| - Oczywiście moja droga, dla ciebie zawsze znajdę chwilę. - powiedział Profesor.
- Słuchaj, potrzebuję kilku odpowiedzi, bo coś tu cuchnie. - zaczęła najmitka. - Po pierwsze, kim jest ten Mistrz, o którym wszyscy gadają? Po drugie, jak to się stało, że akurat przy tobie narasta konflikt Tupik-Krogulec? I po trzecie, może ty się orientujesz, co tu się dzieje? Skąd uliczny zakapior ma magię? - wyrzuciła z siebie.
- Już wyjaśniam. Cuchnie hmm Levan albo Matt bo rzadko się myją, no i ci żołnierze z Kislevu tak samo. Grubianie. - uśmiechnął się. - A tak na poważnie to Mistrz jest osobą która moim zdaniem kieruje w tym mieście kultem chaosu. Co do drugiego to przypadek. A może nie tyle przypadek co zwykła konsekwencja. Tupik i Krogulec chcą zostać obaj miejscowymi bossami półświadka przestępczego, a że szef może być jeden stąd konflikt. - poinformował. Przytoczywszy jej teorię o chaosie, którą wyłożył reszcie grupy, nim Ingrid wróciła za Walterem, zakończył: - Uliczny zakapior zatem ma magię od Mistrza.
Najemniczka skrzywiła się niechętnie, ale pokiwała głową na znak, że zrozumiała.
- Czy coś jeszcze cię trapi? - upewnił się. Zaprzeczyła. - Ogólnie konflikt Krogulec-Tupik to tylko częściowo nasza sprawa. Mnie interesuje handel i złoto. Oraz zniszczenie tego kultu, bo inaczej on zniszczy miasto a tak się składa, że jest mi potrzebne. Dobrze zresztą że jesteś, idziecie z nami na spotkanie z Karlem, tam się co nieco też wyjaśni.
- Hehe, zauważyłam. - zaśmiała się, nie mogąc dłużej powstrzymać się po komentarzu o kislevitach. Fakt, można ich było wyczuć. Nagle coś do niej dotarło, waląc ją między oczy. - Czekaj, kult chaosu? Kultyści, banda nieprzyjemnych bogów itede? - podrapała się po głowie. - Kurwa, tośmy im radochę zrobili tym cyrkiem na ulicach! - zauważyła z niepokojem. Po chwili wróciła do pełnej rezerwy i profesjonalizmu miny. - Konflikt mi wisi, płacisz - wymagasz. Lepsze to, niż zgnić za życia od zarazy. - skrzywiła się na wspomnienie rodziców. - Oczywiście, że idę.
- Przykro mi że tak zginęli. - domyślił się, że chodzi o rodzinę. - Oboje wiemy, że świat jest cóż, brutalny i brudny. Ale tu czeka cię lepsze życie. Zadbam o to, w końcu nie łączy nas tylko kontrakt. A ja cenię przyjaźń wysoko. Przy okazji łap. - rzucił kobiecie sakiewkę. Nieśpiesznie przeliczyła. 20 zk. - Zaliczka na poczet służby, pewnie przyda ci się to i owo.
- Dziękuję. - odparła. Żaden dzień z Profesorem nie przebiegał bez wrażeń, a rzadko który bez jakiejś korzyści. Żyła złota, chodząca żyła złota. - W takim razie, w drogę.
Lokal był niczego sobie, chodź Ingrid nie gustowała w cycatych babkach i przepychu. Do tego wiedziała doskonale, że nie pasują do tych kadzideł, kolorowych i z pewnością kurewsko drogich tkanin, do tych ślicznie wygolonych i zadbanych utracjuszy. Weszła jednak posłusznie za resztą ekipy, więc już została.
Egzotyczny wystrój i zapachy były dla najmitki niecodziennością, ale nie licząc obejrzenia sobie z chęcią Araba, witającego ich melodyjnym głosem, udawała, że to nic wielkiego. Usiadła, gdzie jej wskazano i obserwowała.
Nagle w jej pole widzenia wbiegł jakiś bogaty fircyk, drąc mordę wniebogłosy. Wszystkie głowy obróciły się ku niemu jak na komendę. W paluszek się złamas walnął, pomyślała odruchowo... ale jego słowa zmroziły jej krew.
– Medyka! Ślij chamie po medyka, skoroś struł naszego pana. I spiesz się, bo bez ducha leży!
Czyżby i tu proszek Profesora dotarł? Zdziwiła się tylko, że mógł komuś zaszkodzić... chyba że pojebany "pan" wpieprzył całą działkę i odleciał, cóż, za daleko.
- Znam się na ziołach i ranach, pokażcie go czym prędzej. - odezwał się Tupik z charakterystycznym błyskiem w ślepiach. No tak, okazja do załapania się do towarzystwa, a stamtąd - do kieszeni tegoż. Uśmiechnęła się nieznacznie. Chaos czy nie, było coraz ciekawiej.
__________________ GG: 183 822 08 "Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo |