Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2010, 11:20   #27
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Kilka minut ćwiczeń, rozciąganie i człowiek czuje się jak nowy – pomyślała Jess idąc w kierunku łazienki.
Ciepły prysznic zmył resztki zmęczenia, zapachu zaułka i przygnębienia. Dwa łyki wina i świat zaczyna nabierać kolorów.
Jess z ręcznikiem na głowie udała się do sypialni, żeby wybrać ubranie na dzisiejszy wieczór – Hm może coś wyzywającego – uśmiechnęła się pod nosem.

W przedpokoju zaczął dzwonić telefon, dźwięk dzwonka zarezerwowany dla kapitana Mac Nammary.
O nie tylko nie to, nie jednego dnia – przemknęło Jess przez głowę kiedy zbliżała się do telefonu.
- Co tak długo! – usłyszała w słuchawce.
- Brałam prysznic – odparła Jess z rezerwą. Coś w głosie kapitana nie pozwoliło jej na ripostę.
- Niepotrzebnie – głos szefa był ostry – Odwołaj randkę i przyjeżdżaj do Red Hook, ulica Richardsa, Najszybciej, jak dasz radę. mamy drugie ciało.

- Cholera – nie wytrzymała Jess, odwróciła się i pobiegła do łazienki.
Suszarka, szybko naciągnęła jansy, koszulkę. Po drodze chwyciła kubek termiczny i nalała sobie kawy – zapowiadała się długa noc.

Jadąc na miejsce wybrała numer do Teresy.

- Cześć, wybacz, ale nici z naszej dzisiejszej kolacji, mam wezwanie. Zadzwoń i odwołaj proszę rezerwacje. Zobaczymy się jak będzie trochę spokojniej. Do usłyszenia. – Jess zakończyła rozmowę i zatopiła się w myślach.

Kiedy dojeżdżała na miejsce z oddali już zobaczyła samochód kapitana.
- Stary w terenie, robi się coraz ciekawiej – pomyślała wysiadając z samochodu.


- No nareszcie – Mac Namara skwitował pojawienie się Jess.
- Ciało znajduje się tam wskazał na rozpadający się budynek przy nabrzeżu. – Policję zawiadomił anonimowy telefon. Prawdopodobnie jakiś bezdomny buszujący w pobliżu. Ciało ma zaszyte powieki, dlatego od razu dostałem wezwanie. Czekamy teraz na ekipę techników, ale możecie się rozejrzeć, jeśli chcecie.

Cała ekipa rusza do wskazanego magazynu. Przed wejściem stał nadgorliwy funkcjonariusz policji John Radecky.
- Proszę za mną – zwrócił się salutując. – To nasz patrol znalazł ofiarę – nie przestaje mówić o okolicy, pracy, wydarzeniach.
- Młody, szybko przejdzie mu ta nadgorliwość, zwłaszcza w takiej okolicy – pomyślała Jess idąc za chłopakami, rozglądając się po okolicy.
- Paskudne miejsce – Jess poczuła przebiegające ciarki po plecach.

Kiedy weszli do magazynu widok nie pozostawiał żadnej wątpliwości – ten sam sprawca, taki sam schemat, takie same znaki.

Ofiarą tym razem jest młody chłopak, porozwieszane, pocięte ciało na przerdzewiałych łańcuchach. Różne kawałki na różnych wysokościach. Całość scenerii robi upiorne wrażenie.
Jess założyła ochronne rękawiczki i ostrożnie podeszła do rozwieszonych szczątków, uważając na każdy krok żeby nie zatrzeć potencjalnych śladów.

Głowa nabita na metalowy pręt wystający z ziemi pośród porozwieszanych wokół niej na linkach i łańcuchach szczątków.

- To wygląda jak trójwymiarowa mapa nieba – idę zobaczyć jak to wygląda z góry póki jeszcze coś widać – rzuciła Jess do kolegów i ruszyła w stronę schodów.

To miejsce musiało być już wcześniej wybrane i przygotowane, najprawdopodobniej nie zostało wybrane przypadkowo, łańcuchy starannie docięte i porozwieszane, wszystko dokładnie na swoim miejscu, jak w pieprzonym mechaniźmie. Magazyn stoi na uboczu, mógł tu spokojnie tworzyć swoją makabryczną układankę nie niepokojony przez nikogo – myśli w zawrotnym tempie przebiegały przez głowę Jess.
Może uda się znaleźć jakieś odciski, może jakiś kloszard widział nieznany samochód, ilu nieproszonych gości może się tu kręcić codziennie, nikt kto nie potrzebuje nie przyjeżdża w takie miejsca. Kamery, czy są kamery zamontowane na wjeździe na nabrzeże. Tyle pytań, tyle niewiadomych, tyle możliwości.
Jess zaczęła się wspinać na schody prowadzące na galeryjkę.
Robi się ciemno, za chwile nie będzie niczego widać, ciemno Jess drżącą ręką wyjęła latarkę, snop światła dodał jej otuchy, kilka wdechów i już lepiej.
Weszła na górę i spojrzała w dół na makabryczny obraz psychopatycznego artysty.
 
Suriel jest offline