Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2010, 19:25   #839
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
- Il jest na odwyku, wybacz – speszona Nizzre uśmiechnęła się do dwarfa.
Karzeł spojrzał na drowa, zmarszczył lekko nos i zmrużył oczy. Są dwie rzeczy jakich się nie powinno robić w obecności krasnoludów, nie zabiera się głodnym jedzenia i nie odmawia się łyka z dwarfiej flaszki.
Kall'eh wzdrygnął się. Mroczny rycerz o razowej cerze plasował się coraz wyżej na liście osób, które mają przechlapane. Po prostu, nie odmawia się gorzały i tyle!

Odeszli, cały czas pod lekko przymrużonym spojrzeniem niskiego wzrostu jegomościa. Jeśli ktoś choć odrobinę znał dwarfy, wiedział, że to źle wróży. Gdy stracił parkę z oczy, odwrócił się do reszty. Nie miał może zadowolonej miny ale wątpił, żeby ktokolwiek mógł powiedzieć, że był w nie sosie. Prawda była jednak inna. Humor był dobry. Tylko może w tym złym znaczeniu, tego słowa. Gdyż nie nie miał zamiaru darować tej obelgi.

Czekanie do nocy nużyło krasnoluda, nie widział za bardzo w sensu w takowych zagrywkach. Sam nie miał problemu by widzieć w ciemnościach. Wiedział też, że nie on jeden, ale i tamci mogli mieć jakieś asy. Wychodząc do otwartej walki może i traciło się element zaskoczenia, ale wiedziało się z czym ma się do czynienia. A teraz ciuciubabka na całego. Nie miał zamiaru jednak protestować. Dano planowanie pozostawił innym. On był tylko narzędziem. Obusiecznym i ciężkim toporem. Ta rola ostatnio przypadała mu coraz bardziej do gustu.

Gdy pojawił się demon zwący się Berithi, wiedział, że to nic dobrego nie przyniesie. Jak się później okazało, mylił się. Co dziwne, Barbak zachowywał się jak by go w ogóle nie było. Natomiast Szamil stanął do walki zamiast niego. Zwycięskiej walki. Walka jednorundowa, szybko i pełna energii. Kall'eh zdążył przycupnąć przy drzewie, wyciągnąć flaszeczkę i pociągnąć z niej dwa, może trzy razy, gdy już było po walce.

Krople wielkie jak śliwki padały z chmury, podczas gdy cała czwórka stała przy murze nasłuchując odgłosów ciemności. Widzieć w ciemnościach to jedno a słyszeć w deszczu to drugie. Ten deszcz całkowicie zdezorientował Kall'eha. Mimo to nie popadał na duchu. Zacisnął rękę na toporze i gdy Szamil zdążył tylko powiedzieć, że ktoś jest przy murze, chwycił za widły, które trzymał Ork (swoją droga ork był dalej jakby nie obecny) i rzucił ile sił w kierunku ciemności. Ale tak, by zaciekawieni strażnicy - kimkolwiek byli - ruszyli w tamtą stronę by zbadać chlapnięcie jakie zapewne usłyszą.

Gdy to zrobił, dał znać (machnął ręką) żeby przywarli do podłoża. Sam położył się na ziemi i nakrył torbą. Napięty jak tygrys do ataku w razie czego, ściskał w ręku swojego Pieszczocha. Gdy tylko tamci wyjdą sprawdzić co się dzieje. Dopadnie do ich z tyłu (mając nadzieję, że Szamil, Barbak i Może zrobią to samo). Nie będzie chciał zabić a jedynie ogłuszyć. Z życia wiedział, że Szamił zechce ich przesłuchać.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline