chwilą było jedynie wymysłem jej wyobraźni. Odbiciem ukrytego głęboko na dnie duszy pragnienia, które tak usilnie od pewnego czasu starała się ukrywać nawet przed samą sobą.
~ Opanuj się. Nie masz na to szans. Nie rań siebie głupimi mrzonkami... - podpowiadał rozsądek, ale serce nie chciało go słuchać.

Spojrzała na kapłankę, która mieszając coś w niewielkim naczyniu, podchodziła właśnie do łóżka. Zaklinaczka podniosła się z krzesła i podeszła do czarnowłosej kobiety. Delikatnie oparła dłoń na jej ramieniu, szepcząc:
- Proszę, pozwól mi...
Tamta wejrzała na nią pytająco, marszcząc lekko brwi.
- Z dwojga złego, lepiej, żebym ja to zrobiła. Naprawdę. Poza tym, to przeze mnie jest w takim stanie. Pokieruj tylko, jak mam to zrobić, aby nie przysporzyć mu więcej cierpień. I poproś Shaundakula o pomoc... Proszę.
Kapłanka przez chwilę wpatrywała się w nią w milczeniu, po czym skinęła lekko głową oddając Nyarli wywar.
- Dziękuję.
Zaklinaczka usiadła na brzegu łóżka i spojrzała na Strzaskane Niebiosa. Miała nadzieję, że belladona jest rzeczywiście tak skuteczna jak się mówi. Czuła, że gdy to wszystko już się skończy, prześpi kilka godzin jak zabita. Skupiła myśli na leżącym przy niej elfie. Spojrzała na kapłankę, oczekując instrukcji...
 
Amanea jest offline  
Stary 07-05-2010, 15:36   #93
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wylej trochę na ranę, a resztę do ust.- wyjaśniła nie skomplikowany sposób podania. Nyarla zrobiła, co nakazała jej kapłanka. Wyznawczyni Shaundakula wyciągnęła zza pasa srebrny sztylet i wbiła mężczyźnie w pierś. Nya zamarła widząc to. Nogi lekko jej się ugięły. Podobnie z resztą zareagował sam Gabriel, wytrzeszczając oczy zarówno z bólu jak i zdziwienia. Kapłanka po chwili wyciągnęła sztylet z jego krwawiącej piersi i rozpoczęła inkantacje nad zaklęciami leczenia. Po chwili głęboka rana zasklepiła się a Gabriel przestał ściskać z bólu prześcieradło. Również i Nya się uspokoiła, choć jej ciało wciąż lekko drżało. Kapłanka po raz drugi rzuciła zaklęcie leczenia ran i po chwili po głębokich pazurach wilkołaka, na piersi elfa pozostały niewielkie blizny. Strzaskane Niebiosa wejrzał na Nyarlę i na kapłankę.
-Teraz odpocznie kilka godzin. Żeby mi z łóżka nie wychodził do jutra.- poleciła. Kompania podziękowała kobiecie.
-Odprowadzę ją do bram miasta...- odezwał się Marius. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co. Po prostu wyszedł wraz z kapłanką.

W chacie pozostali ci co zawsze. Siedzący przy drzwiach Chris podniósł głowę i wejrzał na Nyę.
-Dziś już za wiele nie zdziałamy. Gabriel musi odpocząć, sami słyszeliście. Ale dla nas to nawet na rękę.-
-Co masz na myśli?- spytał niziołek.
-Nocą możemy znowu spróbować szukać likantropów. Skoro weszli wtedy do kanału, to znaczy, że chcieli porwać kolejną osobę, a skoro im się nie udało to będą chcieli to nadrobić, nie?- wyjaśnił łowca.
-Chris ma rację. Ona chciała, żebym leżał kilka godzin, zatem nocą mogę już wyjść z łóżka i ruszyć z wami.- odezwał się leżący jak kłoda Gabriel. Bandaże na jego piersi były czyste.
-Po za tym, ktoś musi pilnować, żeby te bydlaki was nie dopadły...- zażartował elf.

-Ja mam bełtów od zajebania, mogę ruszać na łowy...- dodał od siebie krasnoludzki kusznik, zajmując się ładowaniem magazynku do swego bełtomiotu.
-No nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś wstawał z łóżka...- odezwał się i Formit.
-Nie osłabiaj mnie, nic mi nie było i nic mi nie ma. Największa krzywda stała mi się, ja ta kobieta wbiła mi w pierś nóż...- burknął Gabriel.
-Decyzja należy do naszej szefowej.- niziołek wejrzał na zaspaną Nyarlę.
-Jaki plan?- dodał na koniec Chris.
 
Nefarius jest offline  
Stary 07-05-2010, 23:45   #94
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Delikatnie przemyła ranę Gabriela, resztę wywaru podając mu do wypicia. Przeraziła się poważnie widząc jak srebrny nóż zagłębia się z impetem w klatce piersiowej wojownika. Gdyby miała więcej sił, może i zareagowałaby jakoś na ten czyn. Kapłankę sprowadził Chris, któremu Nya wciąż jeszcze nie potrafiła w pełni zaufać. Półelf naprawdę był im bardzo pomocny, wspierał ich jak mógł. Jednak przykre wrażenie, jakie pozostawiła po sobie rozmowa z Laresem, wciąż prześladowało zaklinaczkę. Poczuła ulgę dopiero, gdy powietrze zadrżało poruszone gromadzącą się energią magii objawień, a rany Strzaskanych Niebios zaczęły się zasklepiać. Nie mogła opanować drżenia, ale były to już raczej dreszcze przemęczenia i skrajnego wyczerpania emocjonalnego, niż strachu. Sytuacja została opanowana. Nyarla odsunęła się od łóżka, dziękując kapłance uśmiechem. Mariusa pożegnała jedynie lekkim skinieniem głowy.

Zabrała z podłogi dwa wolne - w tej chwili - koce i przeniosła pod okno. Jeden posłużył jej za posłanie, drugi uformowała w poduszkę. Wtedy do jej uszu dotarła rozmowa kompanów. Usiadła na kocu, spoglądając na nich chmurnie. Na myśl o ponownym spotkaniu z wilkołakami przeszedł ją kolejny dreszcz. Niepokojowi towarzyszyła również iskierka gniewu, która rozjarzyła się w jej sercu. Miała ochotę odpłacić tym bestiom pięknym za nadobne. Nagle poczuła, że wszyscy patrzą na nią. Wiedziała, że znów oczekują od niej decyzji. A była taka zmęczona... Najbardziej martwił ją Gabriel, który najwyraźniej za nic miał własne zdrowie. Skoro jednak jemu życie było obojętne, nie zamierzała go dłużej powstrzymywać Spojrzała na nich ponuro i po chwili milczenia, w końcu się odezwała:
- Tak, prawdopodobnie wrócą i tej nocy. Możemy nie mieć drugiej takiej szansy. Ale one też głupie nie są. Możliwe, że będzie ich więcej i będą ostrożniejsi. Musimy być dobrze przygotowani i w pełni sił.
Zdezorientował ją nagły przypływ spokoju i zadowolenia. Z zaskoczenie obróciła głowę w stronę jego źródła. Demon udeptywał właśnie pazurkami jej prowizoryczną poduszkę, wdzięcznie prężąc grzbiet i mrucząc rozkosznie. Nyarla przewróciła oczami i ponownie spojrzała na towarzyszy.

- Kolejnego korzenia nie zdobędziemy tak łatwo. Miejcie tego świadomość. Mam nadzieję, że każdy z Was zdaje sobie sprawę z ryzyka. - westchnęła i pomasowała palcami skronie. Głowa zaczynała ją boleć a magia splotu parzyła krew, wymuszając na niej rychły odpoczynek. Nie chciała stracić kontroli nad mocą, tak jak działo się to w dzieciństwie.
- Plan. Początkowo chciała dać się złapać, ale myślę, że ryzykowania życia już nam wystarczy... Poza tym nie jestem wojownikiem. A nikogo z nas narażać nie będę i proszę, byście i Wy nie narażali się bez potrzeby. - zmrużyła lekko oczy, zastanawiając się nad ich dalszymi poczynaniami. Zmęczenie znacznie spowalniało jej myśli, otulając je ciężką mgłą. - Przydałaby się jakaś pułapka czy zasadzka. Nie możemy czekać na nich w kanale. Mamy tam za mało miejsca do swobodnej walki. W polu walczyć nie możemy. Są na to za szybkie. Najlepiej byłoby zaatakować ich z zewnątrz, gdy będą już w korytarzu. - myślała na głos, nie określając jeszcze jednolitego planu - To jednak wymagałoby przyczajenia się w terenie, a w ten sposób ryzykujemy, że nas wywęszą. Chyba, że... że damy im wejść do miasta i poczekamy, aż będą wychodzić. Ale wówczas ryzykujemy czyimś życiem... - potrząsnęła głową z rezygnacją i westchnęła cicho - Nie ma wyjścia idealnego. Nie wiem. Muszę się z tym przespać, nie dam rady dłużej. - rzekła słabym głosem - Kayl, Chris, pomyślcie o ewentualnej pułapce. Przy okazji możecie zorganizować jakiś obiad. Ruriku, Twoja kusza to śmiercionośna broń, może da się ją jeszcze bardziej ulepszyć? Gdyby tak zamiast ładowania kolejnych bełtów po prostu wymieniać pusty pojemnik na drugi, wypełniony pociskami? Nie wiem do końca jak działa Twoja broń i czy jest to w ogóle do zrobienia. Nie znam się. Gabriel, Ty odpoczywaj i nie ruszaj się z łóżka. Demon, wypad z poduszki. - jej głos był kompletnie pozbawiony emocji, co zdarzyło jej się chyba pierwszy raz w życiu.

Położyła się na twardej podłodze, okrytej jedynie kocem i natychmiast zasnęła. Spała jak zabita. Kilka godzin później przebudziła się, nie pamiętając żadnego snu. O ile w ogóle jakikolwiek śniła. Poczuła w powietrzu zapach pieczonego mięsa. Na stole stygnęła już przygotowana dla niej porcja, pozostali najwyraźniej zdążyli już wcześniej zaspokoić głód. Czuła się nieco lepiej, choć była trochę połamana od spania w tak niewygodnym miejscu. Przeczesała skołtunione włosy i powstrzymała jęk rozpaczy.
~ Jak ja muszę okropnie wyglądać...
Na szczęście nie miała okazji spoglądać w lustro. Jadła w milczeniu, od czasu do czasu rzucając kawałek mięsa Demonowi. Gdy skończyła posiłek, napiła się przygotowanej, świeżej wody. odetchnęła głęboko i spojrzała w okno. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przeniosła wzrok na mężczyzn, oczekujących jej decyzji.

- Myślę, że najlepiej będzie pozwolić im wejść do Nesme. Zaatakować wówczas tych, którzy ewentualnie zostaliby na straży. Potem zająć się tymi, którzy powrócą z łowów. Zaryzykujemy czyjeś życie, ale przy odrobinie szczęścia...
~ ...które rzadko się do nas ostatnio uśmiecha...
- ...w porwanej osobie będziemy mieć sojusznika. Będzie to ktoś władający bronią. Być może oswobodzony wspomoże nas w walce. I wolę ryzykować to niż życie kogoś z nas.
- odgarnęła włosy na plecy - Jeśli nikt nie ma zastrzeżeń, to możemy ruszać jak tylko słońce dotknie horyzontu.
Nyarla odnosiła wrażenie, że nawet jeśli im się uda przetrwać tę noc, to wyjaśnienie sprawy zajmie jeszcze trochę czasu. Miała tylko nadzieję, że nie będą musieli uporać się z całą watahą i jej alfą.
 
Amanea jest offline  
Stary 08-05-2010, 11:06   #95
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nie protestowali i nie wtrącali się. Jej zarządzenie zdawało się być najsensowniejszym z pośród wszystkich możliwych wyjść. Do kolacji i Gabriel wyszedł z łóżka. Leżenie mu nie służyło. Był typowym awanturnikiem, wiercipiętą, który chciał działać.
-Musi coś w tym być. Zrobimy tak jak mówi Nya. Przygotujemy się w pobliskich wysokich trawach, wiecie nieopodal wejścia do kanału. Jak dobrze pójdzie to smród ścieków przyćmi węch likantropów i nas nie wyczują. Kiedy one wejdą do środka zaatakujemy je od tyłu.- powtórzył w skrócie, tak by wszyscy mieli pewność jak będą działać. Niespodziewanie Nyarla poczuła na ramieniu silną i kościstą dłoń elfa, który koło niej przechodził. Gdy kobieta spojrzała na niego skinął jej tylko głową. Popierał jej plan i dał do zrozumienia, że jest z nią mimo wszystko.

-Dobra, przyszykuję lepsze strzały. Mam kilkanaście sztuk, które znalazłem kiedyś przy trupie jakiegoś awanturnika, który leżał głębiej w lesie...- oznajmił Chris, po czym wstał od stolika i schylił się pod łóżko szukając tam strzał. Gdy tylko je znalazł wyciągnął i wsunął do kołczanu, między pozostałe pociski. Nie będzie miał jednak problemu by je rozróżnić w czasie walki, gdyż te kilkanaście sztuk lepszej jakości miało charakterystyczne piórka na krańcu.
-Nya, złotko... Ale ja mam dwa magazynki. Tylko wymiana ich kosztuje mnie tyle czasu...- odezwał się i Rurik. -Gdybym miał magazynek nabijać nowymi bełtami, to cholera... Trzy razy by mnie zabili w czasie walki, hy hy...- zaśmiał się brodacz poprawiając zaklinaczce nieco humor głupkowatym uśmiechem.

-Nya...- zwrócił się do niej Kayl -Kiedyś tak się złożyło, że odwiedziłem dom pewnego maga. "Pożyczyłem" sobie wtedy od niego trochę złota, kosztowności kilka magicznych błyskotek i zabrałem przy okazji pewną różdżkę...- zaczął tajemniczo.
-Wcześniej się nie odzywałem, bo wiedziałem, że może się przydać na przyszłość, a skoro przed nami tak trudne zadanie... Ja nie potrafię się tym bawić, ale tobie może się przydać.- zapewnił ją, wyciągając z swego plecaka stalową różdżkę, o licznych, choć niewielkich runach w mowie smoków. Na chudziutkim krańcu stalowego "pręcika" znajdowała się krwiście-czerwona kulka, która kondensowała całą energię magiczną.
-Znajomy magus powiedział mi, że ta różdżka raz na kilka dni ciska ognistym pociskiem... Weź ją proszę. W dowód mojego zaufania.- rzekł wręczając kobiecie różdżkę i puszczając jej przy tym oczko.


Swym poświęceniem, znoszeniem nerwów oraz presji prawdopodobnie zapracowała sobie na pełne zaufanie jej kompanów, co właśnie teraz jeden z nich udowodnił.
-Dobra, tylko bez czułości.- odezwał się Rurik widząc niewielkie zmieszanie, które malowało się na twarzy Nyarli.
-Niebawem zajdzie słońce. Musimy powoli ruszać na miejsce, by się dobrze przygotować.- słowa krasnoluda pobudziły ich do działania. Nie wiedzieć skąd Nyarla poczuła przypływ pozytywnej energii, który dodawał jej sił i nadziei. Opuścili chatę i ruszyli w miejsce wysokich traw. Grupa po drodze minęła dwuosobowy patrol straży miejskiej na rumakach, który okrążał miasto. Mundurowi ostrzegli poszukiwaczy i wrócili do miasta.


Schowali się. Głęboko w gęstą i wysoką trawę. Byli pewni, że ich nie widać. Dla pewności Nya wysłała w okolicy ujścia z kanału Demona, by sprawdził, czy są dobrze ukrycie. Kot wartko powrócił do swej pani, emanując uczuciem spokoju i pewności siebie. Niebo z każdą kolejną chwilą robiło się ciemniejsze, bardziej mroczne. Choć Selune nad ich głowami nie była w pełni to likantropy poprzedniej nocy były w swych zwierzęcych formach a to oznaczało, że potrafiły przemienić się zgodnie z siłą własnej woli. Wszyscy byli wypoczęci, gotowi do drogi i walki. Paskudne wilkołaki w końcu wyłoniły się z mroku, pędząc w wilczej pozycji, na czterech łapach. Była ich trójka. Jeden z likantropów lekko kulał, towarzysze byli niemal pewni, że był to ten, który poprzedniej nocy im uciekł. On, wraz z jednym z swych towarzyszy wbiegł do kanału, zaś trzeci pozostał przed wejściem jakby pilnował tyłów. Byli gotowi na kolejne starcie.
-Użyj magii różdżki na tych w środku, nie będą mieli szans by uciec przed ogniem. My postaramy się jak najszybciej wyeliminować tego tutaj. Ale najpierw użyj różdżki.- usłyszała przy uchu szept Strzaskanych Niebios. Elfy dobył swego miecza, od razu, jak się schowali w wysokich trawach, by później nie zwrócić na siebie uwagi dźwiękiem stali wychodzącej z pochwy. Chris, Rurik i Kayl również mieli przygotowaną broń, czekając niecierpliwie na ostateczny znak od swej dowódczyni.
 
Nefarius jest offline  
Stary 08-05-2010, 21:41   #96
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Pokiwała lekko głową, zadowolona, że jej plan został zaakceptowany. Drgnęła nieznacznie, czując dłoń na ramieniu. Chris był zbyt daleko by podejść tak szybko i jednocześnie niepostrzeżenie. Spojrzała na Strzaskane Niebiosa, który stał teraz przy niej. Poczuła jak jego palce zacisnęły się delikatnie na jej ramieniu. Skinął głową, w milczeniu upewniając ją o swoim wsparciu. Było to o tyle zaskakujące, że zawsze unikał jej bliskości czy dotyku, a teraz sam zrobił pierwszy krok. Uśmiechnęła się delikatnie i odprowadziła go spojrzeniem, gdy przeszedł dalej.

Uśmiechem obdarzyła również Chrisa i Rurika. Skoro elf zamierzał nadal ich wspomagać i użyć do tego wszelkich dostępnych środków, może rzeczywiście powinna mu zaufać w pełni? Uwagę Rurika skwitowała skinieniem głowy. Zrobiło jej się nieco głupio, że nie przyjrzała się dostatecznie broni i temu w jaki sposób ją ładował. W walce nie miała do tego okazji, poza walką zaś nie myślała o tym. Poczuła się usprawiedliwiona, zresztą komentarz krasnoluda poprawił jej nawet humor. Następnie Formit podarował jej różdżkę. Czuła się nieco onieśmielona nagłą gotowością wszystkich do postąpienia wedle jej słów. Obejrzała dokładnie podarowany jej przedmiot, szczególną uwagę poświęcając kryształowemu kondensatorowi oraz słowom zapisanym w smoczym języku. Szybko odnalazła właściwe, aktywujące magię różdżki. Zaklęta w niej energia przyjemnie mrowiła jej dłonie.
- Dziękuję Wam. - powiedziała cicho, mając świadomość, że żadne słowa nie wyrażą w pełni jej uczuć.

Posępny nastrój wyparował do reszty, zastąpiony pozytywną energią i zaufaniem jakim wszyscy ją obdarzyli. Duszę Nyi wypełniła także determinacja. Wiedziała, że tym razem musi im się udać. Poza tym im dłużej tu tkwili, tym dłużej jej piękny ocean pozostawał samotny. Wydarzenia ostatniej nocy i poranka zdały się tylko złym snem, odległym wspomnieniem. Gdy nadszedł czas, ruszyli w drogę. Zgodnie z sugestią Gabriela, przyczaili się w wysokich trawach w pobliżu kanału. Nie można było ich dostrzec, a smród ścieków dolatywał i tutaj. Tkwili w bezruchu i kompletnej ciszy, oczekując pojawienia się likantropów.

I doczekali się. Tak jak mówiła Nyarla, było ich więcej. Jednak wbrew oczekiwaniom zaklinaczki - jedynie troje. Spodziewała się większej ilości, ale bynajmniej nie zmartwiła się takim obrotem spraw. W ciszy obserwowali jak dwie bestie znikają w mroku przejścia. Wtedy usłyszała szept Gabriela tuż przy swoim uchu. Ponownie poczuła ogarniający ją spokój i delikatne tchnienie nadziei. Jego obecność niezmiernie jej pomagała. To naprawdę mogło się udać. Dobyła różdżki i najciszej jak mogła przesunęła się kilka kroków, tak by mieć ujście kanału na wprost. Wilkołak stojący na straży chyba coś usłyszał, ale najwyraźniej nie mógł ani wyczuć ani dostrzec skulonej w trawie zaklinaczki.

Nyarla obróciła różdżkę w dłoni, przesuwając palcami po zimnej stali. Gdy tylko uaktywni zaklętą w niej moc, nie będzie miała wiele czasu, likantrop zauważy ja natychmiast. Reszta należała do jej towarzyszy. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wycelowała kryształ wieńczący różdżkę w środek wlotu do podziemnego korytarza. Wypowiedziała frazę aktywującą, jednocześnie wstając. Kamień rozjarzył się krwistoczerwonym, skrzącym się blaskiem i w strumieniu iskier uformowała się niewielka kula ognia. Pomknęła z wizgiem w stronę kanału, powoli nabierając objętości. Wleciała do środka, rzucając chwiejne światło na kamienne ściany. Nyarla od razu rzuciła się w trawę, w kierunku przeciwnym do czekających w ukryciu kompanów. Po kolejnym uderzeniu serca ognista kula eksplodowała wewnątrz kanału, a jego wąskie ściany zamknęły płomienie w swych objęciach. Dało się dojrzeć kilka języków ognia, które zgasły jednak nim sięgnęły wyjścia. Nikt nie była w stanie stwierdzić jak wygląda sytuacja w środku.
Zaklinaczkę trapił teraz inny problem. Miała nadzieję, że jej kompani powalą wilkołaka nim on dopadnie ją.
 
Amanea jest offline  
Stary 09-05-2010, 10:07   #97
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kula z czystego ognia, wielkości ludzkiej pięści pofrunęła błyskawicznie w stronę wejścia do kanału. Pocisk z furkotem wyłonił się z gęstej, wysokiej trawy i stojący na czatach wilkołak nawet nie zdążył zareagować. Bestia, jedynie powiodła zdziwionym wzrokiem za kulą, która zniknęła po sekundzie w mroku kanału. Nagle rozległ się potężny huk i z ujścia z tunelu wyłoniła się fala ognia. Kolejną sekundę później dało się ze środka usłyszeć żałosne wycie spowodowane bólem i poparzeniami. Pilnujący tyłów likantrop wejrzał złowrogo w stronę trawy, z której wyłonił się pocisk.
-Teraz!- syknął Gabriel i kompani wyskoczyli z ukrycia biegnąc na spotkanie z przeciwnikiem. Nim Strzaskane Niebiosa w ogóle dobiegł do wilkołaka, przy uchu świsnęła mu strzała i bełt, które niemal bezbłędnie trafiły w cel. Bełt minął ramię likantropa dosłownie o centymetry, zaś strzała Chrisa trafiła, zagłębiając się w pierś potwora.

Wilkołak zawył złowieszczo, rzucając się na przeciw biegnącemu Gabrielowi. Elf niespodziewanie wykonał kontrolowany poślizg, dosłownie przejeżdżając plecami po trawie, pod nogami likantropa co było bardzo efektywne. Stojąca nieco z tyłu Nyarla usłyszała dobrze już jej znany dźwięk bełtomiotu Rurika. Seria pięciu pocisków tego wieczora była chyba kierowana przez samą Tymorę, gdyż wszystkie wystrzelone pociski dosięgły celu, raniąc go sromotnie. Wilkołak zachwiał się na nogach i wtedy dwuręczny siekacz Gabriela dosłownie przeszył go na wylot. Na twarz stojącego najbliżej wilkołaka – krasnoluda trysnęła posoka, gdy ostrze elfiego miecza z impetem wyszło brzuchem bestii. Stwór spuścił wzrok, nie mogąc się nadziwić temu, jak łatwo go przechytrzono. Gabriel energicznym ruchem rąk wyciągnął miecz z ciała likantropa, a ten upadł na kolana i przewrócił się na pysk.

Gabriel uśmiechnął się złowieszczo do Nyarli, unosząc wzrok z powalonego ciała ich przeciwnika.
-Patrz!- krzyknął nagle brodaty kusznik, gdy z tunelu wyłonił się jeszcze jeden likantrop. Ten był ranny i osłabiony. Jego futro w wielu miejscach było doszczętnie spalone a skóra mocno poparzona. W jego oczach widać było jednak sporo gniewu. Kompani dostrzegli też blizny na ciele, mając pewność, że to ten, który poprzedniej nocy zdołał im zbiec. Bełtomiot krasnoluda znów zaczął pluć śmiercionośnymi pociskami. Tym razem krasnolud miał trochę mniej szczęścia i tylko dwa jego bełty dosięgły celu, jednak ostatnie słowo należało do Formita, który zrehabilitował się za pierwszy – niecelny strzał i tym razem jego bełt dosięgnął celu, zagłębiając się głęboko w szyi stwora. Wilkołak przewrócił się na ziemię i wił się jeszcze kilka chwil w bólu i agonii. Po kilku chwilach przestał się ruszać, zaś jego ciało, podobnie jak drugi z trupów zmieniło się w ludzką postać.

-Zdychaj!- krzyknął Gabriel wbijając swój miecz ostrzem w ziemię i podchodząc do stojących blisko kompanów. Niespodziewanie elf skierował się do Nyarli przytulając ją nie tyle czule lub romantycznie, co po bratersku.
-Świetna robota!- pochwalił ich. Rurik uśmiechnął się szaleńczo i oparł bełtomiot o ramię.
-To była walka...- nie mógł się nadziwić mały Kayl.
-Taaa... Gdyby widział to jakiś trubadur...- podsumował z żalem półelfi strażnik dróg i lasów.
-Zbieraj bełty.- Strzaskane Niebiosa zwrócił się do Rurika. Krasnolud kiwnął głową i podszedł do trupów wyciągając z ich ciał swe stalowe pociski. Nie było powodu by pozostawić je przy truchłach, wszak mogły się jeszcze przydać.
-Chodź pomożesz mi wrzucić ciała na jedno miejsce.- elf zwrócił się do Chrisa.

-Kurwa, jakbym wiedział, że ta różdżka ma taką moc, to bym Ci już dawno ją dał!- odezwał się do Nyi zadowolony z wyniku walki Formit. I ona była bardzo zadowolona. Udało im się powalić aż trzech likantropów, nie ponosząc przy tym żadnej straty, ani nawet najmniejszej rany. Po kilku chwilach kompani znów zebrali się w kupę.
-Myślicie, że to koniec wilkołaków?- spytał Rurik.
-Nie. Muszą mieć gdzieś swoje leże, gdzie trzymają porwane ofiary. Musimy znaleźć to miejsce, ale nocą raczej nie damy rady.- wyjaśnił półelfi łowca.
-Do miasta też nas już nie wpuszczą.- dodał niziołek.
-Czyli wracamy do chaty Chrisa?-
-Tak by było najlepiej. Za dnia zaś powinniśmy poszukać ich leża. Co o tym sądzisz?- Gabriel zwrócił się do zaklinaczki.
 
Nefarius jest offline  
Stary 09-05-2010, 19:36   #98
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Walka była krótka. Zdezorientowany wilkołak, który został na straży padł nim zdążył kogokolwiek zranić. Naszpikowany bełtami i przebity wielkim mieczem Gabriela przewrócił się na pysk. Nyarla wychyliła się spośród traw. Na złowieszczy i triumfalny uśmiech, który posłał jej Strzaskane Niebiosa, odpowiedziała tym samym. Z kanału wychynął likantrop, który przeżył magię różdżki, ale i on nie ustał już długo. Pociski wbiły się w jego ciało nim Nya zdążyła choćby pomyśleć o zaklęciu.

Było już po wszystkim. Potyczka zaiste godna ballady. Zebrali się razem wymieniając wrażenia i gratulacje. Elf podszedł do dziewczyny, obejmując ją po bratersku. Nie potrafiła ukryć zdziwienia, ale zamaskowała je starannie lekkim uśmiechem. Nie doszukiwała się w tym geście żadnych głębszych uczuć. Ale sam fakt, że elf nie stronił od niej tak bardzo jak dawniej, był niezmiernie miły. Mężczyźni zajęli się odniesieniem ciał i zbieraniem bełtów. Nya wzięła na ręce Demona, który miauknął przeciągle, by zwrócić na siebie jej uwagę. Wiedziała, że to nie koniec sprawy, ale nie mogła powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu i ogólnego zadowolenia.

Ponownie wszyscy zebrali się w miejscu. Przysłuchiwała się prowadzonej rozmowie, wiedząc, że w końcu i tak zapytają o zdanie. Mieli rację jeśli chodziło o odnalezienie leża wilkołaków. Sensownym było zrobić to za dnia. Zaklinaczka najchętniej zwróciłaby się o pomoc także do straży, miała jednak wątpliwości czy w ogóle uzyskaliby jakiekolwiek wsparcie od obrońców Nesme. Spojrzała na Gabriela i po kolei na wszystkich pozostałych.
- Zgadzam się. Zajmiemy się tym za dnia. Będzie to nie tylko bezpieczniejsze, ale i wygodniejsze. Ci, którzy nie widzą w ciemności byliby tylko utrudnieniem. Wracajmy na noc do Chrisa, wyruszymy wkrótce po świcie.

O świcie miała zamiar wziąć kąpiel. Oddałaby wiele za choćby strumień czy zatoczkę, w której mogłaby się odświeżyć. Kąpiel nocą w tej okolicy trochę ją przerażała, a godzina opóźnienia rano nie zrobi im różnicy. Żałowała, że nie ma ze sobą czystego ubrania, ale powrót do karczmy po ubiór na zmianę byłby już zbędną stratą czasu. Zgodnie z ustaleniami ruszyli w drogę powrotną. Pochód otwierali Kayl z Rurikiem, nadając grupie odpowiednie dla siebie tempo. Za nimi szli Nyarla i Gabriel, a na końcu kroczył Chris. Demon też rozglądał się bacznie. Nya miała wrażenie, że kot gdyby był nieco większy sam chętnie rwałby się do działania. Na razie jednak musiał się zadowolić rolą małego zwiadowcy.

Gdy dotarli na miejsce podzielili się pozostałym z obiadu mięsem.
- Wiecie, jak już się z tym uporamy to wezmę moją najlepszą sukienkę, zamówię nam wielką ucztę w karczmie, zaproszę barda, by umilił nam wieczór muzyką i zatańczę. A potem... Potem się upiję. - powiedziała tonem niemal rozmarzonym. Brakowało jej beztroskich zabaw z Silverymoon. Miała wrażenie, że to było tak dawno temu.
- Dobry plan! - zawołał z entuzjazmem Kayl.
- Możesz na nas liczyć! - wyszczerzył się Rurik.
- Ale póki co - chodźmy spać. Jeszcze trochę roboty przed nami. - powiedziała, siadając na swoim kocu pod oknem - A właśnie, Chris, jest tu w pobliżu jakiś względnie bezpieczny zakątek, gdzie mogłabym rano się nieco odświeżyć?
Półelf spojrzał na nią i skinął lekko głową.
- Coś się znajdzie.
- Świetnie, zaprowadzisz mnie o świcie.
- Jeśli chcesz...
- Mhm. - przytaknęła - A potem ruszymy na poszukiwania.

Położyła się na plecach, a Demon zwinął się w kłębek na jej brzuchu, grzejąc przyjemnie i emanując pozytywnymi uczuciami. Wcześniej spała długo, to też tym razem sen nie chciał przyjść. Rozmyślała o czekającej ich wyprawie, o tym jak i komu przedstawić potem rozwiązanie sprawy. Jak zdemaskować tych, którzy lykanom pomagali - jeśli rzeczywiście tak to wyglądało. Potem jej myśli popłynęły ku Strzaskanym Niebiosom. Uśmiechnęła się lekko do sufitu. Przypomniała sobie złożoną mu obietnicę i cały tamten wieczór w karczmie. Czuła ze oceanu, owszem, i pragnęła w końcu dostać się tam. Jednak sprawa avariela, choć drugorzędna była dla niej bardzo ważna. Miała już jego zaufanie - przynajmniej tak się jej wydawało, mogła zyskać także jego wdzięczność. Przede wszystkim zaś, chciała choć na chwilę uczynić go szczęśliwym.
 

Ostatnio edytowane przez Amanea : 09-05-2010 o 19:38.
Amanea jest offline  
Stary 09-05-2010, 20:13   #99
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Kroczyła powoli, spokojnie, niespiesznie. Na skalnym krańcu klifu stał anioł. Szczupły, nie wysoki, w pięknej, elfiej zbroi. Z między stalowych elementów napierśnika wyłaniały się jego pełne uroku, pierzaste skrzydła, bielsze niż obłoki na niebie. Stał cierpliwie wpatrując się w dal. Wpatrywał się tam, gdzie jej wzrok często się zawieszał. Milczał, podobnie jak ona. Jego doskonały słuch już dawno zdradził mu jej obecność. Gdy zbliżyła się na odległość kilku metrów, on wystawił rękę lekko do tyłu, by mogła go złapać. Złapała. Pustka w duszy znikła. Choć nie miała skrzydeł, czuła jak coś wspaniałego ją rozpiera od środka i jak to piękne uczucie aż ją unosi. Wejrzał na nią. Jego przystojna twarz pozbawiona krzty zarostu promieniała radością i miłością. Mężczyzna znów spojrzał w dal. Coś do niej mówił, jednak nie wiedziała co. Czuła dziwny niepokój, jakby coś miało ich rozdzielić ale nie wiedziała co to może być. Obawiała się tego, ukrywając to przed ukochanym.

1 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby dolin


-Nyarla... Zbudź się... Nya...- gdy otwarła oczy, nad jej posłaniem pochylał się Chris. Półelf uśmiechnął się, gdy wejrzała na niego niemrawo.
-Niedługo wzejdzie świt. Jeśli chcesz się wykąpać, to teraz masz najlepszy czas.- wyjaśnił jej powód tak wczesnej pobudki. Kobieta z niechęcią zrzuciła z siebie koc i wyszła z chaty za kompanem. Półelf okrążył chatę. Nad spokojnym nurtem rzeki unosiła się jeszcze poranna mgła. Było chłodno, ale będąca w ciągłym ruchu rzeka i tak nigdy by się nie nagrzała, więc zaklinaczka była gotowa. Chris odprowadził ją nad brzeg, znajdujący się jakieś trzydzieści metrów od tyłów jego chaty.
-Nie spiesz się. Powiem chłopakom, żeby nie wychodzili z chaty do póki nie wrócisz.- zapewnił ją i odwrócił się na pięcie wracając do domostwa.


Woda była lodowata. Zamoczenie samej stopy powodowało dreszcze, jednak sama tego chciała. W końcu przemogła się i weszła głębiej, by po chwili zanurzyć się aż po szyję. Początkowo drżała z zimna, jednak kilka chwil spędzonych w wodzie pozwoliło jej się przyzwyczaić do temperatury. Woda była taka orzeźwiająca. Kobieta w mgnieniu oka doszła do siebie. Nie było to, to samo co w Silvermoon, gdzie mogła zwyczajnie udać się do miejskiej łaźni i wziąć ciepłą kąpiel z kielichem wina pod ręką, ale w tych warunkach lepiej trafić nie mogła.
Po powrocie do chaty zastała obudzonych towarzyszy czekających na śniadanie. Suszone mięso i chleb było niestety jedyną możliwością, gdyż Chris nie zdążył nawet upolować zwierzyny. Prędko zjedli i praktycznie byli gotowi do drogi.
-Od czego zaczynamy?- spytał Kayl.
 
Nefarius jest offline  
Stary 10-05-2010, 10:14   #100
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Wcale nie chciała się budzić. Chciała zostać tam na klifie z kochającym ją aniołem. Ale nie było jej to dane. Spojrzała na Chrisa błagalnie, by dał jej spokój. Dopiero jego wyjaśnienia trafiły do niej.
~ Tak. Kąpiel. Śniadanie. Poszukiwania.
Przeciągnęła się leniwie, a Demon spojrzał na nią z wyrzutem, gdy zdjęła go z siebie. Miała ochotę parsknąć śmiechem, widząc jak bardzo przypominał ją chwilami, ale w obawie przed obudzeniem pozostałych powstrzymała się. Poszła posłusznie za półelfem, który rzucił jej z uśmiechem ręcznik. Na szczęście nie mieli daleko. Podziękowała mu skinieniem głowy za pamięć i troskę, a gdy się oddalił zrzuciła z siebie odzienie. Było chłodno, a woda była lodowata. Nie miała jednak wyboru, a poza tym naprawdę chciała się wykąpać. Trochę czasu zajęło jej zamoczenie samych nóg. Cała się trzęsła a jej ciało pokryła gęsią skórka, czuła jak chłodne powietrze przenika ją na wskroś. Jedynym wyjściem było zanurzyć się całkiem i przyzwyczaić do niskiej temperatury, co czym prędzej uczyniła.

By nie myśleć o tym, co czuje jej ciało, postanowiła zastanowić się nad snem. Był piękny. Jej ocean, jej klif, jej piękny krajobraz... i anioł.
~ Anioł? A może avariel...
Tak bardzo przypominał jej Gabriela. Chciała jeszcze przez chwilę patrzeć na elfa, wyryć sobie w pamięci te uczucia wypisane na jego twarzy. Wiedziała jednak, że mogła ich nigdy nie zobaczyć. Nie słyszała co mówił, ale czuła, że coś ich rozdzieli. To było okrutne. Pierwszy raz czuła się tak wspaniale, a jednocześnie tak okropnie. Do tego z jednej strony pragnęła, by ta wizja się dokonała. Z drugiej nie chciała tego. Nie chciała tak pięknej sceny, ani wspaniałego uczucia, jeśli naprawdę miała je stracić.
~ To tylko sen... - próbowała sobie wmówić, ale już po wyruszeniu z Silverymoon wiedziała, że jej sny są niezwykłe. Może rzeczywiście miały się spełnić?
Nabrała powietrza i zanurzyła się całkiem. Lodowata woda zamknęła się nad nią otaczając ją całunem ciszy i przeganiając nurtujące ją myśli. Popływała trochę, by nieco się rozgrzać, po czym wyszła na brzeg. Nie zamierzała marznąć, wytarła się szybko użyczonym przez półelfa ręcznikiem i ubrała się pospiesznie.

Weszła do chaty czując się cudownie rześko. Ręcznikiem osuszała długie, kasztanowe włosy. Rzuciła Strzaskanym Niebiosom przeciągłe spojrzenie. Próbowała porównać obraz ze snu z tym, co widziała. Musiała przyznać, że podobieństwo było niezaprzeczalne. Tylko, że avariel ze snu uśmiechał się do niej z takim ciepłem i miłością, jakiego nie miała nadziei ujrzeć na jawie. Poza tym miał skrzydła. Mogła jedynie mieć nadzieję, że to zapowiedź spełnienia obietnicy, którą złożyła. Posilili się bez zbytniego delektowania się śniadaniem. Bo i nie było czym. Mogli wyruszać.
- Od kanału. - odpowiedziała Kaylowi Nyarla - Wrócimy tam i rozejrzymy się po śladach. Ruszymy w stronę, z której przyszli. Zważywszy na to, że póki się nie pojawiliśmy nie musieli się czuć zagrożeni, to nie sądzę, by podążali jakąś okrężną drogą, by zmylić ewentualnych poszukiwaczy. Jeśli nic nie znajdziemy to wtedy będziemy się zastanawiać co dalej...
Opuścili chatę i wartko ruszyli w miejsce wczorajszej walki. Szli na przełaj przez pola i łąki otaczające miasto. Towarzyszył im delikatny wiatr i promienie wschodzącego słońca. Na niebie leniwie przesuwało się kilka pierzastych obłoczków. Przywodziły Nyarli na myśl skrzydła jej anioła ze snu. Zapowiadała się ładna pogoda - przynajmniej na razie, co było zdecydowanie lepsze dla ich zadania niż deszcz, który mógłby zmyć ślady.
 
Amanea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172