Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2010, 18:18   #272
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Znajomy widok podkosiańskich chat napawał was z jednej strony ulgą, z drugiej obawą. Jak niechętni obcym i chroniący swą tajemnicę Podkosianie przywitają Sorg? Jak przywitają Was? I czy - idąc za czaronowidztwem Maeve - tutaj nikt na Sorg nie będzie czekał?

Sama wieś w świetle zachodzącego za chmurami słońca wyglądała tak, jak zapamiętała ją trójka podróżników - mała, spokojna, nijaka. Jednak i różnice były: dym ulatujący z kominów, nagie gałęzie owiniętych już słomą drzew, zaorane i zbronowane pola, z posianą gdzieniegdzie oziminą - wszystko to uświadomiło Wam, że zima za pasem i zaraz spadnie pierwszy śnieg. Mimo ważniejszych w tej chwili spraw, widok pustych pól i zeschłych liści napawał was niepokojem. Sami przed sobą musieliście przyznać, że dopiero w trakcie podróży, na własnych błędach, nauczyliście się jak należy przygotować się do dłuższej wyprawy - samodzielnej, nie w karawanie przezornego kupca czy szlachcica. Co prawda pogoda była dobra, rankiem nie budził Was jeszcze przymrozek, jednak lodowaty wiatr zawiewający chwilami od gór nie pozostawiał złudzeń. Tylko patrzeć aż Królestwo ściśnie mróz, śnieg zasypie trakty, a zwierzyna pochowa się głęboko w lasach.


Póki co jednak minęliście puste pola i wjechaliście między domy, szukając mieszkańców wsi.
Zgodnie z przewidywaniami Kalela właśnie odbywał się pogrzeb; z rynku dobiegły was rzewne zawodzenia gęśli i szum ludzkich głosów. Gdy podjechaliście bliżej ujrzeliście niewielką, drewnianą trumnę leżącą na wozie, oraz zebraną wokoło zapłakaną gromadę. Wszystkie zaś głowy zwróciły się w Waszą stronę.



- Witajcie dobrzy Podkosianie - radośnie wrzasnął Kalel, niepomny powagi sytuacji. - Przybywamy z dobrą nowiną! Ta oto tutaj bardka Sorg jest osobistym przedstawicielem Elethieny i zaraz przekaże wam to, na co tak długo czekaliście. Jeśli pozwolicie to teraz przekażę jej głos.

- Spóźniliście się!!! Babciaaaa!!! - rozryczała się niewysoka dziewczynka, a z tłumu wybiegł na oko pięcioletni chłopiec, i z okrzykiem Płowa!, dopadł do klaczy, podskakując by przytulić się jej do pyska. Przez tłum przepchnął się Fardan w odświętnych szatach, najwyraźniej pełniący obowiązki kapłana, wójt oraz co ważniejsi wieśniacy. Wszyscy wpatrywali się w Was wyczekująco.

Sorg zaskoczona spojrzała na Kalela, co prawda mieli mówić, że jest ona wysłanniczką Elethieny, ale myślała, że to będzie wtedy gdy ktoś zapyta kim ona jest. Nie spodziewała się zupełnie, że chłopak jak tylko wjadą w podwoje wioski wykrzyczy to przed całym tłumem ludzi. Tym bardziej, że zgromadzeni tu ludzie opłakiwali odejście kogoś im bliskiego. W pierwszym odruchu miał ochotę "sprzedać" mu porządnego kuksańca. Widząc jednak zbliżającą się postać w odświętnych szatach powstrzymała się w ostatniej chwili czekając co powie na nowinę Kalela.
Widząc jednak, że patrzy on wyczekująco w ich stronę zaczęła niepewnie
- Staraliśmy się dotrzeć tutaj najszybciej jak nam się uda, wiedząc o tym, że wyczekujecie powrotu moich współtowarzyszy.- zrobiła gest dłonią w kierunku dziewcząt i Kalela - Jednak widzę, że nasz wjazd do wioski przerwał Wasze uroczystości. Pozwolicie, że przyłączymy się do nich, aby towarzyszyć Wam i oddać należny szacunek osobie, którą opłakujecie? - Powoli zsunęła się ze Skat i stanęła naprzeciw zgromadzonych, czekając na reakcję na jej słowa.
- A pierścień? - wyrwało się lękliwie jednemu z chłopów. W końcu to pierścienia a nie podróżników wyczekiwali.

- Mamy i pierścień - odparła bardka lekko się uśmiechając w kierunku mężczyzny, który o to spytał. - Jednak chyba może poczekać, aż dokończone zostaną uroczystości, które mój spieszący do Was z pomocą towarzysz przerwał i zakłócił?

Wszyscy spojrzeli po sobie. Widać było, że większość chciałaby odzyskać pierścień natychmiast, jednak nie mogli nie uszanować powagi pogrzebu. Wreszcie do Sorg zbliżył się starszy mężczyzna, ubrany w kapłańskie szaty.
- Wysłanniczko Elethieny, doceniamy twą troskę; zwróć jednak wpierw pierścień naszej wiosce, która tak długo wyczekiwała jego mocy - rzekł, po czym odwrócił się do zebranych. - Umieśćmy go w kapliczce Galian, ku czci starej Dagoby, która nie przeżyła ostatniej przemiany. Potem zaś odprowadzimy jej ciało w podróż do ziemi naszej bogini.
Wśród Podkosian rozległ się pomruk aprobaty.

"Uff, przełknęli to. Teraz to już z górki", pomyślał Kalel z zadowoleniem. Nie podobało mu się co prawda to, że uroczystości pogrzebowe zepsuły efekt ich przyjazdu, ale co zrobić, siła wyższa. Dostosowując się do powagi chwili przybrał jak najsmutniejszy wyraz twarzy i głosem przygnębionym i pełnym żalu powiedział:
- Robiliśmy co się dało aby wykonać misję jak najszybciej.
Niestety spotkało nas wiele nieszczęść po drodze i nazwałbym cudem to, że wróciliśmy do was z pierścieniem. Ja również odczuwam wielki żal po stracie Dagoby, gdyż się bardzo zaprzyjaźniliśmy podczas mojego wcześniejszego tu pobytu. Pierścień chociaż jej nam nie przywróci, to jest znakiem zmian, które będą prowadzić ku lepszemu.
- Kłamie!! Nigdy u nas w chacie nie był, ani z babunią nie gadał! - zawyła wnuczka zmarłej, lecz uciszono ją mocnym kuksańcem.
- Galian Was chroniła; choć chyba nie wszystkich - poważnym tonem rzekł Fardan, rozglądając się za Lususem i Lidią i wyciągając dłoń po pierścień, który - ku jego zaskoczeniu - wręczyła mu Maeve.
Podejrzliwej zaklinaczce wcale a wcale nie podobało się spojrzenie, jakim zielarz mierzył drużynę, a zwłaszcza Sorg; oraz jego wyważone zdania. Oczywiście mogła złożyć to na karb szacunku okazuwanego wysłanniczce wielkiej Elethieny, ale wiedziała już z poprzednich rozmów, że Fardana nie da się tak łatwo oszwabić, a mimo, iż nie był wójtem, to on właśnie miał w wiosce najwięcej do powiedzenia.

Sorg czując uważny wzrok mężczyzny na sobie spojrzała na niego ponownie. Pamiętała jak Stick ją uczył, żeby nie odwracać wzroku tylko wytrzymać aż przyglądająca Ci się osoba pierwsza to zrobi. Patrzyła więc na Fardana i czekała kiedy pierwszy oderwie od niej wzrok, lekko zadzierając podbródek, chcąc sprawić wrażenie pewniejszej niż była. By odwrócić uwagę Fardana od Sorg Kalel zapytał: Nie powątpiewam w moc i dobre intencje czarodziejki Elethienny ale czy jesteś w stanie stwierdzić czy ten pierścień został naprawiony? Bo nie chciałbym, żeby się okazało że wszystko co przeszliśmy aby go Wam zwrócić poszło na marne - wypowiedziawszy te słowa spoglądał na Fardana wyczekująco.
- Milcz głupcze - chcesz odebrać wszystkim nadzieję, którą dopiero co im dałeś?! - warknął nieoczekiwanie Fardan, ściskając łotrzyka boleśnie za łokieć. - Porozmawiamy w mojej chacie, po stypie. A teraz przywiążcie konie i chodźcie, zanim ludzie zaczną się niecierpliwić.

Zamiast odpyskować zielarzowi Kalel tylko się skrzywił i już więcej nie odezwał się słowem. "Może i głupi ale udało mi się odciągnąć jego uwagę od śliskiego tematu". Sorg zaś z wdzięcznością spojrzała na chłopaka. "Kolejny raz uratował mi skórę. Jednak czuję, że tym razem nie będzie tak łatwo jak mu się wydaje."


Uroczysty pochód z Fardanem na czele ruszył w stronę kapliczki Galian. Zielarz złożył pierścień w przemyślnej skrytce posążku, a zbiorowe westchnienie ulgi wydarło się z piersi wieśniaków. Podkosy w końcu były bezpieczne od klątwy, a przez to od wścibskich oczu obcych, którzy okazjonalnie zjawiali się we wsi. Potem czekał Was powolny marsz przez wieś i łąki aż do ukrytego w zagajniku cmentarza, otoczonego brzozowym płotkiem; oraz krótka ceremonia pogrzebowa.


Zarówno pogrzeb jak i stypa nie były dla Was niczym nowym; zwłaszcza dla pochodzących ze wsi Kalela i Tui. Byliście na nich zresztą głównie z uprzejmości - nie znaliście zmarłej staruszki, nie smuciliście się więc po jej śmierci. Jedynie fakt, że przywiezienie pierścienia dwa dni wcześniej mogło uratować jej życie, ważył wam nieco humory.

Nie mineło jednak dużo czasu, gdy ze stypy wywołał Was Fardan i poprowadził do swojej chaty. Wcale was to nie zmartwiło - wieśniacy patrzyli na was z rezerwą, i mimo, że podziękowania za odzyskanie pierścienia sypały się jak grad czuliście nastrój podobny do tego o poranku po przemianie Podkosian. Jedynie nieświadoma problemu Sorg składała dziwną atmosferę na karb lęku przed "wysłanniczką Elethieny".
Zielarz nie owijał zaś w bawełnę. Gdy tylko zasiedliście przy stole w jego domu, założył ręce na piersiach i rzekł oskarżycielsko: Złamaliście dane słowo. Szukali was. Gdzie paladyn?
 
Sayane jest offline