Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2010, 21:44   #313
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Vershla! - krzyknął Paul, widząc oddalającą się czarodziejkę. - Wracaj!
Na próżno.
Słowa zaginęły w hałasie czynionym przez rujnującą ich osadę trzygłową bestię.
Z pewnością elfka miała rację, nie zamierzając walczyć ani tym bardziej ginąć za nieswoją sprawę, ale jeden drobiazg Paulowi zdecydowanie się nie podobał.
Miał wrażenie, że za elfką podążył jakiś niewyraźny cień... Może któryś z osadników czy marynarzy, miast szukać przyjemności w walce z przybyłym nie wiadomo skąd potworem, postanowił rozerwać się w nieco inny sposób?
Tylko co zielonkawego miał w ręce? Wszak nie kwiatek...
- Biegnę za Vershlą - powiedział szybko. - Coś jej grozi...
Biegiem ruszył w kierunku, w którym pobiegła czarodziejka.

Paul słyszał głośne, szybko stawiane kroki Vershli gdzieś przed sobą. W alejce panowała całkowita ciemność, nie kręcił się tutaj nikt, a przynajmniej trudno było kogokolwiek dostrzec. Docierały tutaj odgłosy prowadzonej przez kompanów Paula walki - przeraźliwe uderzenia, trzaski, wycie i warczenie bestii.
Na chwilę ujrzał postać Vershli, kiedy ta skręciła w lepiej oświetloną uliczkę kilkanaście metrów przed bramą. Zauważył również poruszający się cień, który dosłownie oderwał się od wypełniającej jedną uliczkę ciemności, przeskakując do zacienionego miejsca w kolejnej.
Nim White dotarł do rogu uliczki, usłyszał głośny krzyk Vershli.

Elfka leżała na ziemi. Z jej brzucha wystawało coś przypominającego sztylet. Paul bez trudu mógł stwierdzić, że przedmiot wyciosany jest w zielonkawym, pobłyskującym krysztale.
Tuż obok stała obca postać w zbroi. Włosy w kolorze popioły upięte miała w kuca wysoko na głowie. Szpiczasto zakończone uszy i szara skóra nie pozostawiały złudzeń - był to drow płci żeńskiej. Spokojnie, jakby nie odczuwając żadnej presji czasu przeniosła swoje spojrzenie z ogarniętej drgawkami Vershli na Paula.

- Cholerna morderczyni... - wycedził Paul unosząc łuk. Strzała pomknęła w stronę drowa i przebiła się przez zbroję.
"A więc nie jesteś niezniszczalna" - pomyślał Paul sięgając po miecz.

___________
Obrażenia: 7
 
Kerm jest offline