Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2010, 23:45   #94
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Delikatnie przemyła ranę Gabriela, resztę wywaru podając mu do wypicia. Przeraziła się poważnie widząc jak srebrny nóż zagłębia się z impetem w klatce piersiowej wojownika. Gdyby miała więcej sił, może i zareagowałaby jakoś na ten czyn. Kapłankę sprowadził Chris, któremu Nya wciąż jeszcze nie potrafiła w pełni zaufać. Półelf naprawdę był im bardzo pomocny, wspierał ich jak mógł. Jednak przykre wrażenie, jakie pozostawiła po sobie rozmowa z Laresem, wciąż prześladowało zaklinaczkę. Poczuła ulgę dopiero, gdy powietrze zadrżało poruszone gromadzącą się energią magii objawień, a rany Strzaskanych Niebios zaczęły się zasklepiać. Nie mogła opanować drżenia, ale były to już raczej dreszcze przemęczenia i skrajnego wyczerpania emocjonalnego, niż strachu. Sytuacja została opanowana. Nyarla odsunęła się od łóżka, dziękując kapłance uśmiechem. Mariusa pożegnała jedynie lekkim skinieniem głowy.

Zabrała z podłogi dwa wolne - w tej chwili - koce i przeniosła pod okno. Jeden posłużył jej za posłanie, drugi uformowała w poduszkę. Wtedy do jej uszu dotarła rozmowa kompanów. Usiadła na kocu, spoglądając na nich chmurnie. Na myśl o ponownym spotkaniu z wilkołakami przeszedł ją kolejny dreszcz. Niepokojowi towarzyszyła również iskierka gniewu, która rozjarzyła się w jej sercu. Miała ochotę odpłacić tym bestiom pięknym za nadobne. Nagle poczuła, że wszyscy patrzą na nią. Wiedziała, że znów oczekują od niej decyzji. A była taka zmęczona... Najbardziej martwił ją Gabriel, który najwyraźniej za nic miał własne zdrowie. Skoro jednak jemu życie było obojętne, nie zamierzała go dłużej powstrzymywać Spojrzała na nich ponuro i po chwili milczenia, w końcu się odezwała:
- Tak, prawdopodobnie wrócą i tej nocy. Możemy nie mieć drugiej takiej szansy. Ale one też głupie nie są. Możliwe, że będzie ich więcej i będą ostrożniejsi. Musimy być dobrze przygotowani i w pełni sił.
Zdezorientował ją nagły przypływ spokoju i zadowolenia. Z zaskoczenie obróciła głowę w stronę jego źródła. Demon udeptywał właśnie pazurkami jej prowizoryczną poduszkę, wdzięcznie prężąc grzbiet i mrucząc rozkosznie. Nyarla przewróciła oczami i ponownie spojrzała na towarzyszy.

- Kolejnego korzenia nie zdobędziemy tak łatwo. Miejcie tego świadomość. Mam nadzieję, że każdy z Was zdaje sobie sprawę z ryzyka. - westchnęła i pomasowała palcami skronie. Głowa zaczynała ją boleć a magia splotu parzyła krew, wymuszając na niej rychły odpoczynek. Nie chciała stracić kontroli nad mocą, tak jak działo się to w dzieciństwie.
- Plan. Początkowo chciała dać się złapać, ale myślę, że ryzykowania życia już nam wystarczy... Poza tym nie jestem wojownikiem. A nikogo z nas narażać nie będę i proszę, byście i Wy nie narażali się bez potrzeby. - zmrużyła lekko oczy, zastanawiając się nad ich dalszymi poczynaniami. Zmęczenie znacznie spowalniało jej myśli, otulając je ciężką mgłą. - Przydałaby się jakaś pułapka czy zasadzka. Nie możemy czekać na nich w kanale. Mamy tam za mało miejsca do swobodnej walki. W polu walczyć nie możemy. Są na to za szybkie. Najlepiej byłoby zaatakować ich z zewnątrz, gdy będą już w korytarzu. - myślała na głos, nie określając jeszcze jednolitego planu - To jednak wymagałoby przyczajenia się w terenie, a w ten sposób ryzykujemy, że nas wywęszą. Chyba, że... że damy im wejść do miasta i poczekamy, aż będą wychodzić. Ale wówczas ryzykujemy czyimś życiem... - potrząsnęła głową z rezygnacją i westchnęła cicho - Nie ma wyjścia idealnego. Nie wiem. Muszę się z tym przespać, nie dam rady dłużej. - rzekła słabym głosem - Kayl, Chris, pomyślcie o ewentualnej pułapce. Przy okazji możecie zorganizować jakiś obiad. Ruriku, Twoja kusza to śmiercionośna broń, może da się ją jeszcze bardziej ulepszyć? Gdyby tak zamiast ładowania kolejnych bełtów po prostu wymieniać pusty pojemnik na drugi, wypełniony pociskami? Nie wiem do końca jak działa Twoja broń i czy jest to w ogóle do zrobienia. Nie znam się. Gabriel, Ty odpoczywaj i nie ruszaj się z łóżka. Demon, wypad z poduszki. - jej głos był kompletnie pozbawiony emocji, co zdarzyło jej się chyba pierwszy raz w życiu.

Położyła się na twardej podłodze, okrytej jedynie kocem i natychmiast zasnęła. Spała jak zabita. Kilka godzin później przebudziła się, nie pamiętając żadnego snu. O ile w ogóle jakikolwiek śniła. Poczuła w powietrzu zapach pieczonego mięsa. Na stole stygnęła już przygotowana dla niej porcja, pozostali najwyraźniej zdążyli już wcześniej zaspokoić głód. Czuła się nieco lepiej, choć była trochę połamana od spania w tak niewygodnym miejscu. Przeczesała skołtunione włosy i powstrzymała jęk rozpaczy.
~ Jak ja muszę okropnie wyglądać...
Na szczęście nie miała okazji spoglądać w lustro. Jadła w milczeniu, od czasu do czasu rzucając kawałek mięsa Demonowi. Gdy skończyła posiłek, napiła się przygotowanej, świeżej wody. odetchnęła głęboko i spojrzała w okno. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przeniosła wzrok na mężczyzn, oczekujących jej decyzji.

- Myślę, że najlepiej będzie pozwolić im wejść do Nesme. Zaatakować wówczas tych, którzy ewentualnie zostaliby na straży. Potem zająć się tymi, którzy powrócą z łowów. Zaryzykujemy czyjeś życie, ale przy odrobinie szczęścia...
~ ...które rzadko się do nas ostatnio uśmiecha...
- ...w porwanej osobie będziemy mieć sojusznika. Będzie to ktoś władający bronią. Być może oswobodzony wspomoże nas w walce. I wolę ryzykować to niż życie kogoś z nas.
- odgarnęła włosy na plecy - Jeśli nikt nie ma zastrzeżeń, to możemy ruszać jak tylko słońce dotknie horyzontu.
Nyarla odnosiła wrażenie, że nawet jeśli im się uda przetrwać tę noc, to wyjaśnienie sprawy zajmie jeszcze trochę czasu. Miała tylko nadzieję, że nie będą musieli uporać się z całą watahą i jej alfą.
 
Amanea jest offline