Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2010, 13:16   #50
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- ... przecież w czasie jarmarku to bardów jak mrówków się zjeżdża, obiboków jednych...
E
lf uśmiechnął się z rozbawieniem na takie stawianie sprawy przez wieśniaków. Jednak krok po kroku, zdanie po wścibskim zdaniu dowiedział się, że jeśli już ktoś z obcymi miał do czynienia to zielarz Fardan, starszy jegomość, zdający się być bardziej rozgarnięty niż przeciętny mieszkaniec Podkosów, aczkolwiek wcale nie bardziej przyjazny. Pomógł też fakt, że bard szczerzył zęby do każdej dzierlatki którą zobaczył i mieszkańcy byli więcej niż szczęśliwi mogąc zrzucić na Fardana ciężar obecności przybysza.
- A co wy mi tu za bajki każecie opowiadać, co? - rzekł zielarz, którego Aesdil zastał na progu chaty, rozwieszającego grzyby do suszenia. - Mało roboty wokoło, że stać i mleć językiem czas macie?


- Macie zupełną rację, mości Fardanie. Akurat tak się składa że mam trochę czasu, nie to co wy, w pocie czoła zbierający ziarno na chleb który spożywamy
- odpowiedział uprzejmie by udobruchać starego, akurat tego obszaru rolnictwa będąc zupełnie pewnym, bowiem pieśni i legendy nader często opiewały zbiory. Co dalej z rzeczonym ziarnem się działo - tego nie był zupełnie pewny a nie chcąc brnąć w niebezpieczne odmęty tematu zmienił nieco bieg rozmowy - z rolnictwa uznawał jedynie sławetne "browarnictwo i gorzelnictwo" czy raczej sycenie miodu - Ja tam sam jestem zdania że każdy powinien trudu rolnikom umniejszyć, jak bardowie śpiewem powinni na duchu podtrzymać w czasie zbiorów czy magowie wspomóc gdy zła pogoda plonom dokucza. Wasz mag był przydatny w wiosce? Jak mu na imię, tak przy okazji?
- Żeśmy się bez maga obchodzili zanim przylazł, obchodzimy sie i teraz - mruknął Fardan. - Jakiesik tam swoje napoje ważył, czasem w zbiorach pomógł, raz deszcz w czasie suszy sprowadził, to mu się chwali. Margat się nazywał, a coście tak o niego ciekawi?
- Wcale nie wątpię że się obchodzicie bez niego
- Laure zapewnił pospiesznie - ciekaw jestem po prostu w jaki sposób taki mag może pomóc w wiosce, bo to interesujące dla barda. Widziałem raz jak czarodziej w nadmorskiej miejscowości fale uciszył kiedy rybacy nie mogli przybić do brzegu gdy sztorm ich łódce zagrażał. Zawsze też mnie ciekawiło jak taki mag mieszka - czy skromnie, czy bogato, czy takie życie mu wystarcza - na pewno ma mnóstwo czasu na to by spisać swoje przemyślenia. Jak sądzicie, pogniewałby się gdybym nawiedził jego domostwo? Sam tam mieszkał?
Fardan łypnął podejrzliwie na elfa.
- Może sam, może nie sam... Ale skąd wy w ogóle o naszym magu wiecie, co? Był i się zbył, ale za pobytu tutaj nigdy do miast nie chadzał i rozgłosu nie szukał.
Aesdil wywrócił oczami.
- Skoro tutejsze -
ściszył głos dostrzegając żonę gospodarza - nimfy rzeczne o nim wspominają to trudno nie zapamiętać. A skoro już o nim wiadomo to trudno nie zagadnąć. To i pytam. Jak bard nie pyta to i nie zarabia. Bo i skąd ma mieć wieści by je wykorzystać w pieśniach?
- Nooo... niby tak -
z wahaniem odparł Fardan, zbywając milczeniem informacje o nimfach. - Choć śpiewaniem o wiejskim czarodzieju to nawet na chleb nie zarobicie. Jeno jak śpiewać będziecie to naszej wsi nie wychwalajcie - pan nasz jest bardzo surowy i pewnikiem by mu się to nie spodobało. Jednak i tak w chacie jego nic ciekawego nie znajdziecie: kurz, bałagan, pełno ziół suszonych i myszy, co się zalęgły na zimę. Nawet ksiąg tam nie uświadczycie, wszystko zabrał ze sobą.- Nikomu na odcisk nie zamierzam następować - powiedział elf mając jednak przed oczami parę propozycji wyjątków od tych słów - więc bez obawy, mości Fardanie. Hmmm, a opowiadał się dokąd się wybiera? Tajemnicza coś z niego postać, może i jednak godna opowieści - uśmiechnął się z zainteresowaniem.
- Jaka tam tajemnicza, toć wiadomo, że magowie szóstą klepkę mają zastąpioną przez te swoje czary, to nie idzie wyrozumieć ani logiki znaleźć w tym, co robią. Czarodziejów w Królestwie pełno, miast niewiele, to se pracy szukać muszą nawet po wsiach, co łaska. -
lekceważąco machnął ręką zielarz, nie chcąc, by elf zaczął głębiej drążyć. Diabli nadali tego barda! - Chcecie co tajemniczego, to o Zapomnianej Fortecy pośpiewajcie; toż to parę dni drogi stąd leży, a wielki Hardan Szalony tam mieszkał, co z samą Elethieną w wojnach z Urgulem walczył! Opuszczone ruiny to teraz, ale w miejskich księgach pewnikiem znajdziecie jakieś historyje o nim, albo w bardowskich gildiach, bo Hardan znaną personą był.

Elf przytaknął, zatopiony w myślach. Opuszczona czy nie, Forteca jawiła mu się niczym magnes - jak by się nie odwrócić, zawsze przyciąga. Otrząsnął się z zamyślenia. "Dopadnę was, ilythiiri..."

- Poszukuję panny Sorg, półelfiej dziewczyny z gwiazdką na policzku która tak jak i ja para się profesją barda. Śliczna jest, nieśmiała i zapadła mi w pamięć a nie było okazji by się z nią pożegnać. Ma ona talent do zaskakiwania mnie
- widząc baczne spojrzenie gospodarza dorzucił szybko i nie wdając się w zbyteczne szczegóły jak obolała łepetyna czy wieści o poszukiwaniach jej osoby prowadzonych przez Lathander jeden wie ile tajnych i mniej tajnych organizacji czy służb. - Mam prośbę mości Fardanie, gdyby jakimś cudem zatrzymała się w Podkosach, czy mógłbyś przekazać jej wiadomość ode mnie? Wyszukałem dla niej tekst elfiej pieśni o poszukiwaniach księżniczki Otilii - mówił przypominając sobie że Sorg zna elfi język i wpadając na pewien pomysł - nie zna jej a choć krótka i infantylna, może i przyda się jej. Gdybyś pozwolił, spisałbym ją tu szybko.
Zielarz wzruszył ramionami. - Zdziwiłbym się, gdyby jakiś śliczny bard zawitał w nasze progi, przechowam list jednak skoro ci ta sprawa na duszy leży, panie elfie. Choć pewnikiem prędzej mole go zjedzą niż do swojej adresatki trafi.
- Może i tak się zdarzyć...
- mruknął markotnie elf ale nie chmurzył się długo. - Przygotuję list.
Wyciągnął pergamin, atrament i pióro, świeczkę również by list zapieczętować. Nagłówek napisał we wspólnym, by we właściwym tekście "pieśni" zmienić go na elfi, po dwóch następnych akapitach zmienił go z powrotem na wspólny...

Cytat:

Witaj Sorg, jeśli czytasz ten list to najwidoczniej Corallon Larethian wysłuchał mojej prośby. Poniżej zostawiam Ci tekst pieśni o poszukiwaniach księżniczki Otilii, tak jednak niedopracowany że proszę Cię byś nie odczytywała go publicznie przed doszlifowaniem z obawy przed kompromitacją.

Wyruszyłem za Tobą siódmego dnia Srebrnego Jarmarku, jednak zgubiłem trop. Wiele osób Cię poszukuje, głównie paladyni Torma i kapłani Tyra. W jakiś sposób wiąże się Ciebie z osobą barda Sticka, byłaś podobno jego uczennicą i pomocnicą, a że jest podejrzany o jakieś mroczne praktyki podejrzenie to pada i na Ciebie. W łasce Lathandera pokładam nadzieję że nie jest to prawdą a i sercem czuję że jest to niemożliwe, stąd ten list. Obawiam się że w miastach możesz być poszukiwana, jak również na traktach, imiona Twoich towarzyszy również są znane paladynom. Wiedz że jadę wraz z kapłanem Tyra poszukującym Sticka by zapobiec obudzeniu przez niego Urgula. Z Królestwa pochodzisz, więc nie będę tłumaczył jak poważne obawy to wzbudza, a poszukiwania Ciebie mają na celu wypytanie o miejsce pobytu Sticka lub choćby wywiedzenie się o jego planach.

Nie wiem czy to dla Ciebie ważne, ale przesłuchaliśmy uciekinierów z wyprawy do Zapomnianej Fortecy, niejakiego Roba i Jakoba, gdzie Rob przyznał że to oni wystawili zabójcy miejsce noclegu kupca Pankracego Hallusa w przeddzień jego morderstwa. Świadkiem tego zeznania był kapłan Tyra, Iulus Manorian. Skoro podróżujesz z towarzyszami których mieszkańcy Podkosów oskarżyli o morderstwo, może taka wiadomość będzie dla nich pomocna gdyby próbowali odzyskać dobre imię. Nie wiem jednak w czym dokładnie rzecz, polegam na wieściach poskładanych z raportu młodego paladyna czy też giermka Lususa i zeznań Roba, a trudno traktować słowa tego ostatniego jako pewne czy wręcz prawdziwe. Również jeśli o Ciebie chodzi lepiej byłoby byś rozmawiała z Iulusem Manorianem bowiem wydaje się być człekiem sprawiedliwym choć surowym, niż czekała na aresztowanie i wątpliwą łaskę miejscowych notabli. Kapłan został wynajęty przez paladyna Raydgasta Silvercrossbowa do zbadania obecności drowów w Podkosach i Zapomnianej Fortecy. Wraz z tropicielem Helfdanem i łuczniczką Brittą najpewniej wyruszymy w kierunku Twierdzy. Nie wiem co tam zastaniemy, wiedz jednak że przynajmniej kilku mrocznych elfów kręci się po okolicy, więc uważaj na siebie śliczna panno, bowiem nie zdążyłem Ci ostatnim razem skraść całusa a mam na to wielką ochotę. Zostaliśmy w drodze zaatakowani przez potężną istotę która najpewniej została przyciągnięta przez grupę ludzi niosących czy też roznoszących wielkie zło - istotę pokonaliśmy, jednak dopiero poniewczasie zorientowałem się że warto byłoby podążyć za tymi ludźmi. Że jednak przede wszystkim chcę Ciebie odnaleźć może i lepiej że się tak stało. Niestety nie wiem gdzie przebywasz, mam nadzieję że dobrze sobie radzisz - a raczej radzicie, jeśli przebywasz nadal wraz z Tuai, Lidią, Maeve, Lususem i Kaelem. Powtórzę raz jeszcze - najpewniej za znaczną częścią tutejszych kłopotów stoją drowy i to większa już grupa niż poprzednio, więc miejcie się na baczności.


No i tyle tej pieśni, mam nadzieję że wydobędziesz z niej coś przydatnego choć przyznam że chaotyczna jest i nieskładna. Na zakończenie zaś:

Ukryłaś swe oblicze, zniknęłaś mi z oczu,
Kulla wzrok nawet bystry nie wypatrzył Cię z góry,
Gdzie przebywasz? Czyś szczęśliwa?
Tym razem Ty zmykasz niczym królik płochy...

Życz mi szczęścia tak jak i ja Tobie go życzę, opiece Lathandera Cię polecam
Aesdil

PS. Kull ma się dobrze, chyba znów uratował mi skórę

Wierszyk przeczytał na głos a widząc zdziwione spojrzenie zielarza wyjaśnił z uśmiechem:
- To taki nasz żart, Sorg zarzuciła mi wcześniej żem płochliwy. Dziękuję mości Fardanie, pamiętaj proszę o tej dziewczynie z gwiazdą na policzku.

Zapieczętował list i zostawił go gospodarzowi. Sam zaś wybrał się na polowanie z Kullem i wiernym łukiem, by odpocząć od natłoku myśli i niechętnego towarzystwa Podkosian. Miał zamiar zająć się Złocistoczerwonym - poćwiczyć z nim manewry, poświęcić tylko jemu wyłączną uwagę i nacieszyć się słońcem, wiatrem i ziemią pod stopami, a nie twardym siodłem pod tyłkiem...

I tak zrobił. Po raz pierwszy od zdarzenia nad rzeką i katastrofalnego eksperymentu konieczność rozmowy z ludźmi, nawet tak niechętnymi jak tutejsi, wytrąciła go z wąskiego korytarza ciągłych rozmyślań o implikacjach dziwnego zachowania magii. Odetchnął pełną piersią i poczuł jak siły natury wlewają się w jego obolałe od siodła ciało.

- Juhuuuu!
- krzyknął i zerwał się do biegu, na krótką metę wyprzedzając Kulla zanim ten nie podjął zabawy i nie rzucił się w pościg. Elfa dreszcz przeszedł gdy poczuł jak blisko jego głowy przemknęły pazurzaste łapy jastrzębia i w tym momencie z całą mocą przypomniał sobie koboldy i to co szpony Złocistoczerownego zrobiły z oczami jednego z nich. Spojrzał bystro na chowańca dopiero teraz dostrzegając to co spostrzec powinien dużo wcześniej - zwierzę nie wyszło bez szwanku z Lasu Ostrych Kłów i od tego czasu żywiło wielką nienawiść do koboldów. Kull zaś od paru dni był niespokojny i często się rozglądał - zbyt często.

- Więc to prawda
- wyszeptał, wreszcie wierząc świadectwu własnych zmysłów. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu po plecach gdy wspomniał słowa, chyba ... Lliry Lethinen? Nie, Hadriana... Ależ skąd, łowcy Meandera! "... koboldy same w sobie są za głupie, żeby prowadzić jakieś wojny. Za to świetnie sprawdzają się jako wykonawcy rozkazów. Same by nie wymyśliły żeby z ciepłej kopalni ruszać swoje łuskowate zadki do zimnego lasu...". Ogarnęła go wściekłość.

- Znowu to samo?! -
krzyknął w niebo pod adresem mrocznych mocy Torilu - Już raz pokrzyżowałem wam plany! I nie rozbroicie mnie, ciągle jeszcze mogę ranić was i waszych sługusów!!!

Jego dobry humor prysł. Z ponurą determinacją zastanowił się nad swym magicznym arsenałem. Zbyt dużo czasu (z niewiedzy, jak sam przed sobą uczciwie przyznawał) zajęło mu szukanie teorii tłumaczącej ostatnie wypadki. Teraz nadszedł moment by pomyśleć o czymś innym.
- Zwykłe czary działają poprawnie - mruknął - i na nich muszę bazować. Jednak cała reszta... - usiadł, zdjął plecak i wyciągnął z niego karwasze. Zajął się wiązaniem rzemyków. Karwasze nie zachwycały, ale sprawiały wrażenie solidnie wykonanych i zdatnych dla łucznika, co elf od razu sprawdził. Wcześniej obejrzał je uważnie i odkrył marki sprytnie ukryte przy nadgarstkach - ale raczej rzemieślnika niż umagiczniającego pancerz, więc zgadywał że jest to wyrób jakich wiele wychodzi spod rąk osiadłych, niezbyt może błyskotliwych czarowników, zarabiających na spokojny i pewny chleb profesją zaklinacza przedmiotów.

- Płomień - westchnął, gdy pierwsza strzała pomknęła w cel. - To ryzykowne, ale na nim muszę się oprzeć, na nim i na łuku. Reszta - to ostateczność.

Myśl o Płomieniu sprawiła że po raz kolejny sięgnął do znalezionego naszyjnika.



- Skąd się tam wziąłeś?
- zapytał obracając wisiorek i spoglądając na rewers z wyrytą runą Magicznego Ognia - Czyją jesteś własnością? - nie mógł już ignorować faktu że najpewniej naszyjnik, oblepiony zaschłą krwią i brudem, spadł z szyi szamana koboldów gdy bard rozsadził mu czaszkę. Czy był tylko czyjąś ozdobą, czy też symbolem? Nie wiedział. Nie spotkał nigdy nikogo innego władającego Płomieniem. Nie było w tym nic dziwnego - mało kto by się z tym zdradzał, poza momentami rozpaczliwymi czy absolutnie wymagającymi jego użycia. Był jednak dziwnie pewien że i koboldy, i naszyjnik nie znalazły się w pobliżu Fortecy przypadkiem. I że właściciel naszyjnika jest (lub był...) równie blisko.

Takie rozważania jak zwykle doprowadziły go do mroku okrywającego jego dzieciństwo. Nigdy furtian Ambroży nie zdradził co jego wzrok dojrzał w ciemną noc gdy odkrył koszyk z płaczącym niemowlęciem pod bramą świątyni Lathandera. Wymawiał się tym że jego ludzkie oczy nie przebiły zasłony ciemności, jednak bladość i drżenie rąk zawsze temu przeczyły. Pięćdziesiąt lat temu ostatecznie jakakolwiek szansa na poznanie prawdy przepadła gdy Ambroży zmarł. Laure westchnął z irytacją. "Jakby miało to jakiekolwiek znaczenie!"

Otrząsnął się z tych bezproduktywnych myśli. Energią kilku dodatkowych czarów podsycił Płomień tak że ten palił mu pierś niczym, hmmm, ogień i zabrał się z powrotem do łuku. Potężna broń skrzypiała w jego dłoniach gdy poddał się równemu rytmowi naciągania, celowania i wypuszczania strzał. Jastrząb zataczał nad nim koła, czekając swojej porcji zabawy...

***

- Sorg tu nie było
- westchnął Aesdil gdy paladyn umilkł. - To znaczy może i była, ale nie widziałem chyba jeszcze drugiej wsi której mieszkańcy byliby tak nieufni do obcych i mniej dbający o nich, mimo że zwykle przyjezdni to większy zarobek. Drowów nikt tu nie widział na oczy, nikt do ruin się nie wybierał za życia swego, ojców, dziadów i praszczurów niemalże. Miejscowy mag Margat, ślepy na jedno oko, wziął i zniknął, możliwe że w Fortecy - można chyba założyć że był to Ślepiec o którym Mia wspominała. Drowy najpewniej, jeśli chcą wyzyskać złą sławę jakiegoś miejsca by nikt ich nie niepokoił w przygotowywaniu niecnych planów, w okolicy nie znalazłyby lepszej lokalizacji niż ta właśnie Forteca. Chyba że znasz paladynie jeszcze jakieś miejsce owiane mroczną legendą czy niesławą? - odwrócił się do Raydgasta.

- Na mój gust to albo Podkosianie głęboko skrywają jakąś tajemnicę
- machnął ręką nieco pogardliwie, że co to niby za tajemnica może tu się chować - albo są tak sterroryzowani przez swego pana, bo takie też odniosłem wrażenie. Kto tu jest panem tych włości? Tulip? Nawet nazwisko ma jakieś takie ... ubogie ... jak ta wieś.

- Chyba o Sticka nikt z nas nie wypytał, skoro już przy tym jesteśmy. Hej, gospodarzu!
- krzyknął - podejdź do nas proszę! Jak dla mnie to powinniśmy zabrać prowiant i jechać z rana, pozostawanie tutaj to strata czasu - powiedział już normalnym głosem czekając aż karczmarz podejdzie do stołu i puszczając mimo uszu próbę narzucenia swej woli przez paladyna.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 07-05-2010 o 22:51. Powód: Błędy
Romulus jest offline