Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2010, 17:48   #25
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Niedziela, 4 września 2011r, 5.50 PM, NY, Staten Island, Faser St. 32
Dom rodziny MacDawell


Walter nie zbyt długo nacieszył się spokojem. Ledwo przyjechał do domu, wziął prysznic i zasiadł w swoim fotelu, by zrelaksować się przy lekturze wędkarskiego czasopisma odezwała się komórka. Z niechęcią wstał i odebrał telefon. Gdy usłyszał głos kapitan już wiedział co się stało.
- Walter. Znaleziono drugie ciało. Jedź do Red Hook, ulica Richardsa. Najszybciej, jak to możliwe. - powiedział Mac Nammara.
- Ok, już jadę.
Walter rzucił telefon na stolik i ryknął:
- Kurwa mać!
Dzieci bawiące się w drugim pokoju przybiegły i stanęły na progu. W ich oczach widać było przerażenie. Walter nawet na nie nie spojrzał. Mrucząc coś pod nosem krążył po pokoju.
- Mówiłam ci, żebyś nie klął przy dzieciach - krzyknęła Sarah.
- Co? - odparł Walter wyrwany z zadumy - A tak, przepraszam. Muszę jechać.
- Dokąd? Tylko mi nie mów, że do pracy. Myślałam, że obejrzymy jakiś film z dzieciakami.
- Nie mogę. Ten szaleniec znowu zaatakował.
- Czy ty naprawdę jesteś jedynym detektywem w tym mieście.
- Ta ironia na nic się nie zda moja droga - odparł z przekąsem Walter - Po mieście grasuje szaleniec, który ćwiartuje młode dziewczyny na kawałki. Moim obowiązkiem jest go złapać...
- A twoje obowiązki wobec rodziny? - nie ustępowała Sarah.
- Daruj sobie. Porozmawiamy o tym jak wrócę. Teraz już muszę iść.
Sarah wyszła z dziećmi do bawialni, a Mac Dawell udał się na górę. Założył nowy garnitur, zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł.


Niedziela, 4 września 2011r, 06:30 PM, New York City, Red Hook, Brooklyn

To właśnie takich miejsc jak Red Hook Walter nienawidził w Nowym Yorku. Na pierwszy rzut oka spokojna i bezpieczna dzielnica. A wystarczy zapuścić się w mniej uczęszczane uliczki, by zobaczyć jej drugie oblicze. To właśnie tutaj kwitł handel narkotykami, dziecięca prostytucja i wszystko co najgorsze tylko może wymyśleć człowiek.
Ledwo Mac Dawell wjechał swoim Chevrolet Captiva, poczuł jak lepka i brudna aura tego miejsca oblepia jego ciało. Gdy wysiadał wpadł stopą w dziurę pełną mętnej brui.
- No to kurwa pięknie! - burknął pod nosem.
- Mac Dawell nie tylko ty masz dzisiaj zły dzień - zaczepił go kapitan. Chciał być dowcipny i zabawny, ale wyszło mu to strasznie żałośnie. Widać, że ta sprawa mocno go poruszyła. Jak z resztą ich wszystkich.
- Przepraszam szefie - odpowiedział detektyw. Wulgarne odzywki i przekleństwa były mu zupełnie obce i tylko w chwilach wielkiego stresu pozwalał sobie na podobne słowa. Na dodatek zawsze starał się, aby nikt go nie słyszał w takich sytuacjach.

Postawa młodego posterunkowego Radecky'ego bardzo przypadła Walterowi do gustu. Widać było, że chłopak przejmuje się swoją pracą stara się jak może. MacDawell wiedział, że będzie musiał z nim porozmawiać. Chłopak pewnie partoluje okolicę i zna tutejszych mętów. To pewnie jeden z nich zadzwonił na policję, a być może i widział mordercę.
Radecky wprowadził ich do magazynu i wskazał miejsce porzucenia zwłok. Walter wchodząc do środka czuł już mdły zapach śmierci i zaschniętej krwi. W ustach zrobiło mu się nagle zupełnie sucho, ślina zaczęła przypominać gęstą gumę. Detektyw wyjął chusteczkę i skropiwaszy ją uprzednio odświeżaczem do ust, przytknął ją sobie do nosa.
Miejsca już samo w sobie wyglądało paskudnie. Porozrzucane wszędzie puszki i resztki szkła, walające się kawałki blachy i wszechobecne sterty śmieci. Na domiar złego porzucone ciało wyglądało jeszcze bardziej makabrycznie niż poprzednio. Walter widział tylko zdjęcia z miejsca w którym znaleziono Annie, ale to mu wystarczyło aby wyrobić sobie opinię o człowieku, który ją zabił. Teraz wiedział, że nie pomylił się ani trochę.
Ofiarą tym razem był młody chłopak w wieku około osiemnastu, dwudziestu lat. Podobnie jak w przypadku Annie miał zaszyte oczy. Jeżeli to możliwe jego ciało było jeszcze bardziej zmasakrowane niż ciało poprzedniej ofiary. Kawałki ciała wisiały rozwieszone na zardzewiałych łańcuchach, a głowę wbito w wystający z ziemi pręt.
Walter podszedł ostrożnie bliżej i przyjrzał się miejscu zbrodni. Uważeni przyglądał się czy morderca nie zostawił jakiś odcisków butów lub nie zostawił czegoś w pobliżu zwłok. Wyjął telefon i zrobił kilka zdjęć miejsca zbrodni jak i ofiary. Przyklęknął i sfotografował twarz chłopaka. Wiedział, że będzie musiał pokazać to zdjęcie ojcu Annie. Być może okaże się że oboje się znali. Walter był głęboko przekonany, że tak.
Skrupulatność mordercy aż przerażał. Podobne rozczłonkowanie zwłok ofiar, rysunki spirali i oka oraz karta Tarota. To wszystko musiało zająć mu wiele czasu. Walter zaczął rozważać możliwość, że morderców jest dwóch. Wykonanie tych wszystkich czynności dwa razy w ciągu dnia dla jednego człowieka, było nie lada wyzwaniem. Detektyw starał się wypatrzeć jakieś różnicę w wyglądzie miejsca zbrodni.
Gdy przyjrzał się już miejscu zbrodni wyszedł na zewnątrz i przeszedł się po okolicy. Skrupulatniej zaglądał w sterty śmieci licząc, że może morderca porzucił tutaj jakieś odpadki. Szukał także śladów krwi na betonie oraz śladów opon. Było to co prawda zadanie techników, ale Walter lubił wyrobić sobie własny pogląd na sprawę.
Po zakończonych oględzinach, odnalazł posterunkowego Radecky'ego i podszedł do niego.
- Można prosić na chwilę? - zapytał.
- Oczywiście detektywie. W czym mogę pomóc?
- Pewnie patrolujesz tę okolicę i znasz tutejszych bezdomnych. Może wiesz, który z nich mógłby kręcić się w pobliżu. Może któryś z nich widział kogoś kręcącego się przy magazynie.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline